Podlaskie AGRO

Porady

Bezpieczeństwo postawione na nogi

Czasem, by uniknąć wypadku wystarczy błaha rzecz - taka jak zakup odpowiednich butów


Od lat upadki osób stanowią najliczniejszą grupę wypadków zgłaszanych przez rolników. Niemal połowa jednorazowych odszkodowań wypłacona w ubiegłym roku przez Kasę Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego dotyczyła tego typu zdarzeń. W grupie tej było 9 ofiar śmiertelnych!

Z przeprowadzonych analiz wynika, że jedną z przyczyn wypadków podczas pracy rolniczej była - zdawałoby się tak błaha kwestia jak stosowanie nieodpowiedniego obuwia do pracy. Jest więc problem z obuwiem roboczym, czy go nie ma?

Zacznijmy od początku, czyli od historii buta. Z Wikipedii dowiadujemy się, że praczłowiek żyjący ok. 3.300r.p.n.e. chodził w butach z jeleniej skóry na niedźwiedziej podeszwie. W celu poprawy komfortu i higieny w buty wkładał słomę z traw. Nieco później, bo już 1.500 lat p.n.e. w Afryce noszono sandały wykonane z papirusu lub nawet skóry. W średniowiecznej Europie noszono trzewiki, półbuty i pantofle. Od 1845r. do produkcji obuwia zaczęto wykorzystywać maszyny, nieco później buty produkowano już masowo.

Niezależnie od okresu, w jakim człowiek zmagał się z tym tematem, przeznaczeniem obuwia była i jest ochrona stóp przed urazami ze strony podłoża oraz zapewnienie wygody podczas chodzenia. Obuwie powinno zabezpieczać przed zimnem, wodą, poślizgiem i chronić przed substancjami szkodliwymi. Niewłaściwie dobrane obuwie do pracy może skończyć się poślizgnięciem i upadkiem, a w konsekwencji groźnym urazem rąk lub nóg.

A jak temat obuwia roboczego wygląda z punktu widzenia rolnika? Czy rolnik prowadząc w gospodarstwie hodowlę kilkudziesięciu sztuk bydła mlecznego ma czas zajmować się obuwiem roboczym? Kilka pytań zadałam rolnikowi Michałowi Kobać z gminy Czyże.

Dowiedziałam się, że najczęściej używanym obuwiem są gumofilce, trzewiki i kalosze. Rolnik posiada pilarkę łańcuchową, z związku z tym nosi się z zamiarem nabycia odpowiedniego obuwia, by chronić swoje zdrowie. Potwierdza, że z zakupem obuwia roboczego dobrej jakości nie ma problemu. Zazwyczaj zaopatruje się w jednej firmie, której produkty są w przystępnej cenie i dobrej jakości. Szacuje, że roczne wydatki na obuwie robocze dla jednej osoby, nie przekraczają 200 zł.

Zgoła odmienne podejście do stosowania obuwia do pracy prezentowała rolniczka, która do udoju krów założyła plastikowe klapki. Ta niefrasobliwość zakończyła się złamaniem stopy. Takie sytuacje występują często. Potwierdzają to prowadzone przez KRUS postępowania powypadkowe.

Przytoczone powyżej przykłady to dowód, że są rolnicy, którzy dbają o własne zdrowie i życie, ale są i tacy, którzy lekceważą zasady bezpiecznej pracy narażając siebie na urazy kończące się uszczerbkiem na zdrowiu.

A zatem, w jakie obuwie powinien zaopatrzyć się rolnik, aby mógł bezpiecznie wykonywać pracę w obejściu gospodarskim przy obrządku zwierząt, podczas prac polowych lub przy obsłudze różnorodnego sprzętu i maszyn rolniczych?

W celu zapewnienia podstawowych zasad bezpiecznej pracy rolnik powinien zaopatrzyć się co najmniej w trzy rodzaje obuwia roboczego:

- gumofilce – gumowe buty ocieplane o charakterystycznym wyglądzie i najbardziej popularne wśród rolników;

- trzewiki robocze – obuwie charakteryzujące się twardą zelówką, obejmującą kostkę sznurowaną cholewką i podeszwą chroniącą przed poślizgiem;

- kalosze – buty wykonane z gumy lub PCV chroniące nogi przed zamoczeniem.

