Podlaskie AGRO

Aktualności

Realizacja programu Nowe Horyzonty 2

Aż pięć razy więcej osób niż było dostępnych miejsc zgłosiło się do programu Nowe Horyzonty 2. To program nastawiony na reorientację zawodową rolników z woj. podlaskiego. Obecnie przeprowadzane są szkolenia.
To już druga edycja programu i nie zapowiada się, żeby na tym się skończyło.
Popularność programu świadczy o tym, że jest on bardzo potrzebny – mówi Michał Skarżyński z Białostockiej Fundacji Kształcenia Kadr, kierownik projektu. - Dlatego sądzę, że kolejna jego edycja będzie miała miejsce.
Najpierw odbyła się rekrutacja, podczas której nie tylko stworzono listę uczestników przyszłych szkoleń, ale również rozpoznano rzeczywiste potrzeby rolników w poszczególnych powiatach. Niestety, nie wszystkie osoby, które zgłosiły się na rekrutację, będą miały szansę wziąć udział w szkoleniach.
W projekcie miało wziąć udział 1080 osób, a zgłosiło się 5 tysięcy - podkreśla Skarżyński. - Jednak tym osobom, które nie zostały zakwalifikowane do szkoleń, nie zamykamy do nich drogi., Sądzę, że jeśli uruchomiony zostanie nowy program, to zamiast przeprowadzać kolejną rekrutację, skorzystamy z już istniejącej „listy rezerwowej”.
Wysoka liczba chętnych to również efekt współdziałania Fundacji z samorządami lokalnymi, jak i sołtysami poszczególnych wsi.
Obecnie realizowane są szkolenia grupowe. Ma być ich w sumie 70. Część z nich przeprowadzi Podlaski Ośrodek Doradztwa Rolniczego, część Białostocka Fundacja Kształcenia Kadr, a pozostałe – wyłonieni przez BFKK inni wykonawcy.
Na bezpłatnych kursach rolnicy będą mieć okazję dowiedzieć się wszystkiego m.in. o turystyce wiejskiej, opiece nad dzieckiem, osoba starszą, obsłudze komputera, uzyskać prawo jazdy kat. C, jak i zdobyć wiele innych umiejętności.
- Zależy nam na tym, by ta wiedza dała taki efekt, by osoby biorące udział w szkoleniach mieli szansę na znalezienie pracy poza rolnictwem.

sam

Imprezy Związku Gmin Wiejskich Województwa Podlaskiego

Z Mirosławem Lechem, wójtem gminy Korycin i przewodniczącym Związku Gmin Wiejskich Województwa Podlaskiego rozmawia Małgorzata Sawicka

- Mnóstwo odwiedzających, znikające w ciągu kilku godzin podlaskie przysmaki – tak wyglądały imprezy organizowane przez Związek Gmin Wiejskich Województwa Podlaskiego m.in. w Warszawie. Było ich zaledwie kilka, a już zyskały sobie renomę. Pomysł na zorganizowanie festynów podlaskich producentów żywności tradycyjnej, rzemieślników itd. sprawdził się znakomicie. Czy w tym roku będą kolejne?
- Tak, już jest ustalona pierwsza data. Wiadomo na pewno, że jedna z imprez odbędzie się 3 czerwca w Warszawie. Negocjujemy też i inne terminy. Chcielibyśmy również powtórzyć ubiegłoroczną imprezę, która odbyła się w Wilnie. Mieliśmy wówczas obawy, co do jej powodzenia, ale to, co zastaliśmy na miejscu, mile nas rozczarowało. Mieszkańcy Wilna i okolic bardzo serdecznie nas przyjęli.

