Podlaskie AGRO

Aktualności

Skórka nie warta wyprawki

rodzinaNajwiększa polska ferma nutrii znajduje się w województwie podlaskim

Niegdyś każda kobieta marzyła, by choć raz włożyć na siebie futro z ich skórek. Najbardziej cenione były odmiany szafirowe i czarne. Posiadanie takiego cudeńka było oznaką zamożności i elegancji. Dziś o tej modzie pamiętają tylko przedstawiciele starszego pokolenia, a fermy nutrii, bo o nich mowa, likwidowane są jedna po drugiej.
Poza tymi prowadzonymi przez hobbystów, do dnia dzisiejszego uchowały się dwie hodowle nutrii prowadzone na większą skalę. Jedna w Poznaniu i druga - największa w Polsce - w Dobrzyniewie Dużym, pod Białymstokiem. Prowadzi ją niezwykły fan i wielbiciel tych zwierząt futerkowych - Jan Wojtulewicz.
A początki były takie...
Tak to często w życiu bywa, że o niezwykłych wydarzeniach, które później determinują nasze życie, decyduje przypadek. Nie spodziewał się tego kilkunastoletni Janek Wojtulewicz, ale dzień, w którym nutria spłoszona przez psy została przyniesiona do domu, przez tatę naszego bohatera, odmienił na lata jego los. Była to, co już dziś wiadomo, nutria pastelowa. A, że była to samica pan Jan dokonał rozmnożenia stada. Początki były nader skromne. Stado liczyło zaledwie 30 sztuk, ale szybko zostało powiększone. Z wynajmowanych pomieszczeń hodowca przeniósł się do własnych, dobudowywanych rok po roku. I tak przez lata powstała ferma, w której w szczytowym momencie hodowanych było ok. 5 tys. nutrii.
Nie wymagające futrzaki
To, co w nutriach jest niezwykłe i bardzo przydatne z punktu widzenia hodowcy, to łatwość ich utrzymania i odporność zwierząt na zachorowania.
- Nie potrzebują żadnych leków, nie trzeba ich szczepić, nigdy tego nie robiłem - zapewnia Jan Wojtulewicz. - Ma to oczywisty wpływ na walory zdrowotne mięsa z nutrii.
Nie wymagająca jest też dieta futrzaków.
- Bardzo lubią marchew, ziemniaki i zboże parzone, buraki pastewne, zielonkę - wyjaśnia gospodarz.
Budynki, w których przebywają nutrie, muszą mieć zamontowane kilkumetrowe kojce, w których umieszcza się tzw. rodziny. Co, jako, że jest to hodowla w systemie haremowym, oznacza samca z kilkoma samicami. Najlepiej jeśli „panie” są spokrewnione, wówczas nie przejawiają wobec siebie agresji, a w przypadku śmierci matki, pozostałe samice potrafią zająć się osieroconymi maluchami.
Nutrie dość łatwo się oswajają, nie okazują lęku wobec stałych opiekunów, podchodzą do ręki podczas karmienia. Nie są też agresywne, choć ich pazury i zęby mogą świadczyć o czymś zupełnie innym. Jedyna sytuacja, kiedy się bronią, to zabieranie młodych od matki.
Mięso w cenie, futro na półkach
W szczycie zainteresowania ferma Jana Wojtulewicza liczyła sobie 5 tys. sztuk. Z biegiem lat, kiedy słabło systematycznie zainteresowanie futrami z tych zwierząt, zmniejszała się aż do dzisiejszej postaci. Zawiodła też ostatnia ostoja futrzanej mody. Eksport skór na wschód w ostatnich latach również przestał się opłacać, ze względu na niekorzystny kurs dolara. Obecnie cena jednej skórki to ok. 18-20 zł, natomiast by ją uzyskać zwierzę trzeba hodować 18 miesięcy. To się po prostu nie opłaca.
- Dlatego doszło do sytuacji, w której role się odwróciły - mówi Wojtulewicz. - Kiedyś nutrie hodowałem głównie na skórki, a mięso sprzedawałem „przy okazji”. Teraz jest dokładnie odwrotnie. Mięso starszych sztuk sprzedaję m.in. do ogrodu zoologicznego w Warszawie i parku dzikich zwierząt w Toczydłowie, gdzie jest ono przysmakiem np. dla rysi.  Na powrót do mody na skóry nutrii nie ma raczej szans, ale widzę ciągle możliwość, by Polacy rozsmakowali się w mięsie nutrii - mówi pan Jan.
Tak, to nie żart. Mięso nutrii nie tylko nie odbiega walorami smakowymi od innych rodzajów, np. od drobiu, ale ma też inne zalety.
- Jest bardzo zdrowe, wprost idealne dla alergików - wyjaśnia gospodarz. - Jest ono lepsze od króliczego, również ze względu na to, że nutrie nie wymagają stosowania szczepień i leków.
Co prawda Polacy wciąż się na mięsie nutrii nie poznali, za to Niemcy są jego smakoszami i właśnie ten kraj jest jego głównym odbiorcą. Wojtulewicz ma na terenie gospodarstwa specjalną ubojnią. Tuszkę nutrii można kupić u niego na miejscu, by spróbować tego nietypowego przysmaku. Koszt to zaledwie 40 zł.
Bohaterki wystaw
Nutria nutrii jest nierówna. Ferma Jana Wojtulewicza, jest znana w Polsce również dzięki jego obecności na przeróżnych wystawach.
- Jeździłem przez wiele lata do Szepietowa, Poznania, mam mnóstwo pamiątek po tych czasach - dyplomów, pucharów. Był taki jeden rok, kiedy do Poznania zawiozłem pod ocenę 14 sztuk zwierząt i każda z nich otrzymała dyplom - wspomina hodowca. - Teraz, kiedy brakuje hodowców, z którymi można pokonkurować, wyjazdy na wystawy straciły sens.
Stosy papierów na dofinansowanie
Jedyne co trzyma Wojtulewicza przy nutriach to sentyment i może jeszcze dofinansowanie. Bo warto wiedzieć, że zwierzęta te objęte te są unijnym działaniem skierowanym do ochrony zagrożonych rasy zwierząt. Jeśli dofinansowanie zostanie utrzymane, w gospodarstwie zostaną też nutrie. Niestety w coraz to mniejszej ilości.
Miejsce, które pozostawia zmniejszające się stado jest zagospodarowywane. Obecnie budynki, które wcześniej zajmowały, są przeznaczone pod magazyn na ziemniaki. W planach jest również zorganizowanie przechowalni zboża.
- Przyszły takie czasy, że trzeba być elastycznym - orzeka Wojtulewicz i dodaje. - Szkoda mi tego, bo można powiedzieć, że obecnie hodowla nutrii to właściwie hobby. I na pewno tak zostanie. W całym kraju ludzie wiedzą, że zajmuje się hodowlą tych zwierząt, dzwonią, dowiadują się, kupują pojedyncze sztuki. To są pasjonaci, tak jak ja. Trudno to sobie wyobrazić, ale jeszcze kilka, no może kilkanaście lat temu, w każdym gospodarstwie trzymało się po kilka sztuk tych zwierząt. A teraz legenda odchodzi w cień.
 Małgorzata Sawicka
Fot. Sebastian Rutkowski



