Podlaskie AGRO

Aktualności

Moje pole, moje druty


Słupy elektryczne na polach są zmorą rolników.

Służebność przesyłu - przedsiębiorstwo korzysta z gruntu, niech płaci


Słupy, transformatory, gazociągi, czy wodociągi biegnące przez grunt zmniejszają jego wartość użytkową i rynkową. W latach 40., 50., 60. i 70. instalacje tego typu umieszczano na tysiącach prywatnych działek, zazwyczaj bez pytania ich właścicieli o zgodę.

Zarówno wówczas, jak i obecnie to ograniczenie własności nieruchomości było źródłem wielu sporów, które znalazły zakończenie przed sądami powszechnymi, a nawet stanowiły przedmiot pracy Sądu Najwyższego. Ostatecznie nie wykluczył on możliwości uzyskania przez tzw. przedsiębiorstwa przesyłowe trwałych praw do cudzego gruntu w drodze ustanowienia służebności lub zasiedzenia nieruchomości gruntowej.

Ugruntowaniem tej linii orzecznictwa jest wprowadzenie w sierpniu ubr. instytucji służebności przesyłu - nowelizacja kodeksu cywilnego (Dz. U. z 1964 r., Nr 16, poz. 93 z późn. zm.) z dnia 30 maja 2008 r. (Dz. U. Nr 116, poz.731). Wyjaśnia ona część wątpliwości, jakie od lat wzbudza prowadzenie tzw. instalacji przesyłowych przez nieruchomości gruntowe.

Służebność przesyłu (art. 3051, 3052, 3053, 3054 kc.) jest prawem obciążającym nieruchomość, na której przedsiębiorca „przesyłowy” ma zamiar wybudować lub na której znajdują się wyżej wymienione urządzenia przesyłowe i polega ona na tym, że przedsiębiorca może korzystać z nieruchomości obciążonej, zgodnie z przeznaczeniem tych urządzeń.

Służebność będzie ustanawiana w drodze umowy między przedsiębiorcą, a właścicielem nieruchomości. Zgodnie ze znajdującymi tu zastosowanie przepisami kc. o przeniesieniu własności i o służebnościach gruntowych (art. 245 § 2 kc.) forma aktu notarialnego będzie wymagana przynajmniej dla oświadczenia właściciela, który prawo służebności ustanawia. Przepisy dopuszczają także zawarcie umowy z zastrzeżeniem warunku lub terminu.

Jeżeli jedna ze stron odmówi zawarcia umowy o ustanowieniu służebności przesyłu, a jest ona konieczna do korzystania z urządzeń przesyłowych, druga strona może wystąpić o ustanowienie służebności do sądu – za odpowiednim wynagrodzeniem dla właściciela nieruchomości. Do tej pory sądy, ustalając wynagrodzenie za bezumowne korzystanie z działki, zasądzały je według lokalnej stawki czynszu dzierżawnego. Wadą tej nowej regulacji jest brak określenia trybu szacowania wynagrodzenia za ustanowienie służebności przesyłu.

Ponadto zgodnie z nowym brzmieniem art. 49 kodeksu cywilnego, urządzenia służące do doprowadzania lub odprowadzania płynów, pary, gazu, energii elektrycznej oraz inne urządzenia podobne nie należą do części składowych nieruchomości, jeśli wchodzą w skład przedsiębiorstwa. Osoba, która poniosła koszty budowy tych urządzeń może żądać, aby przedsiębiorca, który przyłączył urządzenie do swej sieci, nabył ich własność, za odpowiednim wynagrodzeniem, chyba że strony w umowie postanowiły inaczej. Z żądaniem przeniesienia własności tych urządzeń może wystąpić także przedsiębiorca.

Jak to wszystko może wyglądać w praktyce? Będzie to zapewne ułatwienie dla inwestorów, którzy, aby szybciej uzyskać podłączenie, np. do sieci telefonicznej lub energetycznej, zmuszeni byli za własne środki wybudować linię lub przyłącze i następnie podarować je przedsiębiorstwu dostarczającemu prąd, TP SA itp. Częstą praktyką było, że w chwili włączenia tych urządzeń do sieci stawały się one własnością przedsiębiorcy, niezależnie od ewentualnych rozliczeń finansowych. Wybudowane na nieruchomościach urządzenia nieraz zmniejszają jej wartość użytkową i rynkową, a ich istnienie wiąże się też z innymi niedogodnościami związanymi chociażby z konserwacją. Obecnie jest to podstawą, by uzyskać choćby częściowe zadośćuczynienie za znoszenie tych uciążliwości.