Obecnie na rynku dostępne jest obuwie spełniające różnorodne funkcje. Warto zwrócić uwagę, czy buty posiadają dodatkowe zabezpieczenia w postaci metalowej wkładki uniemożliwiającej przebicie podeszwy ostrymi przedmiotami i metalowy podnosek, dzięki któremu palce stopy są zabezpieczone przed zgnieceniem przy upadku, np. kłody drzewa. Buty robocze mogą być wyposażone w odblaskowe paski, które zapewniają widoczność na drodze po zapadnięciu zmierzchu.

Użytkownicy pilarek łańcuchowych powinni posiadać buty ze stalowymi nakładkami zabezpieczającymi przed zranieniem piłą łańcuchową.

Wobec braku uregulowań prawnych, które restrykcyjnie nakazywałyby rolnikowi troszczyć się o bezpieczne warunki pracy we własnym gospodarstwie rolnym, pozostają działania prewencyjne prowadzone przez KRUS, do których rolnik może przystąpić lub nie. Rolnicy chętnie biorą udział w różnorodnych działaniach prewencyjnych, organizowanych przez KRUS przy współpracy z Państwową Inspekcją Pracy, Państwową i Ochotniczą Strażą Pożarną, Izbą Rolniczą, starostwami i gminami. Organizowane są szkolenia i konkursy w zakresie zasad bezpiecznej pracy dla rolników i młodzieży szkolnej. Na szczególną uwagę zasługują programy prewencyjne, których uczestnicy wykonują we własnych gospodarstwach rolnych zadania poprawiające bezpieczeństwo pracy, np. zabezpieczają otwory stropowe, dbają o stan techniczny maszyn i urządzeń rolniczych, zaopatrują się w środki ochrony indywidualnej, w tym w odpowiednie obuwie robocze. Taki program „Zdrowie i Bezpieczeństwo Pracy w Rolnictwie” od pięciu lat prowadzi Placówka Terenowa KRUS w Hajnówce wspólnie z Państwową Strażą Pożarną w Hajnówce, Starostwem Powiatowym w Hajnówce i gminami powiatu hajnowskiego.

Poprawa warunków pracy w rolnictwie następuje, a dowodem jest malejąca liczba zgłaszanych wypadków. W 2008r. do KRUS zgłoszono 27.722 wypadki, tj. O 1.641 mniej niż w roku 2007. Nadal jednak apelujemy do rolników, by pamiętali o bezpieczeństwie pracy, na które często ma wpływ odpowiednio dobrane obuwie robocze.

Eugenia Malinowska, Placówka Terenowa KRUS w Hajnówce



Szybciej i nie drożej


Ogólny widok obory po zestawieniu ścian

Wznoszenie budynków inwentarskich z prefabrykatów


O dwa miesiące krócej buduje się oborę z gotowych prefabrykatów w porównaniu do zwykłego sposobu murowania. Pozwala to nie tylko zaoszczędzać czas, ale też wcześniej wprowadzić do obiektu zwierzęta i rozpocząć produkcję. Zaś całościowe koszty budowy są porównywalne w obu systemach.

Mimo, iż my Polacy jesteśmy przywiązani do tradycyjnych sposobów budowania, współczesne budownictwo cechuje się rozwiązaniami systemowymi, które przyspieszają oraz upraszczają proces wznoszenia obiektów. Prefabrykowane elementy stają się coraz bardziej popularne również w budownictwie wiejskim. Tego typu systemy do stawiania obór, chlewni, kurników i stajni oferuje firma Precon z Warszawy.

Zasadniczą zaletą budowania z wielkowymiarowych elementów prefabrykowanych jest ograniczenie do minimum robót wykonywanych bezpośrednio na placu budowy. Ma to wiele zalet, przede wszystkim praca nie jest uzależniona od warunków atmosferycznych - ściany z elementów prefabrykowanych można montować niezależnie od pory roku. Zmniejszamy do minimum niebezpieczeństwo popełnienia błędów wykonawczych i użycia nieodpowiednich materiałów. No i ważny argument, że tempo budowy jest szybsze.