Do Polski nutrie zostały przywiezione z Ameryki Południowej, która jest ich ojczyzną. Początki hodowli tych futrzaków w naszej ojczyźnie sięgają lat 20. ubiegłego wieku. W szczytowym okresie koniunktury, przypadającym na lata 70. i 80. ubiegłego stulecia, produkowano w Polsce 3 mln skór, z czego 75% sprzedawano w największych domach aukcyjnych na świecie (Kopenhaga, Londyn, Lipsk, Leningrad – obecny Sankt Petersburg). Średnie ceny aukcyjne skór nutrii standard kształtowały się poziomie 10–11 USD, natomiast skór nutrii barwnych osiągały 16–20 USD za sztukę. Po roku 1990 w hodowli nutrii nastąpiła poważna degresja.
Drugim kierunkiem użytkowania nutrii jest użytkowanie mięsne. Mięso nutrii zaliczane jest do mięs dietetycznych, o wysokich walorach smakowych i odżywczych. Smakosze oceniają je na poziomie mięsa cielęcego. Charakteryzuje je duża wartość biologiczna, pod względem składu chemicznego nie ustępuje mięsu króliczemu, drobiowemu, czy cielęcinie. Ma nad nimi jedną bardzo dużą przewagę, a mianowicie cenę. Należy do najtańszych mięs oferowanych w handlu.
Źródło: Dorota Kowalska, Paweł Bielański, Stanisław Łapiński, „Nutrie - perspektywy hodowli” [w] Wiadomości Zootechniczne, R. XLVIII (2010), 1: 39-45.

bohaterdyplomyfuterkouchwyt

Jesteś tutaj: Strona główna Artykuły Aktualności Skórka nie warta wyprawki