Niestety służebność przesyłu nie rozwiąże problemu wszystkich właścicieli ziemi, na której linie przesyłowe istnieją od lat. Jeżeli urządzenia te postawiono ponad 30 lat temu, to przedsiębiorcy będą woleli stwierdzić zasiedzenie służebności przed sądem, niż ustanawiać ją odpłatnie.

Natomiast w stosunku do urządzeń posadowionych przed laty 10-u w grę może wejść przedawnienie roszczeń majątkowych, co uniemożliwi zarówno właścicielowi gruntu, jak i przedsiębiorstwu domaganie się ustanowienia służebności przed sądem.

W tej sytuacji jedynym wyjściem będzie dojście do porozumienia i zawarcie umowy, co nie zawsze będzie łatwe.

Czy służebność przesyłu się sprawdzi? Czas pokaże…

Monika Urban-Szmelcer

fot. T. Fiłończuk

Ryzyko na bocznym torze


Małgorzata Czaban (pierwsza z prawej) prowadzi w Studziankach gospodarstwo nastawione na produkcję mleka. Już od jakiegoś czasu zastanawiała się nad poprawą bezpieczeństwa we własnym gospodarstwie. Potrzebna jej była wiedza, co i jak pozmieniać, po k

Szkolenia na temat BHP w gospodarstwie rolnym


Teoretycznie każdy rolnik wie, co to znaczy pracować bezpiecznie. W praktyce brak czasu, pieniędzy, albo zwykłe lenistwo i zaniedbanie, sprawiają, że zasad BHP nie stosują. Wszyscy mówią, że warto, a jednak wielu w konkretnej sytuacji stawia na pośpiech i „łatwiznę”. Wielu też za to zapłaciło zdrowiem i życiem.

Dlatego właśnie Podlaska Izba Rolnicza zorganizowała cykl szkoleń poświęconych bezpieczeństwu pracy w gospodarstwie rolnym w województwie podlaskim. Odbywały się one od grudnia ubiegłego roku, a zakończyły w lutym, roku bieżącego. Do akcji włączyły się instytucje takie jak: Państwowa Inspekcja Pracy, Kasa Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego oraz Komenda Wojewódzka Policji. Wspólnymi siłami przedstawiciele tych instytucji starali się przekonać, że warto poczynić starania, by poprawić bezpieczeństwo swojej pracy.

Każdy sposób dobry

Od lat przedstawiciele tych instytucji tłumaczą, wyjaśniają, przekonują, że BHP w rolnictwie to nie jest zbędny balast. który musi być respektowany, ale zbiór zasad, które ułatwiają życie, a nieraz, po prostu pozwalają dłużej się nim cieszyć. Cieszyły się, ale zainteresowaniem rolników zorganizowane przez PIR szkolenia, o czym przekonaliśmy się goszcząc na jednym nich. Rolnicy chętnie na nie przyjeżdżali, byli aktywni, zadawali pytania.

Małgorzata Czaban, rolnicza ze Studzianek, przyjechała na spotkanie w Porosłach mimo natłoku obowiązków.

- Korzystam z każdej okazji, by się dokształcić - kiedy więc dowiedziałam się o tym szkoleniu, od razy zdecydowałam się wziąć w nim udział - tłumaczy kobieta. - To zawsze jakieś informacje, a wiedza w naszej pracy jest bardzo przydatna. Zależy mi na tym, żeby w miarę możliwości pracować w bezpiecznym gospodarstwie i chcę w swoim wprowadzić zmiany, by poprawić sytuację.

Takie spotkania to okazja, by po raz kolejny pokazać, że praca rolnika należy do grupy największego ryzyka - tu wypadki mogą się zdarzyć na każdym kroku. To okazja do tego, by przypomnieć, że kiedy rolnik wyjeżdża z gospodarstwa, jest takim samym użytkownikiem dróg publicznych, jak każdy inny i jego również obowiązują te same przepisy. To okazja do przekazania najnowszych statystyk, może trochę postraszenia - jak łatwo o wypadek, ale przecież jeśli chodzi o bezpieczeństwo - każdy sposób jest dobry.