W najczęściej stosowanych systemach prefabrykacji w fabryce przygotowuje się wielkowymiarowe elementy ścian zewnętrznych i wewnętrznych, stropów, czy nawet więźby dachowej. Ściany już na etapie produkcji mają zaprojektowane „na miarę” otwory na drzwi, okna i przewody wentylacyjne. Po przewiezieniu na plac budowy szybko montuje się je w gotowy do wykończenia obiekt. Postawienie budynku w stanie surowym otwartym na uprzednio przygotowanych fundamentach trwa od jednego do tylko kilku dni. Po złożeniu całej konstrukcji natychmiast można przystąpić do zakładania instalacji, okien, wykańczania ścian i sufitów.

- Prefabrykowana przez naszą firmę ściana warstwowa składa się z dwóch żelbetonowych warstw o grubości 70 mm każda, połączonych ze sobą za pomocą łączników ze stali nierdzewnej – wyjaśnia Tomasz Twarowski z firmy Precon. - Istotnym faktem jest to, iż do prefabrykacji używamy specjalistycznego betonu B55, na ogół nie spotykanego na budowach. Wypełnienie przestrzeni pomiędzy płytami stanowi izolacja termiczna, którą jest styropian o grubości 120 lub 140 mm. Istnieje możliwość wyprodukowania ściany bez izolacji termicznej.

Zasadnicza różnica przy wykorzystywaniu prefabrykatów polega na tym, że nie ma potrzeby wylewania ławy fundamentowej pod budynek. Ściany opierają się na tzw. poduszkach betonowych o przekroju ok. 90x90cm ustawianych optymalnie co 600cm. Poduszki betonowe spełniają rolę fundamentów, więc muszą być posadowione na poziomie gruntu nośnego. Na tak przygotowanych poduszkach ustawiane są prefabrykowane elementy - stopy fundamentowe. Specjalnie przygotowane stopy – nazywane przez wykonawców siodłami, umożliwiają ustawianie w nich ścian. Poszczególne ściany łączone są ze sobą przez dociskanie z jednoczesnym wkładaniem pomiędzy nie uszczelki z wełny mineralnej w otulinie foliowej, zapobiegającej przenikaniu wilgoci i tworzeniu mostków termicznych. Dodatkowo uszczelki są od zewnątrz wzmacniane silikonem. Ustawione w ten sposób ściany są konstrukcją nośną budynku. Na nich więc można już oprzeć konstrukcję dachu. Podłoga jest wylewana na mokro, a ściany stanowią jej szalunek.

Istnieje również możliwość postawienia obory z prefabrykatów nie tworzących konstrukcji nośnej. Mówimy wówczas o budowie ścian wspartych o konstrukcję. Budowa rozpoczyna się od postawienia np. stalowej konstrukcji obiektu, a następnie wypełniamy ściany prefabrykatami ustawiając elementy ścian na stopach na zewnątrz słupów konstrukcyjnych. Dalsze prace przebiegają identycznie. Powierzchnia wewnętrzna i zewnętrzna ścian prefabrykowanych może być wykończona różnymi strukturami.

Barbara Klem

Fot. PRECON


Dane techniczne

standardowa długość ściany - 4,8m lub 6,0m

standardowa wysokość ściany - 2,8m

grubość ściany - 26cm

grubość izolacji termicznej - 12cm

ciężar - ok. 390kg/mkw

współczynnik przenikania ciepła - 0,34W/mkwK



Tomasz Twarowski, Precon:

