Podlaskie AGRO

Hodowla

My się zimy nie boimy!


Zwierzętom rasy szkockiej górskiej nie straszna zima i śniegi

Jeśli w mroźne dni zobaczycie państwo na pastwisku gromadę niewielkich rozmiarów włochatych krów, z pewnością będą to highlandy


Hu!Hu! Ha! Nasza zima zła! Szczypie w nosy, szczypie w uszy, Mroźnym śniegiem w oczy prószy, Wichrem w polu gna!” - pisała Maria Konopnicka. Śniegi, zawieje i mróz wszystkim nam w tym roku doskwierają. Są jednak zwierzęta, którym zimowe dni są nie straszne, a wręcz przeciwnie. To bydło szkockie górskie - czyli highlandy.

To naprawdę niesamowity widok. Gromada rudych, czarnych i siwych, owłosionych zwierzaków, dumnie brodzących w śniegu, jakby niby nic. Na pierwszy rzut oka bardziej przypominają bizony niż krowy. A wśród nich damy - Mildred, Lucinda, Gloria.

Na Podlasie przyjechały z Niemiec, z gospodarstwa ekologicznego, przed czterema laty. Było ich sporo, bo aż trzydzieści sztuk. Sprowadził je do swojego gospodarstwa Andrzej Szczęsny z Dolistowa Starego w gminie Jaświły. Pan Andrzej to hodowca z doświadczeniem. Przed highlandami utrzymywał w swoim gospodarstwie mieszańce limousine - dość znane bydło mięsne. Dlaczego więc postanowił zaprowadzić tak daleko idące zmiany?

- Hmmm, poszukiwałem czegoś bardziej opłacalnego - mówi. - Z bydłem rasy limousine jest problem, dotyczący ich charakteru. To dość agresywne zwierzęta, a do tego gabarytowo większe. Highlandy są znacznie spokojniejsze. Nie mam obawy wchodząc między nie. Z respektem podchodzę do rogów. Przecież nawet niechcący spłoszone sztuki mogą wyrządzić krzywdę.

I rzeczywiście rogi mają imponujące. Rosną im pomiędzy 12, a 15 miesiącem życia. Wcześniej małe krowy wyglądają jak puchate misie.

Plany pan Andrzej miał dalekosiężne. Myślał o sprzedaży mięsa, przecież świadomość konsumentów jest obecnie coraz większa. A zdrowe wołowe mięso jest coraz bardziej poszukiwane. Tym bardziej, że stado Szczęsnego pochodzi z gospodarstwa ekologicznego i w takim są teraz utrzymywane. Bo pan Andrzej przestawił je kilka lat temu.

- Jednak sprzedaż płodów rolnych z gospodarstw ekologicznych w Polsce jest jak na razie fatamorganą – ocenia z uśmiechem. - A marzenie o lepszej cenie za taki towar pozostaje nadal tylko marzeniem.

W ogóle ze sprzedażą mięsa nie jest łatwo. Hodowców ograniczają restrykcyjne przepisy, zarówno w okresie uboju, jak i transportu żywca do ubojni. Oczywiście, to wszystko jest do przejścia, ale wymaga ogromnych nakładów finansowych, więc jak na razie, gospodarz ogranicza się do sprzedaży zwierząt. Przez tych kilka lat „w Polskę pojechało” kilkadziesiąt sztuk, zdobiąc, m.in. gospodarstwa agroturystyczne. Bo to w sumie sympatyczne zwierzęta. Łatwo je oswoić, szczególnie jeśli mają jednego właściciela od początku. Pan Andrzej opowiedział nam historię jednej sztuki, która już jako maleństwo opuściła jego gospodarstwo, a za nowymi właścicielami chodziła jak piesek i reagowała na swoje imię. Albo inna, która jest lepszym strażnikiem niż najlepszy pies. O czym przekonał się nawet listonosz. Takiego 10-miesięcznego odsadka można kupić za 2.500 zł.

Z punktu widzenia hodowcy największą zaletą bydła szkockiego górskiego są jego małe wymagania. Latem wystarcza pastwisko. Zimą też, jedynie przed silnym wiatrem highlandy lubią się schronić pod dachem.

- Co do jedzenia nie są ani wybredne, ani wymagające - mówi Andrzej Szczęsny. - Daję im sianokiszonkę, siano, słomę. Jedyny problem jest z pojeniem. Woda, szczególnie w taką zimę, po prostu zamarza.

Najciekawsze jest, że mimo srogich warunków, w jakich przebywają, highlandy nie chorują. Co prawda lekarz weterynarii, który odwiedził gospodarstwo Szczęsnego, był nie lada zdziwiony wyglądem krów, ale pracy przy nich nie miał zbyt wiele.

- Mało chorują, a porody mają lekki przebieg, pozbawiony komplikacji - wyjaśnia Szczęsny.

Jak wspominał właściciel, charakter mają raczej spokojny. W stadzie widać jednak wyraźną hierarchię.

- Najpierw najeść się muszą najsilniejsze sztuki - mówi pan Andrzej. - Później te, które znajdują się niżej w hierarchii stada. Za niesubordynację grozi kuksaniec rogiem w bok.

Zwierzaki pana Andrzeja są rok rocznie do obejrzenia podczas czerwcowych targów hodowlanych w Szepietowie. Co roku jadą na nie inne sztuki. I wszytko byłoby pięknie, gdyby nie konkurencja. W Polsce rozmnożyła się ilość gospodarstw, w których hoduje się bydło szkockie górskie. Dlatego pan Andrzej, choć na razie nie rezygnuje, zastanawia się i nad innymi rozwiązaniami.

- Przyszłość pokaże - mówi. - Na razie highlandy zostają. A co będzie później - zobaczymy.

Z pewnością będzie dobrze. Bo pomysłowości hodowcy nie brakuje.

Małgorzata Sawicka


fot. S. Rutkowski

Bydło rasy Scottish Highland (szkockie bydło górskie)

Wyhodowane w północnej Szkocji. Jest jedną z najstarszych opisanych ras bydła. Najczęściej highlandy mają ubarwienie rude, ale można też spotkać sztuki żółte, czarne, srebrno-białe, ciemnobrunatne. Wysokość w kłębie krowy wynosi 105cm, średnia masa ciała: 400-450kg; buhaje - 120-130cm, średnia masa ciała - do 625kg. Bydło tej rasy charakteryzuje się rogami zarówno u krów, jak i byków oraz długą sierścią, stanowiącą niezwykle skuteczną izolację. Są to zwierzęta mające małe wymagania dotyczące pomieszczeń i żywienia. Odznaczają się dobrą płodnością i łatwością wycieleń. Cielęta przy urodzeniu ważą 20-30kg, rodzą się bez pomocy człowieka. Krowy te są długowieczne. Cielą się nawet do 20 roku życia. Ich mięso jest chude, marmurkowate, soczyste o małej zawartości cholesterolu. Bez względu na wielkość stada uzyskuje się wołowinę najwyższej jakości przy minimalnych nakładach.



Cielęta do 12-15 miesiąca życia pozbawione są rogów. Matki otaczają je troskliwa opieką

Jedną z charakterystycznych cech tego bydła są widowiskowo wyglądające rogi,

Andrzej Szczęsny zajmuje się hodowlą tzw. highlandów od 2006 roku
Jesteś tutaj: Strona główna Artykuły Hodowla My się zimy nie boimy!