Aktualności

Wysokie loty, ale nie dla rolników


Strajk w Tykocinie nie przyniósł rezultatu. Zarząd Województwa podjął decyzję niesprzyjającą rolnikom

Zapadła decyzja: lotnisko będzie w Sanikach w gminie Tykocin


- Stracę sześć hektarów, do pozostałych kilku stracę dojazd, podobnie do magazynu zbożowego - wylicza Antoni Sowiński z Dobek. Jako jeden z kilkudziesięciu rolników walczy przeciw budowie lotniska w Sanikach. Bezskutecznie, bo Zarząd Województwa podjął decyzję niekorzystną dla nich. Jednak rolnicy zapowiadają, że się nie poddadzą.

Liczbowo wygląda to tak - by lotnisko powstało w gm. Tykocin potrzeba 300 hektarów prywatnych gruntów. Na nich znajduje się 11 domów i 37 budynków gospodarczych. Niewiele? Być może. Szczególnie w stosunku do interesu mieszkańców województwa. Tyle, że dla każdego z tych osób, których w sposób bezpośredni dotknie ta lokalizacja, to ogromna tragedia, z którą póki co nie chcą się pogodzić, ale też zupełnie nie wiedzą jak.

Ostatni tydzień lipca to był gorący czas zmagań ludzi z władzą. Wiadomo już było, że na dniach podjęta zostanie decyzja a propos lokalizacji lotniska. To mobilizowało rolników, którzy w czwartek 30 lipca, na godzinę przed spotkaniem w tej sprawie, zorganizowali protest w Tykocinie. Kilkadziesiąt oflagowanych ciągników z włączonymi klaksonami przejechało przez centrum miasta. Później wszyscy tłumnie udali się na spotkanie z przedstawicielami firm Ove i Ekoton, które to przygotowały report oceniający wpływ trzech lokalizacji na środowisko: Topolan, Nowych Chlebiotek i Sanik właśnie. Pod salą nie milkły dyskusje. Rolnicy opowiadali, jaki wpływ budowa będzie miała na ich gospodarstwo.

- Według mojej wiedzy kilkunastu rolników musiałoby być całkowicie wywłaszczonych, kolejni straciliby cześć ziem lub dojazd do pól, a przecież każdy ma jakieś plany, podjął jakieś przedsięwzięcia. Mamy kredyty do spłacenia. To dla nas prawdziwa tragedia - wyliczał wówczas Sowiński.

Inny rolnik wyjaśnia, że straci nową oborę, na którą zaciągnął kredyt. Kolejny zostanie praktycznie bez ziemi ornej. Żaden z nich nie jest w stanie wyobrazić sobie życia innego niż teraz. Nie chcą słyszeć o obietnicach odszkodowań, pracy na lotnisku. Na nic to dla nich, skoro właśnie teraz robią to, co potrafią.

Spotkanie rolnicy rozpoczynają w bojowych nastrojach. Odśpiewują Rotę. Do końca spotkania nie milkną komentarze.

Przedstawiciele firm Ove i Ekoton, które to przygotowały report stwierdzają jasno - najlepszą lokalizacją pod względem przyrodniczym są właśnie Saniki. Na drugim miejscu są Topolany, na końcu Nowe Chlebiotki. Z drugiej jednak strony okoliczna ludność tu właśnie przejawia największy opór społeczny. Podkreślają, że decyzja należy do inwestora. . A ten podjął ją następnego dnia. Na konferencję w Urzędzie Marszałkowskim w Białymstoku przyjechali rolnicy z polską flagą i transparentami.

W drodze głosowania zarząd województwa zdecydował, że lotnisko postanie w pobliżu miejscowości Saniki. Decyzja nie była jednogłośna. Czterech członków zarządu było za, jedna wstrzymała się od głosu.

- To decyzja ostateczna - podkreślił Jarosław Dworzański, marszałek województwa. - O wyborze lokalizacji przesądziły wyniki reportu.

Podkreślił, że zadecydowała lokalizacja centralna w województwie oraz lepsze skomunikowanie z całym regionem.

Władze mają rozmawiać z każdym, kogo bezpośrednio dotyczy budowa lotniska w tej lokalizacji. W sukurs idzie im tzw. specustawa, która pozwala na szybkie wywłaszczenie ziemi pod lotniska, właściciele mają 40 dni na opuszczenie dom od dnia podjęcia decyzji. Wszelkie procesy sądowe właścicieli nie mają wpływu na przebieg prac.

- Są Topolany, gdzie nie ma sprzeciwu społecznego. Dlaczego wybrano właśnie ten wariant? - pyta Sowiński. - Co z pieniędzy za ziemię, skoro ona potrzebna by dalej pracować? A co zrobić ze zwierzętami, maszynami, bez ziemi? Nie poddajemy się, będziemy dalej walczyć.

Małgorzata Sawicka


Antoni Sowiński mieszka w Dobkach,gospodarstwo ma również w Sawinie. Lotnisko stanie mu na drodze

Na spotkaniu rolnicy analizowali mapy z lokalizacją lotniska.