Współczesna prefabrykacja pozwala na dowolne kształtowanie bryły budynku, gdyż ściany przygotowywane są indywidualnie na miarę każdego projektu. Tak więc współpracę z klientem rozpoczynamy od przygotowania projektu. Elementy ścian warstwowych produkowane są w różnych wymiarach w zależności od potrzeb oraz ilości i wielkości otworów okiennych i drzwiowych. Na tej podstawie przygotowujemy wycenę elementów i koszt ich transportu na plac budowy. Biorąc pod uwagę koszty zakupu samych materiałów ściennych, to te prefabrykowane okażą się droższe od małoformatowych elementów murowanych. Analizując jednak całą inwestycję (a tak powinien myśleć rolnik-inwestor), prefabrykacja okazuje się tańsza. Pozbywamy się bowiem ogromnych kosztów zakupu betonu i stali związanych z wylaniem ławy i fundamentu, jak tez wykonaniem wieńca. Odpadają nam koszty wynajmu systemów szalunkowych lub zakupu desek. No i jeszcze jeden argument – moim zdaniem bardzo ważny – obora jest gotowa dwa miesiące wcześniej, niż gdybyśmy ją murowali. A więc o te dwa miesiące wcześniej rolnik może wprowadzić do obory zwierzęta, rozpocząć produkcję i czerpać z niej zyski.


Zdaniem wykonawcy

Krzysztof Mroczkowski, Centrum Dociepleń Mroczkowski Łomża:

Współpracę z firmą Precon rozpocząłem dwa lata temu. Oczywiście podstawą było szkolenie i nadzór nad pierwszą prowadzoną przez mnie budową. Do dziś postawiłem w tym systemie już pięć obór. Na bazie swego doświadczenia mogę śmiało powiedzieć, że polecam rolnikom ten sposób budowania. Jest to przede wszystkim inwestycja szybsza. Szacuję, że czas budowy jest krótszy nawet o dwa miesiące w porównaniu z tradycyjnym murowaniem. Dla przykładu podam jedną z obór o wymiarach 74x30m. Jeden dzień zajęło nam wylanie stóp fundamentowych. Po związaniu betonu w również w jeden dzień zestawiliśmy ściany. Dla rolnika oznacza to mniejszy o ok. 25% wydatek na brygadę wykonawczą. Do tego dochodzą znacznie mniejsze ilości, a więc i koszty betonu i stali. Odpadają prace ziemne związane z wynajęciem koparki. Słyszę też pozytywne opinie inwestorów ze strony użytkowania obiektów. Ważne jest np. to, iż obory są obiektami o dużej wilgoci wewnątrz. Narażone na jej działanie ściany często „odpowiadały” odpadaniem płytek, kruszeniem się i odpadaniem tynku, czy farby. Tu do takich sytuacji nie dochodzi. Ściany wykonane są z specjalnego betonu B55, który nie rozwarstwia się. Naprawdę polecam.

Dodam, iż oferuję rolnikom kompleksową obsługę budowy obór i budynków inwentarskich pod klucz. Jest to szczególnie istotne, że jestem właścicielem hurtowni materiałów budowlanych, a więc rolnik nie musi się martwić o to gdzie i kiedy robić zakupy. Klienci powierzający nam całą inwestycję mają też u nas specjalne niskie ceny!


Zdaniem użytkowników

Agata Przeździecka, Lendowo Budy:

Nasz obora z przeznaczeniem na 150 krów została zbudowana z prefabrykatów. Zdecydowaliśmy się na to rozwiązanie z dwóch powodów: taka forma była tańsza, bo inwestycja realizowana była w czasie, gdy mocno zdrożały materiały budowlane. Po drugie bardzo liczyliśmy się z czasem. Zanim podjęliśmy decyzję - oglądaliśmy oborę budowaną w tym systemie u rolnika spod Ełku. On bardzo to rozwiązanie chwalił, a i nam się spodobało.

I tak jak budowa została rozpoczęta w sierpniu - pod koniec listopada stały już w niej jałoszki. Od końca budowy minęły dziś dwa lata. Naszej oborze po tym czasie „wystawiamy” szóstkę z plusem! Po zimie nie ma problemu z wilgocią, jest czyściutko, mury bardzo dobrze trzymają ciepło. Ogląda ją dużo rolników. Jest super do utrzymania, nie trzeba jej tynkować. Nawet teraz, gdy materiały budowlane staniały - to gdybym jeszcze raz miała podjąć decyzję – obora byłaby z prefabrykatów.


