Aktualności
Ligał ojciec, ligam ja!
- Kategoria: Aktualności
- Opublikowano
- Justyna Radziszewska
- Odsłony: 2111
(…) chrapliwym głosem przeraźliwie razi uszy z bliska; z odległości zaś dochodząc uszu naszych, ton jej staje się pełny, gładki, posępny; chrapliwie niknie w przestrzeni. Mowa o ligawie – najstarszym instrumencie muzycznym w Polsce. Dziś jej dźwięki na żywo można usłyszeć w ciechanowieckim Muzeum Rolnictwa.
Tam właśnie w pierwszą niedzielę Adwentu rok rocznie odbywa się konkurs gry na ligawkach i innych instrumentach pasterskich, na który zjeżdżają się muzycy z całej Polski i zagranicy. Konkurs jest najstarszą imprezą cykliczną organizowaną w woj. podlaskim i jedna z najstarszych w kraju.
- Tegoroczne spotkanie jest 33 edycją, ale pierwszy konkurs odbył w 1974 r., kiedy to Kazimierz Uszyński, nieżyjący już dyrektor muzeum, zorganizował pierwszy regionalny konkurs gry na ligawkach – wspominała na rozpoczęciu tegorocznych uroczystości 1 grudnia Dorota Łapiak, obecna dyrektor ciechanowieckiej placówki.
Inspiracją do tego wydarzenia był znaleziony gdzieś na strychu stary instrument, którego to początkowo nikt nie potrafił określić. W pierwszym konkursie udział wzięło „aż” czterech uczestników, jednak silna wola organizatorów sprawiła, że już od 1980 r. konkurs został przekształcony w ogólnopolski i od tego roku edycje są numerowane. Od 1990 r. konkurs zyskał rangę międzynarodowego. Były lata, że z różnych względów, w tym politycznych, nie mógł się on odbyć.
- Na szczęście lata te mamy już za sobą. Dzisiaj cieszymy się naszym konkursem, jego rangą, uczestnikami, jego gośćmi – dodała Dorota Łapiak.
Niektórzy uczestnicy brali w nim udział grubo ponad trzydzieści razy. Wśród nich Andrzej Klejzerowicz z Ciechanowca, zwycięzca tegorocznej edycji konkursu w kategorii ligawki dla dorosłych. Ligał ojciec, liga syn, można powiedzieć w jego przypadku. No, może z tą różnicą, że syn poszedł o krok dalej i korzystając z własnych doświadczeń, nabytych podczas kilkudziesięciu lat gry w orkiestrze na trąbce, zaczął konstruować ligawki. Jak sam podkreśla, obecnie nie ma kontynentu na świecie, gdzie nie ma jego prac: ligawek, bądź innych instrumentów.
- Jak to się zaczęło? Na ligawce grał mój ojciec, choć akurat ja tego nie pamiętam – wspomina Klejzerowicz.
Ojcowski instrument trafił do Muzeum, kiedy mój rozmówca był ośmioletnim chłopcem i pojęcia nie miał do czego służy ta dziwna drewniana rura. Jednak zainicjowany został Konkurs Gry na Instrumentach Pasterskich, a pan Andrzej odnalazł w sobie ciągoty do nieco starszych instrumentów.
- Miałem już doskonale opanowaną umiejętność grania na instrumentach dętych – wspomina. - Bo w graniu na ligawce potrzebna jest właśnie wyćwiczona przepona. Grając na ligawce dochodzę w skali do C trójkreślnego. To całkiem nieźle.
Ligawkowe rekordy można też bić w rozmiarach instrumentów. Jednak Andrzej Klejzerowicz nie widzi w tym większego sensu.
- To tylko kwestia robienia wrażenia. Moim zdaniem nie mam takiej potrzeby. Optymalna wielkość ligawy, to taka, jak w staropolskich opisach – dwa-trzy łokcie, gdzie łokieć to ok. pół metra.
Ligawa powstaje w ciągu 50-60 godzin. Wymaga odpowiedniego materiału i narzędzi, m.in.dłuta półokrągłego.
- Dziś, kiedy dostępne jest wszystko - brzmi to zabawnie. Jednak pamiętajmy, że zaczynałem za czasów, kiedy po narzędzia nie szło się do sklepu, a co najwyżej można było zrobić je samemu. I ja, jako, że mam też w ręku fach kowalski, to je sobie robiłem – śmieje się Klejzerowicz.
W tegorocznym XXXIII Konkursie wzięło ogółem udział 150 osób. Najmłodsza uczestniczka miała zaledwie trzy lata. I dorośli, i dzieci grali nie tylko na ligawkach, ale też na trombitach, bazunach, rogach. A Walenty Korycki, wicemarszałek województwa podlaskiego, zapewnił, że dzieło to w kolejnych latach będzie kontynuowane.
Tekst i fot. Małgorzata Sawicka
Cytowany fragment pochodzi z: Oskar Kolberg, 1890, Dzieła wszystkie, Mazowsze, T 28, cz. V, LSW Polskie Wydawnictwo Muzyczne, Warszawa Reprint 1964, s. 55.