- Jak pan wspomina poprzednie imprezy?
- Bardzo dobrze. „Warszawa” ciągle dzwoni i pyta, kiedy będą kolejne. Muszę się pochwalić, że podczas jednej imprezy przez nasze stoiska przewija się ok. 50 tys. osób. Dzieje się to z korzyścią dla obu stron – kupujących i uczestników. Nie tylko producenci tradycyjnej żywności, ale i przedstawiciele branży turystycznej, jak i rzemieślniczej znajdują tam dobry rynek, nawiązują znajomości, które później owocują. W efekcie smakołyki z woj. podlaskiego można już kupić na terenie właściwie całej Polski.

- Podczas tych imprez można nie tylko kupić podlaskie smakołyki...
- Oczywiście. Staramy się, żeby promowane było całe Podlasie. Tak więc pokazujemy rynek podlaskiej agroturystyki, nasze rzemiosło. Jednocześnie w trakcie imprez cały czas funkcjonuje scena muzyczna. Występują na niej folklorystyczne podlaskie zespoły.

- Jest to więc również szansa, by w ten sposób przyciągnąć na teren naszego województwa turystów.
- Już tak się dzieje. Gdziekolwiek jesteśmy – spotykamy się z dużą życzliwością. Również byłych mieszkańców Podlasia, którzy dzięki naszym imprezom, jak mówią, często przypominają sobie dzieciństwo. Imprezy, przez nas organizowane, to również sposób, by zmienić w Polsce wizerunek Podlasia, który jak na razie nie jest zbyt pozytywny. Nasze województwo postrzegane jest często jako gorsze, kojarzone jest z prymitywizmem. A przecież jest zupełnie inaczej. Jesteśmy równie nowocześni, jak mieszkańcy innych województw. Weźmy pod uwagę choćby branżę mleczarską. Pod tym względem od podlaskich rolników może się uczyć Europa. Jednocześnie na terenie woj. podlaskiego zachowało się wiele tradycji. Mieszkańcy Europy zachodniej mogą już tylko powspominać. Moim zdaniem to znakomite połączenie.

- A jak jest pod względem ilości uczestników? Przybywa chętnych do promowania swoich produktów i umiejętności?
- Ciągle wzrasta ilość uczestników. Za każdym razem pojawiają się nowe stoiska. Wzajemnie uczymy się od siebie, jak atrakcyjnie je przygotować.
- Dziękuję za rozmowę

Cła antydumpingowe na truskawki

Zaledwie w październiku ubiegłego roku zostały wprowadzone cła antydumpingowe na mrożone truskawki z Chin, a już się mówi o ich zniesieniu. To bardzo zły sygnał dla polskich producentów tych owocó w, dla których ostatnie lata były bardzo niekorzystne pod względem finansowym.
Polska jest największym producentem truskawek w Europie. W woj. podlaskim gro plantatorów pochodzi z okolic Korycina. Tam też corocznie organizowane są Ogólnopolskie Dni Truskawki. Święto to znane w całym kraju, w ubiegłym roku odbyło się już po raz jedenasty. I choć ani truskawek, ani uczestników nie zabrakło, to nastroje producentów nie były już tak radosne.
Ich sytuacja z roku na rok stawała się coraz gorsza. Jedną z przyczyn było importowanie tanich mrożonych owoców z Chin. Dlatego powstał plan wprowadzenia cen zaporowych na ten produkt.

Miały być na stałe
O cła wnioskowały polskie firmy zajmujące się produkcją mrożonych truskawek, zrzeszone w Unii Polskiego Przemysłu Chłodniczego.
Wprowadzenie ceł było poprzedzone dziewięciomiesięcznymi działaniami. Ostatecznie 19 października ubiegłego roku weszły one w życie. Ich wysokość ustalono na poziomie 34,2 procent. Jednak są to tylko cła przejściowe. Po ich wygaśnięciu powinny być przedłużone na okres 5 lat. Miało to nastąpić po 18 marca tego roku.
Jednak według nieoficjalnych informacji Polskiego Portalu Rolnego może być z tym problem. Jak podaje Portal „istnieje duże prawdopodobieństwo nie rekomendowania przez Komisję Europejską wprowadzenia ostatecznych środków antydumpingowych w imporcie truskawek mrożonych z Chin”.
W zasadzie to trudno ocenić działanie tych ceł ochronnych skoro nie obowiązywały jeszcze przez cały sezon - mówi Jan Bojarzyński, plantator truskawek Rudki k. Korycina. - Jednak mimo wszystko sądzę, że w jakimś stopniu chroniłyby produkcję polskich truskawek.