Zdjęcia.

Fot. PRECON









Bakterie do silosów


Podstawowym kryterium wyboru konserwantu nie powinna być jego cena, ale rodzaj rośliny do zakiszania i zawartość suchej masy w zakiszanym surowcu

Dodatki wspomagające zakiszanie są częścią procesu produkcji pasz objętościowych


To od hodowcy zależy, czy z tej samej zielonej masy zrobi kiszonkę dobrą, czy złą. Czy zbierze ją odpowiednio wcześnie, czy za późno. Czy prawidłowo ją przygotuje. Czy napełni silos w jeden, czy w kilka dni? Czy wreszcie zda się na przypadek, czy też będzie utrzymywał przebieg fermentacji pod kontrolą sprawdzonego zakiszacza.

Długoletnie badania krajowe i zagraniczne pozwoliły na stworzenie dodatków mikrobiologicznych tzw. inokulantów, pozwalających uzyskać znakomite i trwałe kiszonki, o wysokiej wartości pokarmowej. Dodatki te zawierają starannie wyselekcjonowane szczepy bakterii kwasu mlekowego (Enterococcus faecium, Lactobacillus casei, Lactobacillus plantarum, Pediococcus acidilacti itd.), które namnażają się bardzo szybko i zakwaszają środowisko. Dodatki te wspomagają naturalne procesy, zachodzące w zakiszanym materiale i ukierunkowują proces na fermentację mlekową, a nie np. na masłową. Dodatek konserwantu ma zapewnić stabilność i trwałość kiszonki w czasie jej wybierania i skarmiania. Jest to ważne w żywieniu krów o wysokiej wydajności, gdyż w obecnie zalecanych systemach żywienia bydło powinno mieć dostęp do paszy przez 24 godziny na dobę.

W ostatnich latach wzrosło zainteresowanie inokulantami zawierającymi szczep - Lactobacillus buchneri. Bakterie tego gatunku - oprócz kwasu mlekowego - wytwarzają kwas octowy i propionowy, które zapewniają stabilność kiszonek i są niezastąpione w przeciwdziałaniu wtórnej fermentacji, powodując przedłużenie tlenowej trwałości kiszonek po otwarciu zbiorników. Kiszonki sporządzone z dodatkami mikrobiologicznymi są smaczne i dlatego zdecydowanie chętniej pobierane są przez zwierzęta. Nie bez znaczenia jest również wpływ dodatków na poprawę wartości pokarmowej i strawności. Tego nie widać gołym okiem, ale widać w lepszym zdrowiu, apetycie i mlecznej wydajności krów. Są to preparaty zupełnie bezpieczne i ekologiczne, gdyż nie powodują zagrożenia dla człowieka i środowiska.

Inokulanty są bardzo łatwe w stosowaniu. Na przygotowanie roztworu roboczego wystarczy 1 kg dodatku rozpuścić w 100 litrach wody. Roztworem preparatu spryskujemy zakiszaną masę bezpośrednio w silosie lub podczas zbioru na polu. Na pryzmie (w silosie) polewamy roztworem kolejno ugniatane warstwy składowanej zielonki. Możemy w tym celu stosować opryskiwacz ręczny, po jego dokładnym umyciu. Do podawania preparatów mikrobiologicznych przy zbiorze zielonki na polu służy aplikatur umieszczony na sprzęcie zbierającym (sieczkarnia, prasa, przyczepa zbierająca).

W sprzedaży są również dostępne preparaty mikrobiologiczne z dodatkiem enzymów. Są to głównie enzymy celulolityczne, które rozkładają węglowodany złożone (włókno) do cukrów prostych, stanowiących pożywkę dla bakterii. Jednak ze względu na wysoką cenę nie są zbyt popularne wśród rolników.