Wypadków niemało, ale mniej

Może właśnie tego typu spotkania, a może konkursy, quizy dla dzieci z terenów wiejskich, a może zupełnie inne działania sprawiły, że sytuacja jest lepsza. Liczba wypadków zgłaszanych do KRUS-u od kilku lat systematycznie się zmniejsza. Analogiczna sytuacja jest z wypadkami śmiertelnymi (podczas gdy w 2004 roku - było ich w woj. podlaskim 17, tak w 2007 - zaledwie 6). Jednak jest jeszcze druga strona medalu. Bo choć tendencja jest spadkowa, sytuacja w woj. podlaskim nie wygląda „różowo”. Na tle kraju należymy do grona rekordzistów, ale tych niechlubnych. Wyższy niż „my” wskaźnik wypadkowości (wyliczany na podstawie liczby zgłaszanych wypadków) mają tylko trzy województwa - warmińsko-mazurskie, kujawsko-pomorskie i lubelskie.

Jako województwo prowadzimy też w rankingu na liczbę chorób zawodowych.

- W ubiegłym roku zgłoszono ich w województwie podlaskim aż 38 - podkreślił podczas szkolenia Krzysztof Kozioł z białostockiego Oddziału KRUS. - Większość ze zgłoszeń dotyczyło chorób odkleszczowych.

Ta informacja wzbudziła poruszenie wśród zebranych w Porosłach rolników. Większość nie wiedziała o tym, że choćby borielioza jest chorobą zawodową.

- My po prostu czasem pewnych rzeczy nie wiemy - mówili.

- I takie szkolenia są właśnie po to, by się dowiedzieć - podkreślił w odpowiedzi Bartłomiej Królik z Okręgowego Inspektoratu racy w Białymstoku.

Czyhające zagrożenia

Jak również po ty, by uzmysłowić rolnikom grożące niebezpieczeństwa. A tych jest niemało. Począwszy od nieporządku w obejściu, poprzez grząskie podwórko, oblodzone schody, brak barierek zabezpieczających na rusztach, wadliwe, stare drabiny, na niezabezpieczonych szambach skończywszy.

Przykładów drobnych modernizacji w gospodarstwie, które poprawiają sytuację, też nie brakuje. To choćby likwidacja lub oznakowanie progów, zabezpieczenie włazów barierką i płytą. Drabiny? Muszą być solidne - z porządnie umocowanymi szczeblami. Najlepiej jeśli mają zabezpieczenia antypoślizgowe. Ich stan trzeba co jakiś czas sprawdzać. Wszelkie schody i schodki - powinny mieć barierki. Drzwi - podpórki. Ale przede wszystkim w gospodarstwie bezwzględnie powinien być porządek. Doskonale znany jest przykład rolnika, który wybił sobie zęby o grabie, których nie chciało mu się odnieść na miejsce.

Nie mniej ważne od tego, w jakich warunkach pracujemy - jest to jak pracujemy. Oto garść złotych zasad, które „wyłapaliśmy” na szkoleniu PIR.

wszelkie prace w zbiornikach należy wykonywać zespołowo oraz używać mocnej liny zabezpieczającej

zamiast przenosić ładunki, lepiej je przewozić. Jeśli to niemożliwe - dźwigajmy ciężary w sposób bezpieczny, przy właściwej postawie

sprzęt mechaniczny powinien być sprawny,. używany zgodnie z przeznaczeniem

przy transporcie - należy pamiętać o drabinach pozwalających zejść z ładunku

ładunek powinien być rozmieszczony równomiernie

ciągnik z przyczepą powinien być podczas postoju, zabezpieczony przez samoczynnym ruszeniem

maszyny nie powinny być transportowane w szerokości roboczej

transport osób jest możliwy tylko w przeznaczonych do tego miejscach, a nie na błotnikach, zaczepach itp.

W gospodarstwie jest niebezpiecznie, ale poza nim również. Każdy rolnik to użytkownik pojazdów mechanicznych, a także dróg publicznych, a więc obowiązują go przepisy Kodeksu Drogowego. Tak więc - bezpiecznej pracy i... szerokiej drogi.

Małgorzata Sawicka


fot. S. Rutkowski

Wspólna sprawa czterech partnerów


Przedstawiciele Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku, Okręgowego Inspektoratu Pracy w Białymstoku, Podlaskiej Izby Rolniczej oraz Kasy Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego – Oddział w Białymstoku podpisali deklarację współpracy.

Porozumienie na rzecz poprawy bezpieczeństwa i higieny pracy w gospodarstwach rolnych


- Każda inicjatywa, która wpływa na zwiększenie bezpieczeństwa w gospodarstwach rolnych jest bardzo cenna. Bo za każdym wypadkiem kryje się czyjeś zdrowie lub życie.

