Aktualności
Jestem... do usług
- Kategoria: Aktualności
- Opublikowano
- Justyna Radziszewska
- Odsłony: 2188
Rolnicy z Podlasia dążą do posiadania kompletu własnych maszyn, choć bardzo często jest to nieuzasadnione ekonomicznie i... historycznie. W końcu nie tak dawno w co drugiej wsi było kółko rolnicze, z którego wypożyczało się potrzebny sprzęt.
Teraz kółek działających w tej formie już nie ma. I prawda jest taka, że gdyby nie dotacje unijne, byłoby raczej krucho z zakupem co droższych maszyn. Alternatywą dla drobniejszych gospodarzy miały być grupy producenckie, których członkowie razem mogliby kupować sprzęt i wspólnie użytkować, co byłoby sensowne pod względem ekonomicznym. Niestety czas pokazał, że Polacy zbytnich skłonności do działań grupowych nie mają, do korzystania z usług firm też nie bardzo, ale to się akurat zmienia.
W Europie Zachodniej korzystanie z firm świadczących usługi dla rolnictwa to rzecz normalna i dość powszechna. I nie tylko do prac takich jak zbiór kukurydzy, czy zboża, ale nawet do karmienia bydła. A wynika to z prostego rachunku, że taniej jest zapłacić za usługę niż kupić maszyny i finansować ich konserwację i naprawy.
W Polsce sytuacja wygląda zgoła inaczej. Sporo rolników dąży do tego, żeby mieć własne maszyny - wszystkie.
- To głównie kwestia mentalności – mówi Dariusz Skwierczyński, właściciel firmy Darex, świadczącej usługi na rzecz rolnictwa. - A druga rzecz, że w ten sposób chcą mieć niezależność. Mając bowiem własne maszyny mogą zebrać kukurydzę, czy wykonać inne prace polowe w dogodnym dla siebie momencie. Podczas, gdy firma usługowa zagwarantować tego nie może.
Tymczasem, jak wyjaśnia Skwierczyński, w 80 % przypadków dążenie do posiadania własnego kompletnego parku maszynowego jest po prostu nieracjonalne ze względów ekonomicznych.
- Z moich obserwacji i kalkulacji wynika, że aby zakup maszyny się zwrócił, musi ona przerobić minimum 300 ha – podsumowuje.
Z tego płynie wniosek, że z usług firm korzystają ci, którzy kalkulują koszty. Przemiany pokoleniowe wpływają na to, że gospodarstwa przejmowane są przez młodych rolników, których edukacja i doświadczenia pozwalają na to, by pod uwagę brać głównie ekonomikę produkcji, a nie dumę własną i niezależność. Im zależy na tym, by gospodarować ponosząc jak najniższe koszty.
Firma Dariusza Skwierczyńskiego świadczy kilka rodzajów usług. To m.in. zbiór kukurydzy, zbiór traw wielkogabarytowymi przyczepami, siew kukurydzy. Pan Dariusz obserwuje też wzrost zainteresowania usługą zakiszania pasz w rękawach foliowych.
- Trudno dyskutować o cenach usług, bo te są uzależnione od wielu czynników, w tym głównie od kosztów paliwa, a te, jak każdy wie, szczególnie w ostatnim czasie drastycznie wzrastają – mówi właściciel Darex-u. - Jednak dla przykładu mogę powiedzieć, że w ubiegłym roku zbiór kukurydzy sieczkarnią kosztował ok. 550 zł od hektara, ze zwózką 800-800 zł, z ugniataniem o 100 zł więcej.
Ogółem wygląda na to, że z roku na rok będzie coraz więcej firm świadczących usługi rolnicze, bo na takie będzie coraz większe zapotrzebowanie. Potwierdza to, choć ostrożnie, Ewa Czarkowska, która wraz z mężem prowadzi firmę o takim profilu.
- Ilość rolników korzystających z usług oferowanych przez nasza firmę systematycznie wzrasta, choć umówmy się nie jest to wzrost drastyczny - mówi. - Po tego typu rozwiązania sięgają zazwyczaj właściciele niewielkich gospodarstw, których nie stać na zakup większych maszyn, takich jak sieczkarnia do kukurydzy, czy kombajny.
Firma Czarkowskiej świadczy kilka rodzajów usług, najpopularniejsze to siew i zbiór kukurydzy, koszenie zboża, załadunek i wywóz obornika.
- Maszyny do niektórych prac są drogie i rolnikom nie opłaca się ich kupować, wynajmując firmę usługową, ma się problem z głowy, bo ewentualne usterki i ich naprawa to kłopot właściciela – dodaje Czarkowska.
tekst: Małgorzata Sawicka
fot. B. Królik