Aktualności
Żyje się raz
- Kategoria: Aktualności
- Opublikowano
- Szymon Martysz
- Odsłony: 2351
Kochają to co robią. A to co robią, robią z pasją. Danusia i Zbyszek, bo tak wszyscy do nich mówią, Klimaszewscy – jedni z większych podlaskich hodowców bydła mlecznego. Oddają się pracy, nie zapominając o sobie. Cieszą się każdą chwilą, bo ich życiowe motto to słowa „żyje się raz”.
Poczekam chwilę... czy już skończyliście Państwo nucić dość znaną piosenkę polskiego zespołu folklorystycznego Baciary: „żyje się raz, spróbuj więc sam, jak najlepiej wykorzystać swój czas”. Proste, mądre, a jakże często o tym zapominamy. Dobrze, po muzycznym wstępie, ad rem.
Tuż za nowiutką, wschodnią obwodnicą Zambrowa, niemalże na przedmieściach miasta, leży wieś Klimasze. Gospodarze pod numerem jeden to - rzecz jasna - Klimaszewscy. Państwa Danutę i Zbigniewa gościliśmy już na łamach „Podlaskie Agro” m.in. jako laureatów konkursu Bezpieczne Gospodarstwo Rolne w 2007 r. Kiedyż to było? Wróciliśmy do Klimasz przy okazji październikowej wizyty mistrzów AgroLigi, którzy zagościli i u nich. Już wieczorem, kiedy duża grupa gości opuściła Klimasze, gospodarze znaleźli czas na rozmowę ze mną.
- Rolnictwo to nasza rodzinna tradycja od setek lat - zaczyna pan Zbyszek. - Mam dokumenty potwierdzające, że tu Klimaszewscy żyli już w XV w. Ziemie przekazywali z pokolenia na pokolenia. Też przejąłem gospodarstwo po rodzicach i mam nadzieję, że dalej przejmą ją po nas nasi synowie Karol i Daniel.
Teresa i Kazimierz – seniorzy Klimaszewscy, oddali gospodarkę w ręce syna w 1994 r. Musieli jednak parę lat poczekać na jego mocny start, ponieważ pan Zbigniew pracował zawodowo jako strażak. Na strażacką emeryturę odszedł po 22 latach pracy, dopiero w 2004 r. No i wtedy to się zaczęło...
- To był czas największych zmian w polskim rolnictwie – zaczyna gospodarz. - Wchodziła Unia, nowe przepisy, wymagania, a jednocześnie zmieniał się bardzo rynek maszyn. Trzeba było patrzeć w przyszłość i podejmować ważne decyzje. Nasza była oczywista. Postawiliśmy pierwszą oborę wolnostanowiskową i wspólnie z żoną zaczęliśmy modernizować i rozwijać gospodarstwo.
Namawiam pana Zbyszka na podsumowanie, na porównanie sytuacji z jego dziś i sprzed 12 lat.
- Duży postęp w każdej dziedzinie - mówi szybko. - Wtedy mieliśmy 30 krów, dziś – 85 dojnych, a całe stado liczy blisko dwie setki. Wydajność 9,5 tys. kg. To zupełnie inna skala produkcji, choć nakład pracy jest podobny. Zadawaliśmy pasze ręcznie, a krowy doiliśmy dojarką przewodową.
Obecnie stado jest utrzymywane w dwóch oborach, w jednej pracuje hala udojowa 2x5 sztuk. W kolejnych budynkach zorganizowana jest tzw. porodówka. W zacisznym miejscu, ale zupełnie na podwórku znajduje się żłobek – budki dla cieląt. Oczywiście obszerny garaż, a w nim m.in. ciągnik – nagroda wygrana w konkursie Bezpieczne Gospodarstwo, silosy paszowe.
Na 65 ha tylko kukurydza i zielonki, gospodarz żartuje, że ma uczulenie na zboża. A na serio chodzi o to, że tu cenny jest każdy metr pola.
Komu z Czytelników w tym momencie wydało się, że takie gospodarstwo uwiązuje do siebie właścicieli – mocno się myli. Państwo Klimaszewscy regularnie wyjeżdżają na wczasy. Tak, to nie błąd w druku (uśmiech)... na wczasy. Wyjeżdżają z reguły na 7-10 dni. Raz udało się im wziąć takie wolne cztery razy w roku. Ich pasją są szczególnie góry, choć zwiedzili już całą Polskę i szmat Europy. Recepta na to, jak to zrobić:
- Koordynacja prac z rodziną – mówią i apelują do wszystkich. - Nie odkładajcie przyjemności na potem.
A ja uzupełnię. Zgłoście się też do konkursu AgroLiga. Wymagania są, owszem. Ale ich spełnienie przyniesie korzyści Waszym gospodarstwom. A jak Was wciągnie „agroligowa” rodzina, to ani się obejrzycie jak będziecie z nimi śpiewać „żyje się raz...” Czego oczywiście wszystkim życzę.
Tekst i Fot. Barbara Klem