Hodowla
Dój z apetyczną przekąską
Agata i Kazimierz Przeździeccy to rolnicy promujący nowatorskie rozwiązania |
Innowacyjne rozwiązanie w podlaskiej oborze
Zwykle uzupełnieniem żywienia krów w oborze wolnostanowiskowej są stacje paszowe rozmieszczone w budynku. Rozwiązanie takie wymaga jednak wyższych nakładów finansowych, jak i znajomości systemu zarządzania stadem.
Rolnicy poszukują optymalnych rozwiązań tak w zakresie doju, jak i żywienia swoich stad. Po nowości sięgają nie tylko na lokalny rynek, pomysły znajdują również za granicą. I bardzo dobrze, bo przecież warto sięgać po sprawdzone przez innych hodowców metody.
Agata i Kazimierz Przeździeccy z miejscowości Lendowo Budy w styczniu 2008r. dokonali uroczystego otwarcia nowo wybudowanej wolnostanowiskowej obory. Wielu Czytelników pamięta to wydarzenie. Nie co dzień bowiem budowana jest w naszym regionie obora, konstruowana w oparciu o prefabrykaty. Jednak rolnicy byli zdania, że jak stawiać nowy budynek to szybko, bo przecież funkcjonująca obora zarabia na siebie. Dziś swojej decyzji nie żałują. Obora z prefabrykatów spełnia swoje zadanie. Wyposażona została w halę udojową typu rybia ość 2x8. Obecnie Przeździeccy mają 80 krów dojnych, zaś całe stado liczy 160 sztuk.
- To był dla nas olbrzymi krok do przodu - ocenia Kazimierz Przeździecki. - Dotychczas utrzymywaliśmy krowy w oborze uwiązowej. Karmienie i dój były więc uciążliwe. A dziś mogę powiedzieć, że pracy mamy mniej o jakieś dwie trzecie.
Nadal jednak pozostawała kwestia karmienia bydła. Wóz paszowy, jaki zakupili Przeździeccy, ułatwił sprawę, ale nie rozwiązywał wszystkich problemów, a raczej zróżnicowanych potrzeb energetycznych krów.
- Żeby żywić krowy prawidłowo, należało je podzielić na grupy żywieniowe - wyjaśnia pan Kazimierz. - Co prawda, obora jest do tego dostosowana poprzez odpowiednie zagrody. I wcześniej tak funkcjonowało żywienie. Wiązało się to jednak z kilkoma negatywnymi czynnikami. Po pierwsze to: czas zadawania. Każdą grupę żywić trzeba byłoby oddzielnie, dosypywać paszy. Podobnie z dojem. Krowy musiały być dojone w tych samych grupach, przy zachowaniu podziału żywieniowego.
Dlatego gospodarze poszukiwali pomysłu, jak usprawnić karmienie zwierząt. Standardowo stosowanym - tak w naszym regionie, jak i w całej Polsce – rozwiązaniem, jest umieszczanie stacji paszowych na terenie obory. Krowy same muszą zdecydować, czy mają ochotę na dodatkowe jedzenie. Oczywiście zazwyczaj mają, ale w tym wyścigu „do żłoba” przegrywają słabsze sztuki, które nie potrafią walczyć o swoje.
- Nasz syn - student zootechniki - podpatrzył w Irlandii inne rozwiązanie, które tam jest powszechnie stosowane - opowiada Agata Przeździecka. - Polega ono na umieszczaniu karmników w hali udojowej. I na taki pomysł się zdecydowaliśmy.
Montaż urządzeń gospodarze powierzyli dealerowi GEA Farm Technologies (WestfaliaSurge) - firmie, która wyposażyła wcześniej oborę w halę udojową. Każde stanowisko udojowe w pomieszczeniu ma oddzielny karmnik, które są połączone z silosem na paszę na zewnątrz obory. Paszę dosypuje dojarz przez pociągnięcie specjalnej rączki. Porcja jednorazowa wsypywana do karmnika może być ustalana wedle zamysłu hodowcy poprzez wielokrotność pociągnięć.
- Oczywiście istnieje możliwość zautomatyzowania całego procesu, ale wszystko z czasem - śmieje się Przeździecki. - Obecnie wszystkie krowy karmię najmniejszą dawką żywieniową. Dokarmiane są przy doju, wedle indywidualnych potrzeb.
Jak podkreślają gospodarze, przy takim rozwiązaniu wykorzystanie paszy jest właściwie stuprocentowe. Zyskuje się jeszcze więcej. Krowy to inteligentne zwierzęta i szybko uczą się „korzystania” z hali udojowej. Co nie oznacza, że zawsze chętnie do niej wędrują. Jeśli jednak zamontuje się tam karmniki, zyskuje się gwarancję, że wszystkie chętnie będą wchodziły do hali udojowej, pamiętając, że czeka tam na nie pyszna niespodzianka.
- Poza tymi korzyściami odkryłem, że po trzech miesiącach od założeniu bazy paszowej w hali udojowej, ilość wydojonego mleka wzrosła mi o 300 litrów - mówi Przeździecki.
A pieniądze? Mały wydatek to nie jest. Założenie tego systemu to koszt kilkudziesięciu tys. zł.
- Ale wart zachodu - dodaje gospodarz z Lendowa. - U mnie w oborze i tak musiałbym zamontować stację paszową – ok. 5-6 karmników. Wydatek więc byłby porównywalny lub wyższy, a jestem pewien, że przy zastosowanym przeze mnie rozwiązaniu, korzyści jest znacznie więcej.
tekst: Małgorzata Sawicka
fot. S. Rutkowski, GEA Westfalia
Jarosław Wilkowski, Dyrektor Regionalny:
System zadawania paszy treściwej na hali udojowej jest może mniej popularny w Polsce, bardziej w krajach anglosaskich. System ten oparty jest o zamontowanie karmnika ze stali nierdzewnej na każdym stanowisku udojowym. Karmnik jest połączony ze zbiornikiem na paszę treściwą poprzez paszociąg lub bezpośrednio (zbiornik nad halą). Można go stosować na wielu rodzajach hal udojowych – rybia ość, tandem, karuzela.
Wyróżniamy trzy sposoby zadawania paszy w tym systemie:
- ręczny – za pomocą dźwigni – wielkość dawki jest ustalona na 400 lub 700 gramów jednorazowo, całkowita porcja jest ustalana poprzez wielokrotność pociągnięć dźwignią.
- elektryczny – dawka racjonowana grupowo lub indywidualnie poprzez czas dawkowania regulowany przez zegar elektryczny
- automatycznie – indywidualnie żywienie na stanowisku udojowym sprzężone z systemem zarządzania stadem, pomiarem mleka i identyfikacją na hali udojowej.
System zadawania pasz treściwych na hali udojowej jest drugim po stacjach paszowych systemem wspomagającym zadawanie pasz treściwych w oborze. Dzięki niemu krowy szybko wchodzą na halę udojową i zajmują miejsca na stanowisku udojowym. Nawet te tzw. flegmatyczne chcą jak najszybciej wejść na halę udojową. Problemy mogą wyniknąć przy wychodzeniu gdyż może to być proces lekko utrudniony, jednak przy wprowadzeniu odpowiedniej rutyny doju można tego uniknąć. Dodatkowym atutem jest szybki wzrost wydajności mlecznej zarówno jednostkowej jak i z całego stada. Ręczny system zadawania pasz jest najtańszym sposobem zwiększenia produkcyjności stada a co za tym idzie poprawie opłacalności produkcji mleka.