Słowa te padły podczas spotkania czterech organizacji, które podpisały porozumienie, by razem jeszcze lepiej i skuteczniej działać na rzecz poprawy bezpieczeństwa i higieny pracy w gospodarstwach rolnych. Od 18 lutego 2009 Komenda Wojewódzka Policji w Białymstoku, Okręgowy Inspektorat Pracy w Białymstoku, Podlaska Izba Rolnicza oraz Kasa Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego – Oddział w Białymstoku będą dokładały starań, by przez wspólne inicjatywy podnosić skuteczność swoich działań.

Porozumienie to tylko pewnego rodzaju formalność, bo po pierwsze wszystkie te instytucje już zajmują się kwestią prewencji w zakresie wypadków przy pracy w rolnictwie, a po drugie to nie pierwsza ich inicjatywa. Wspólnymi siłami zorganizowali cykl szkoleń na podlaskich rolników (o inicjatywie na kolejnej stronie).

Pomysłów na współpracę jest kilka. Wiadomo, że będą kolejne szkolenia, bo te już zakończone spotkały się z dużym zainteresowaniem. Frekwencja, jak i aktywność rolników była dowodem, że właściwie wybrano tematykę.

Na tym jednak nie koniec. Organizacje będą wymieniać się materiałami, wiedzą, razem organizować konkursy, czy pogadanki w szkołach, popularyzować wiedzę związaną z bezpieczeństwem pracy. Jednym słowem robić wszystko, by było bezpieczniej.

- Co prawda od kilku lat spada liczba zgłaszanych wypadków, ale jest to spadek niewielki – podkreśla Barbara Sołomiewicz. – Do tego więcej jest wypadków śmiertelnych. To jest dodatkowy impuls by współprace między nami zacieśniać. Życzę, by współpraca te układała się jak najlepiej.

- Główny Inspektor Pracy kładzie nacisk na bezpieczeństwo w rolnictwie, mimo, że inspektorzy nie mogą kontrolować gospodarstw indywidualnych – podkreślił Dariusz Siwczyński, Okręgowy Inspektor Pracy w Białymstoku.

A przecież rolnicy to także użytkownicy dróg, użytkownicy, którzy również biorą udział w wypadkach drogowych. Dlatego tak nieodzowna jest współpraca z policją. Bo tak jak podkreślił, obecny na spotkaniu, zastępca Komendanta Podlaskiej Policji, pierwszym zadaniem Policji jest prewencja, a dopiero w drugiej kolejności ściganie przestępców.

- Jeśli tych czterech partnerów połączy swoje siły, to efekty wspólnej pracy powinny być większe – podsumowała Bogumiła Roszczyk-Parzych, członek zarządu Podlaskiej Izby Rolniczej.

Małgorzata Sawicka

Fot. Bartłomiej Królik, OIP Białystok

Bagny - „Wsi spokojna, wsi wesoła”


Stanisław Łapciuk, który odebrał nagrodę w imieniu sołectwa Bagny żartował, że nieprzypadkowo realizowana przez nich inicjatywa prezentowana była jako pierwsza (decydowała o tym kolejność alfabetyczna - przyp. aut.) i pokreślił, że w przygotowaniu są

Nagrodzono najciekawsze inicjatywy realizowane na terenach wiejskich


Niemal 60 inicjatyw zgłoszono do konkursu „Inicjatywa Sołecka Roku 2008”. Wygrała jedna - realizowana na terenie sołectwa Bagny. Jednak wszystkim inicjatorom należą się słowa pochwały.

Tematyka zgłoszeń pokazała, że pomysłowość liderów nie zna granic. Mieszkańcy wsi wspólnymi siłami zrealizowali wiele inicjatyw: wyremontowano wiele pomieszczeń, które teraz mogą pełnić rolę świetlic, zbudowano boiska sportowe, zagospodarowane place, zorganizowano wypoczynek dzieciom, przywrócono wiele pięknych tradycji.

Wszystkie zgłoszenia oceniane były przez Kapitułę konkursu, pod przewodnictwem Roberta Tyszkiewicza. Z tego grona wyłoniono 6 najciekawszych - jedną nagrodzono, a 5 pozostałym przyznano wyróżnienia. Uroczystość wręczania nagród odbyła się 2 lutego w Urzędzie Wojewódzkim w Białymstoku.