Spotykane są też preparaty chemiczne, zawierające w swoim składzie kwasy organiczne (propionowy, mrówkowy, mlekowy, itd.) lub ich sole. Działają one selektywnie, gdyż hamują rozwój bakterii gnilnych, kwasu masłowego i grzybów, a jednocześnie nie ograniczają działalności bakterii kwasu mlekowego. Zaletą tych dodatków jest bardzo szybkie działanie, dlatego powinny być stosowane przede wszystkim przy zakiszaniu surowców trudnokiszących się, o małej zawartości suchej; masy. Mankamentem preparatów chemicznych jest korozyjne działanie kwasów na maszyny. Sprawia to, że odchodzi się stopniowo od ich stosowania.

Na rynku znajduje się wiele dodatków do kiszenia. Najpopularniejsze wśród hodowców są dodatki mikrobiologiczne. Należy pamiętać, że konserwant nie tuszuje błędów popełnionych w trakcie produkcji kiszonki. Dlatego ważne jest spełnienie następujących podstawowych warunków do przygotowania jakościowej kiszonki:

- odpowiedni termin zbioru zielonki na kiszonkę: trawy (okres kłoszenia lub krótko po nim), motylkowe (faza pączkowania);

- wysokość koszenia: 5-6 cm, żeby nie było zanieczyszczenia ziemią;

- prawidłowe podsuszenie przed kiszeniem: 30-40% s.m.;

- właściwe rozdrobnienie: 4-5 cm, a nawet 6 cm;

- szybkie napełnienie silosów: najlepiej w ciągu 1 dnia, max. 2 dni;

- dodatek konserwantu: ukierunkowuje proces zakiszania;

- dokładne ubicie zakiszanej masy;

- szczelne okrycie i obłożenie folii oponami lub workami z piaskiem;

- odprowadzenie wody opadowej.

Autor

Fot. B.Klem

Najbliżej ludzkich problemów

Od lat słyszy się o tym, że urząd sołtysa przeżywa kryzys. Braknie ludzi, którzy chcieliby go sprawować, w szczególności aktywnie. Dlaczego tak się dzieje? Skąd ten kryzys i w końcu czego potrzeba, by ta sytuacja uległa zmianie? Na te i inne pytania odpowiadają dwaj wyjątkowi sołtysi: Wiktor Antoniuk ze Złotnik i Jan Bruczko z Wojszek. Pierwszy z nich sprawuje swoją funkcję trzecią kadencję, a drugi – już czwartą.

Wiktor Antoniuk: - Wiele osób myśli, że jedynym obowiązkiem sołtysa jest zbieranie podatków, a tak naprawdę musi on zajmować się wszystkim. Dbać o wieś, informować mieszkańców o wszystkich wydarzeniach. To sołtysi powinni myśleć o inwestycjach na terenie wsi, takich jak na przykład budowa dróg.

- Co najbardziej utrudnia pracę sołtysom?

W.A.: - Właściwie sołtysi mają związane ręce. Na wiele rzeczy mogą tylko zwracać uwagę, słać pisma. Brak im stosownych uprawnień.

Jan Bruczko: - Jest jeszcze jedna kwestia – sołtys pozostał właściwie bez budżetu na swoją działalność. Kiedyś sołtysi mieli do dyspozycji pewne fundusze. Naszym zdaniem taki stan rzeczy powinien być przywrócony. Gdyby na ich działalność przeznaczyć jakieś środki, to znacznie ułatwiłoby wiele kwestii. Zaznaczam, że nie mówię teraz o jakiś potężnych funduszach, wręcz przeciwnie, mam na myśli pieniądze na raczej drobne rzeczy, choćby na wymianę rozbitej szyby. Teraz, nawet przy takich błahostkach, sołtysi muszą załatwiać kwestie w urzędach gminy.

W.A.: - Są też i inne problemy. W obecnej sytuacji mniejsze gospodarstwa rolne mają nikłe szanse przetrwania. Ludzie powinni mieć możliwości innego uzyskiwania dochodów. Przede wszystkim jednak szansa przetrwania należy się samym wsiom. Na przykład Złotniki z racji swego położenia są właściwie „sypialnią” miasta. Nie widzę w ty, nic złego. Tylko, że w gminach brakuje planów zagospodarowania. To z kolei uniemożliwia wiele kwestii, w ty budowę domów.