Nie brakuje problemów
Jan Bojarzyński ma 4-hektarową plantację truskawek i ciągle jeszcze z niej nie rezygnuje. Jak długo – sam tego nie wie.
Gdyby jeszcze nie było innych problemów – mówi Bojarzyński. - Tymczasem jest ich całe mnóstwo. Przede wszystkim brakuje ludzi do pracy przy zbiorze truskawek. A brakuje ich bo po prostu nie z czego płacić. Skoro kilogram truskawek kosztował w ubiegłym roku 2-2,50 zł.
Do pracy przy zbiorze tych owoców trudno było również o pracowników ze wschodu. Ich sytuacja materialna uległa takiemu polepszeniu, że niechętnie godzą się na zarabianie w Polsce.
Nic więc dziwnego, że coraz więcej plantatorów rozważa zrezygnowanie z produkcji truskawek. Jednak, jak podkreśla Bojarzyński, nie jest to takie proste. Przestawienie się na jakikolwiek inny kierunek produkcji wymaga inwestycji, które są bardzo kosztowne.

Małgorzata Sawicka

Rehabilitacja dzieci rolników w 2007 roku

Do końca marca można składać wnioski na turnusy rehabilitacyjne dla dzieci rolników. Wyjazdy odbędą się w czasie letnich wakacji, każdy trwa 21 dni. Odpłatność dla rodziców to zaledwie 200 zł.
Program rehabilitacji leczniczej prowadzony jest w zakresie: wad i chorób układu ruchu oraz układu oddechowego.
Aby dziecko mogło skorzystać z takiego wyjazdu – przynajmniej jedno z rodziców lub prawnych opiekunów musi podlegać ubezpieczeniu społecznemu rolników lub tez pobierać emeryturę bądź rentę rolniczą. Ponadto dziecko musi być samodzielne, a jego wiek powinien wynosić od 7 do 15 lat (nieukończone 16 lat).
Warunkiem skierowania na turnus rehabilitacyjny jest dostarczenie do Oddziału Regionalnego Kasy Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego w Białymstoku „Wniosku o skierowanie na turnus rehabilitacyjny organizowany przez KRUS” wystawionego przez lekarza podstawowej opieki zdrowotnej lub lekarza specjalisty.
Pierwszeństwo w skierowaniu na turnus rehabilitacyjny mają dzieci, na które rodzice otrzymują zasiłek pielęgnacyjny. Osoby, które uczestniczą w turnusach rehabilitacyjnych ubezpieczone są od nieszczęśliwych wypadków. Ubezpieczenie obejmuje pobyt na turnusie wraz z dojazdami.
Wyjazd dzieci odbywa się spod siedziby KRUS-u. Podróżują one autokarem, za który również muszą zapłacić rodzice. Odpłatność za przejazd ustalana jest na podstawie cen biletów PKS i PKP drugiej klasy – a ewentualną różnicę pokrywa KRUS.

Osoby zainteresowane skierowaniem dziecka na turnus rehabilitacyjny, powinny skontaktować się telefonicznie lub zgłosić się do Oddziału Regionalnego KRUS w Białymstoku lub najbliższej Placówki Terenowej po druk „Wniosku o skierowanie dziecka na turnus rehabilitacyjny”.
Wszelkich informacji udzielamy pod numerem telefonu: 085 7497318.
W 2007r. OR KRUS w Białymstoku posiada miejsca na turnusy rehabilitacyjne :
dla dzieci ze schorzeniami układu ruchu – w Centrum Rehabilitacji Rolników KRUS w Horyńcu Zdroju, w terminie 15.07-04.08.2007r.
dla dzieci ze schorzeniami układu oddechowego – w Zakładzie Rehabilitacji Leczniczej „Dukat” w Dąbkach, w terminie 23.06-13.07.2007r.