Zwycięskie sołectwo Bagny w gminie Dąbrowa Białostocka składa się z 51 gospodarstw. Mieszkający tam rolnicy ukierunkowali produkcję na hodowlę bydła mleczno-mięsnego. Na terenie sołectwa działa Stowarzyszenie „Placówka”, zarejestrowane w 2002 roku z inicjatywy Rady sołeckiej. Stowarzyszenie to przejęło i prowadzi sześcioklasową szkołę publiczną, ale nie tylko. Z inicjatywy tej organizacji m.in. powstał plac zabaw, wiata na drewno i garaż na rowery przy szkole, zdobyte zostały fundusze na kilka projektów, jak choćby „W zdrowym ciele, zdrowy duch” - mający na celu propagowanie zdrowego stylu życia.

W imieniu sołectwa nagrody odebrał jeden z liderów: Stanisław Łapciuk

- Jest mi niezmiernie przyjemnie, że zostaliśmy wyróżnieni - powiedział. - Chcę podkreślić, że nasze działania, zakończyły się sukcesem, również dzięki dobrze układającej się współpracy z władzami samorządowymi oraz Zespołem Doradztwa Rolniczego pod kierownictwem Stanisława Jaroszewicza.

Podkreślił też, że stowarzyszenie nie zamierza spoczywać na laurach, a wprost przeciwnie: jego członkowie są w trakcie opracowywania kolejnych przedsięwzięć.

Organizatorzy konkursu: Wojewoda Podlaski, Marszałek Województwa Podlaskiego, Podlaski Ośrodek Doradztwa Rolniczego, powołali go do życia w celu promowania inicjatyw podejmowanych przez mieszkańców wsi, rady sołeckie, organizacje pozarządowe czy sołtysów , które najlepiej integrują lokalną społeczność.

- Aktywność społeczności lokalnej zasługuje na szczególną naszą uwagę i uznanie - mówi Maciej Żywno Wojewoda Podlaski. - To dzięki inicjatywom podejmowanym przez małe społeczności zmienia się otaczająca nas rzeczywistość. Każda aktywność podjęta dla dobra i rozwoju społeczności wpływa korzystnie na jej funkcjonowanie. Wspólne działania zacieśniają więzi społeczne, dają poczucie przynależności do grupy i przede wszystkim rozbudzają poczucie odpowiedzialności za to, co dzieje się i jak wygląda miejscowość, w której mieszkamy.

Dużą rolę w realizacji przedsięwzięć odgrywają sołtysi bądź inni miejscowi liderzy. Tak szeroko prowadzona działalność możliwa była dzięki uczestnictwu sołectw w wielu projektach.

- Wspólne działania na rzecz lokalnego środowiska potrzebują liderów - twierdzi Sławomir Gromadzki Dyrektor Podlaskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Szepietowie. - Inicjatywa Sołecka to konkurs, który daje możliwość wypromowania przywódców i ich małych społeczności, co może być dobrym przykładem dla innych.

Małgorzata Sawicka

fot. Rutek Chief

W konkursie wyróżnione zostały także sołectwa:

Guzy w gminie Knyszyn

Lipina w gminie Sokółka

Oszkinie w gminie Puńsk

Winna Poświętna w gminie Ciechanowiec

Załuki-Podzałuki w gminie Gródek.


Uroczystość wręczania nagród była okazją do zrobienia wspólnego zdjęcia liderom wszystkich wyróżnion

Udój na okrągło


Jak to w nowoczesnym gospodarstwie, podwórko jest zadbane i czyściutkie.

Nowa inwestycja w gospodarstwie Krzysztofa Banacha w Kalinowie

Nazwisko Krzysztofa Banach w branży mlecznej jest doskonale znane. To przede wszystkim przedsiębiorczy rolnik, świetny menadżer własnego gospodarstwa, a także społecznik. Od lat pełni m.in. funkcje prezesa Podlaskiego Związku Hodowców Bydła i Producentów Mleka. Wśród tych wszystkich zajęć znajduje czas na ciągły rozwój gospodarstwa. Właśnie jest w trakcie uruchamiania kolejnej inwestycji - hali udojowej typu karuzela.

Nowa twarz” gospodarstwa

Tradycje gospodarstwa w Kalinowie sięgają wielu lat i poprzednich pokoleń. Bowiem już rodzice Pana Krzysztofa byli nowoczesnymi rolnikami, którzy bardzo szybko zrezygnowali z ręcznego doju na rzecz dojarek konwiowych. Od kiedy w 1982 roku Pan Krzysztof przejął gospodarstwo nastąpiły kolejne daleko idące zmiany.