- Wiele osób pełniących społeczną działalność narzeka na zbędne procedury. Czy panom takie utrudnienia również stają na przeszkodzie?
J.B.: - Zdecydowanie tak. Weźmy jakiś prosty przykład: wsi potrzebny jest jakiś drobny przedmiot, choćby kosiarka. Sołtys nie może tak po prostu pojechać do sklepu i ją kupić, a następnie przedstawić w urzędzie gminy fakturę. Trzeba złożyć zamówienie, czekać na decyzję i dopiero wówczas udać się na zakupy. Gdyby sołtysi posiadali swoje fundusze byłoby łatwiej i szybciej.

To, co jeszcze mnie irytuje to gospodarka odpadami na wsi.
- Teoretycznie nie powinno być z tym problemu, bo każde gospodarstwo powinno być wyposażone w pojemnik na śmieci.
W.A.: - No tak, teoretycznie. A wiadomo jak jest. To kosztuje, a każdy chce oszczędzać. Tu nie ma miejsca na dowolność i wolną wolę. Tę kwestię wypadałoby rozwiązać w inny sposób. Moim zdaniem Rady Gmin powinny podjąć stosowne uchwały wprowadzające podatek. Zgromadzone w ten środki można by było przeznaczyć właśnie na rozwiązanie kwestii gromadzenia i wywozu nieczystości.

J.B.: - Potrzebna jest selektywna zbiórka odpadów. Będąc kilkakrotnie na Zachodzie miałem okazję podejrzeć jak oni rozwiązują ten problem i uważam te sposoby za bardzo dobre i sprawdzone. Sądzę też, że świetnie sprawdziłyby się na polskim gruncie. Tam ludzie mają worki na śmieci w różnych kolorach, przeznaczone na różnego typu odpadki. Wystarczyłoby, że samochód przyjeżdżałby przez wieś raz na dwa-trzy miesiące w oznaczonym dniu. Rolnicy w dogodnym miejscu przez ten czas gromadziliby śmieci w workach, a tego dnia wystawiali przy ulicy. I po problemie.

- Jakie plany na przyszłość?
W.A.: - Jestem w tej sytuacji, że wiele moich pomysłów zostało już zrealizowanych. To po pierwsze budowa remizy. Mimo przeszkód, udało się ją dokończyć. Z upływem czasu zagospodarujemy coraz większy teren wokół niej. Udało nam się m.in. przejąć miejscowy sklep, zrobiliśmy remont i wynajmujemy go. Na szczęście ludzie coraz częściej rozumieją, że to, co robimy, robimy dla siebie. A pomysłów do zrealizowania również pozostało wiele. Marzy mi się stworzenie u nas zalewu. Brakuje tu akwenu wodnego, a jego istnienie otwiera pewne możliwości.

J.B.: - Kiedy zostawałem sołtysem w miejscowej świetlicy brakowało niemal wszystkich szyb. Praktycznie nic się tam nie działo, a budynek niszczał. Chcemy przywrócić świetlicę do dawnej świętości.

- Dziękuję za rozmowę i życzę powodzenia


Rozmowę przeprowadziła Małgorzata Sawicka

Prowadzenie oceny użytkowej coraz popularniejsze

O metodach prowadzenia oceny użytkowej bydła z Adamem Kamińskim z białostockiego oddziału Polskiej Federacji Hodowców Bydła i Producentów Mleka rozmawiała Małgorzata Sawicka.