(sam)

Podlaskie produkty tradycyjne

Produkowane w woj. podlaskim sery, chleby, wędliny chętnie kupowane są na jarmarkach i festynach. Trudno je jednak nabyć poza tymi miejscami. W stolicy województwa nie ma miejsca, gdzie mogłyby być sprzedawane w odpow iednich warunkach.
Krystyna i Andrzej Łukaszuk z Gorszczyzny koło Korycina od lat zajmują się produkcją tradycyjnego sera korycińskiego. Prz ed czterema laty doprowadzili do założenia zrzeszenia producentów tego przysmaku. Dziś na ich „koncie” jest nie tylko kilka prestiżowych nagród (m.in. Perła, Marka Roku), ale też sukces związany z promocją sera korycińskiego. Państwu Łukaszukom, jak i innym producentom tego smakołyku na sercu leży problem jego sprzedaży. Jak na razie ser koryciński można w Białymstoku znaleźć co najwyżej na targowisku, gdzie panują warunki mało odpowiednie do jego sprzedaży.
- Latem jest mniej kłopotu – mówi Andrzej Łukaszuk. – Jeździmy na festyny i jarmarki. Są też i ludzie, którzy przyjeżdżają po ser bezpośrednio do nas.
Trudniej jest o sprzedaż poza tymi okazjami. Zdaniem pana Andrzeja i jego żony świetnym rozwiązaniem byłoby uruchomienie w Białymstoku specjalnego miejsca do handlu tego typu produktami.
- Można sery i inne produkty sprzedawać za pośrednictwem np. sklepów z żywnością ekologiczną jednak, moim zdaniem, najlepiej jest, gdy handel prowadzony jest bezpośrednio przez producentów – mówi Andrzej Łukaszuk.
- Wiemy, jak obchodzić się z serem, chętnie doradzamy klientom, dajemy im możliwość skosztowania różnych jego gatunków – dodaje jego żona.
Kilka lat temu Mirosław Lech, wójt gminy Korycin i jednocześnie prezes Związku Gmin Wiejskich Województwa Podlaskiego wystąpił z inicjatywą, by w Białymstoku uruchomić miejsce, w którym przysmaki z Podlasia mogłyby być kupowane. Pomysł ten nie spotkał się z zainteresowaniem władz stolicy województwa. Dlatego wójt uruchomił na terenie gminy, którą włada, trzy specjalne wiatraki, służące do sprzedaży sera korycińskiego. Jednak, po pierwsze, prowadzi się w nich handel tylko sera (skądinąd smakowitego), po drugie producentom przysmaków zależy na uruchomieniu sprzedaży w Białymstoku. Czy jest na to szansa?
- Jeśli teraz pojawi się inicjatywa ze strony miasta, to oczywiście jesteśmy za tym, by takie miejsce zorganizować, ale już na innych zasadach – mówi Mirosław Lech. - Kilka lat temu byliśmy gotowi, by przygotować takie targowisko we wskazanym miejscu, teraz moglibyśmy pomóc przy jego tworzeniu. Sprawa jest otwarta.
Jak podkreśla, jest zainteresowanie tą kwestią ze strony miasta.
- W jego interesie jest, by zarówno mieszkańcy Białegostoku mieli możliwość kupna podlaskich przysmaków, jak też żeby turyści wiedzieli o takim miejscu, co mogłoby ich skłonić do odwiedzenia miasta – dodaje.

Małgorzata Sawicka
Jesteś tutaj: Strona główna Artykuły Aktualności