Przez lata pracy znacznie zwiększony został areał gospodarstwa, wraz z nim zwiększała się ilość segmentów obory. Obecnie rolnik ma na własność ok. 160 ha, dzierżaw - kolejne 40. Rzecz jasna gros upraw to kukurydza, jest też kilkadziesiąt hektarów pszenżyta, a poza tym, łąki, trawy z lucerną.

Przybyło”też stada. Obecnie samych krów dojnych jest 160. A wszystkie te inwestycje poprowadzone zostały w sposób bezpieczny, bez przeinwestowania, systematycznie.

Bo jak podkreśla Krzysztof Banach, przeinwestowanie to największy wróg gospodarstwa. Lepiej rozwijać je powoli i systematycznie, ale bezpiecznie - bez gigantycznych kredytów spędzających sen z powiek.

Pomysł na kryzys

Pan Krzysztof ma też szczęście być członkiem Spółdzielni Mleczarskiej w Piątnicy, która w tej trudnej, kryzysowej sytuacji, płaci najlepsze ceny w kraju swoim dostawcom mleka. Średnio to ok. 1,40 zł za litr.

- Podczas gdy koszt wyprodukowania litra mleka w moim gospodarstwie to ok. 86-87 groszy - mówi gospodarz - Łatwo policzyć, że sytuacja nie jest zła. Ale przecież w kraju są gospodarstwa, w których koszt wyprodukowania litra surowca jest znacznie wyższy niż u mnie, a płaci im się poniżej złotówki. Dlatego jako Związek poszukujemy metod trwałej poprawy sytuacji producentów mleka. A szansę na to widzimy w konsolidacji spółdzielni w zakresie wspólnej sprzedaży.

Dzisiejsza postawa pana Krzysztofa, ale i metody racy to owoc lat doświadczenia. W ich wyniku jego nazwisko w branży i poza nią jest znane, ma na swoim koncie nie lada osiągnięcia hodowlane. Corocznie swoje zwierzęta wystawia na najbardziej prestiżowych polskich wystawach. Ma pierwszego i trzeciego byka w wycenie.

Kiedyś to gospodarstwo Banacha słynęło z krów o najwyższej wydajności w kraju, ale teraz inna jest koncepcja hodowlana. Dziś pilnuje się by była ona na poziomie 8-9 tysięcy.

- Czasy, kiedy goniłem za wydajnością krów, dawno minęły - mówi rolnik. - Dla mnie liczy się to, co zostaje w kieszeni, mój zysk, a nie bicie rekordów. Dlatego prowadzę gospodarstwo, by zapewnić krowom długowieczność i jak najdłuższa wydajność na poziomie 8-9 tysięcy.

Wszystko kręci się wokół karuzeli

Najnowszą inwestycją w gospodarstwie jest montaż hali udojowej typu karuzela firmy Westfalia. Hala będzie w stanie obsłużyć jednocześnie 28 krów. Dla osoby obsługującej jest bardzo wygodna.

- Myślę, że jak na moje stado, udój potrwa 1,10 ha - ocenia rolnik. - To niewiele.

Konstrukcja karuzeli polega na tym, że krowy wprowadzane są na ruchomą platformę, dzięki czemu dojarz może pozostać w jednym miejscu. Kolejna zaleta zastosowanego systemu polega na tym, że oporne w doju krowy są zatrzymywane przez bramkę i pozostają na miejscu, aż do dokończenia doju.

Zanim podjęta została decyzja o montażu karuzeli, pan Krzysztof dokładnie zapoznał się z innymi rozwiązaniami funkcjonującymi na rynku. W tym z robotami udojowymi. Koszt montażu, eksploatacji, czas doju - te i inne czynniki sprawiły, że nie zdecydował się na nie.

- Przy takim rozwiązaniu krowy muszą mieć właściwie idealne wymiona, a pomoc człowieka przy dojeniu i tak jest potrzebna - wystarczy choćby, że zwierzę zerwie kubki udojowe - podkreśla Banach.


Małgorzata Sawicka

fot. S. Rutkowski



Stado Banacha liczy sobie obecnie 160 krów dojnych. To prawdziwy gigant wśród podlaskich gospodarstw

Już wkrótce otwarcie nowego „cacka” pana Krzysztofa - hali udojowej typu karuzela.
Jesteś tutaj: Strona główna Artykuły Aktualności