- Białostocki oddział Polskiej Federacji Hodowców Bydła i Producentów Mleka ma pod swoją opieką już 2 tys. podlaskich gospodarstw i zdąża do powiększenia tej ilości. To oznacza, że ocena wartości użytkowej bydła jest prze rolników uznana za ważną i potrzebną. Na czym to pokrótce polega?
- Realizacja zadań związanych z oceną wartości użytkowej bydła polega, na przeprowadzeniu próbnych udojów poprzez pracowników terenowych, zootechników oceny, czyli zmierzeniu ilości udojonego mleka i pobraniu prób od każdej krowy będącej pod oceną wartości użytkowej. Próby wraz z informacjami o każdej krowie spływają do siedziby oddziału gdzie poddajemy je analizie na zawartość tłuszczu, białka, laktozy, mocznika oraz komórek somatycznych. Rejestrujemy pełny rodowód zwierzęcia, pokrycia, wycielenia oraz jego wartość hodowlaną tj. przenoszenie uwarunkowaną genetycznie zdolność zwierzęcia do przekazywania cechy lub cech na potomstwo. Określamy również tzw. cechy funkcjonalne zwierzęcia tj. temperament i szybkość oddawania mleka.

- Proszę powiedzieć kilka słów o poszczególnych metodach prowadzenia oceny...
- Są trzy metody prowadzenia oceny. Oto one:
Metoda A4 - średnio co 4 tygodnie określana jest ilość udojonego mleka w ciągu doby od każdej krowy, pobierana jest reprezentatywna próbka mleka z udojów i określana zawartość jego składników, minimum 11 próbnych udojów w roku
Metoda AT 4- średnio co 4 tygodnie określana jest ilość udojonego mleka w ciągu doby od każdej krowy, na podstawie jednego próbnego udoju wykonywanego przemiennie w jednym miesiącu rano w drugim wieczorem, pobierana jest reprezentatywna próbka mleka z udojów i określana zawartość jego składników, minimum 11 próbnych udojów w roku ( metodę AT 4 stosuje się tylko w stadach o dwukrotnym doju w ciągu doby).
Metoda A8 - średnio co 8 tygodni określana jest ilość udojonego mleka w ciągu doby od każdej krowy, pobierana jest reprezentatywna próbka mleka z udojów i określana zawartość jego składników, 6 próbnych udojów w roku.

- Jakie dokładnie informacje zwrotne otrzymuje od zootechników rolnik?
- W ramach prowadzonej oceny Hodowcy bezpłatnie otrzymują dwa podstawowe raporty wynikowe oraz za niewielką opłatą mogą otrzymać 8 raportów uzupełniających (0,80 zł za wygenerowanie raportu i 0,20 zł za każdą stronę wydruku)
W raportach zawarte są informacje dotyczące wydajności mleka, tłuszczu, białka zawartości procentowej tych składników, liczbie komórek somatycznych oraz zawartości mocznika w mleku.
Hodowca za odpłatnością może zlecić wykonywanie dodatkowych raportów na podstawie, których przeprowadzi analizę cech płodności stada, zawartość komórek somatycznych. W postaci raportów określamy także wartość hodowlaną krów, liczebny stan młodego bydła i stan ogólny cieląt. Prowadzimy dokumentacje hodowlaną zwierząt będących pod kontrola użytkowości bezpośrednio w gospodarstwie hodowcy w postaci karty jałówki- krowy, jak i również prowadzimy system informatyczny, w którym zawarte są wszystkie informacje o danej krowie- oborze.

- W czym pomaga rolnikowi taka wiedza?
Pomaga hodowcom w zarządzaniu stadem poprzez rozsądna selekcje osobników żeńskich, staranny dobór rozpłodników, racjonalne żywienie, co ma spowodować uzyskanie jak największej produkcji ze stada, zaplanowanie jej a przez co uzyskanie jak najlepszego efektu ekonomicznego z prowadzonej produkcji.

- Niektóre mleczarnie wyróżniają rolników, którzy są pod opieką - Federacji...
- Tak, otóż niektóre mleczarnie widząc potrzebę oceny wartości użytkowej wprowadziły w swoich cennikach dopłatę do 1 litra skupowanego mleka od stad, w których jest prowadzona ocena. Prowadzenie oceny wartości użytkowej umożliwia hodowcom sprzedaż zwierząt hodowlanych po dużo wyższych cenach. Nasi hodowcy uczestniczą w Wystawach Hodowlanych, przez co reklamują swoje zwierzęta i gospodarstwa.


Jesteś tutaj: Strona główna Artykuły Porady