Podlaskie AGRO

Hodowla

My się zimy nie boimy!


Zwierzętom rasy szkockiej górskiej nie straszna zima i śniegi

Jeśli w mroźne dni zobaczycie państwo na pastwisku gromadę niewielkich rozmiarów włochatych krów, z pewnością będą to highlandy


Hu!Hu! Ha! Nasza zima zła! Szczypie w nosy, szczypie w uszy, Mroźnym śniegiem w oczy prószy, Wichrem w polu gna!” - pisała Maria Konopnicka. Śniegi, zawieje i mróz wszystkim nam w tym roku doskwierają. Są jednak zwierzęta, którym zimowe dni są nie straszne, a wręcz przeciwnie. To bydło szkockie górskie - czyli highlandy.

To naprawdę niesamowity widok. Gromada rudych, czarnych i siwych, owłosionych zwierzaków, dumnie brodzących w śniegu, jakby niby nic. Na pierwszy rzut oka bardziej przypominają bizony niż krowy. A wśród nich damy - Mildred, Lucinda, Gloria.

Na Podlasie przyjechały z Niemiec, z gospodarstwa ekologicznego, przed czterema laty. Było ich sporo, bo aż trzydzieści sztuk. Sprowadził je do swojego gospodarstwa Andrzej Szczęsny z Dolistowa Starego w gminie Jaświły. Pan Andrzej to hodowca z doświadczeniem. Przed highlandami utrzymywał w swoim gospodarstwie mieszańce limousine - dość znane bydło mięsne. Dlaczego więc postanowił zaprowadzić tak daleko idące zmiany?

- Hmmm, poszukiwałem czegoś bardziej opłacalnego - mówi. - Z bydłem rasy limousine jest problem, dotyczący ich charakteru. To dość agresywne zwierzęta, a do tego gabarytowo większe. Highlandy są znacznie spokojniejsze. Nie mam obawy wchodząc między nie. Z respektem podchodzę do rogów. Przecież nawet niechcący spłoszone sztuki mogą wyrządzić krzywdę.

I rzeczywiście rogi mają imponujące. Rosną im pomiędzy 12, a 15 miesiącem życia. Wcześniej małe krowy wyglądają jak puchate misie.

Plany pan Andrzej miał dalekosiężne. Myślał o sprzedaży mięsa, przecież świadomość konsumentów jest obecnie coraz większa. A zdrowe wołowe mięso jest coraz bardziej poszukiwane. Tym bardziej, że stado Szczęsnego pochodzi z gospodarstwa ekologicznego i w takim są teraz utrzymywane. Bo pan Andrzej przestawił je kilka lat temu.

- Jednak sprzedaż płodów rolnych z gospodarstw ekologicznych w Polsce jest jak na razie fatamorganą – ocenia z uśmiechem. - A marzenie o lepszej cenie za taki towar pozostaje nadal tylko marzeniem.

W ogóle ze sprzedażą mięsa nie jest łatwo. Hodowców ograniczają restrykcyjne przepisy, zarówno w okresie uboju, jak i transportu żywca do ubojni. Oczywiście, to wszystko jest do przejścia, ale wymaga ogromnych nakładów finansowych, więc jak na razie, gospodarz ogranicza się do sprzedaży zwierząt. Przez tych kilka lat „w Polskę pojechało” kilkadziesiąt sztuk, zdobiąc, m.in. gospodarstwa agroturystyczne. Bo to w sumie sympatyczne zwierzęta. Łatwo je oswoić, szczególnie jeśli mają jednego właściciela od początku. Pan Andrzej opowiedział nam historię jednej sztuki, która już jako maleństwo opuściła jego gospodarstwo, a za nowymi właścicielami chodziła jak piesek i reagowała na swoje imię. Albo inna, która jest lepszym strażnikiem niż najlepszy pies. O czym przekonał się nawet listonosz. Takiego 10-miesięcznego odsadka można kupić za 2.500 zł.

Z punktu widzenia hodowcy największą zaletą bydła szkockiego górskiego są jego małe wymagania. Latem wystarcza pastwisko. Zimą też, jedynie przed silnym wiatrem highlandy lubią się schronić pod dachem.

- Co do jedzenia nie są ani wybredne, ani wymagające - mówi Andrzej Szczęsny. - Daję im sianokiszonkę, siano, słomę. Jedyny problem jest z pojeniem. Woda, szczególnie w taką zimę, po prostu zamarza.

Najciekawsze jest, że mimo srogich warunków, w jakich przebywają, highlandy nie chorują. Co prawda lekarz weterynarii, który odwiedził gospodarstwo Szczęsnego, był nie lada zdziwiony wyglądem krów, ale pracy przy nich nie miał zbyt wiele.

- Mało chorują, a porody mają lekki przebieg, pozbawiony komplikacji - wyjaśnia Szczęsny.

Jak wspominał właściciel, charakter mają raczej spokojny. W stadzie widać jednak wyraźną hierarchię.

- Najpierw najeść się muszą najsilniejsze sztuki - mówi pan Andrzej. - Później te, które znajdują się niżej w hierarchii stada. Za niesubordynację grozi kuksaniec rogiem w bok.

Zwierzaki pana Andrzeja są rok rocznie do obejrzenia podczas czerwcowych targów hodowlanych w Szepietowie. Co roku jadą na nie inne sztuki. I wszytko byłoby pięknie, gdyby nie konkurencja. W Polsce rozmnożyła się ilość gospodarstw, w których hoduje się bydło szkockie górskie. Dlatego pan Andrzej, choć na razie nie rezygnuje, zastanawia się i nad innymi rozwiązaniami.

- Przyszłość pokaże - mówi. - Na razie highlandy zostają. A co będzie później - zobaczymy.

Z pewnością będzie dobrze. Bo pomysłowości hodowcy nie brakuje.

Małgorzata Sawicka


fot. S. Rutkowski

Bydło rasy Scottish Highland (szkockie bydło górskie)

Wyhodowane w północnej Szkocji. Jest jedną z najstarszych opisanych ras bydła. Najczęściej highlandy mają ubarwienie rude, ale można też spotkać sztuki żółte, czarne, srebrno-białe, ciemnobrunatne. Wysokość w kłębie krowy wynosi 105cm, średnia masa ciała: 400-450kg; buhaje - 120-130cm, średnia masa ciała - do 625kg. Bydło tej rasy charakteryzuje się rogami zarówno u krów, jak i byków oraz długą sierścią, stanowiącą niezwykle skuteczną izolację. Są to zwierzęta mające małe wymagania dotyczące pomieszczeń i żywienia. Odznaczają się dobrą płodnością i łatwością wycieleń. Cielęta przy urodzeniu ważą 20-30kg, rodzą się bez pomocy człowieka. Krowy te są długowieczne. Cielą się nawet do 20 roku życia. Ich mięso jest chude, marmurkowate, soczyste o małej zawartości cholesterolu. Bez względu na wielkość stada uzyskuje się wołowinę najwyższej jakości przy minimalnych nakładach.



Cielęta do 12-15 miesiąca życia pozbawione są rogów. Matki otaczają je troskliwa opieką

Jedną z charakterystycznych cech tego bydła są widowiskowo wyglądające rogi,

Andrzej Szczęsny zajmuje się hodowlą tzw. highlandów od 2006 roku

Podlaski akcent na wystawie w Kanadzie


Królewskie Zimowe Targi Rolnicze w Toronto


Łomżyńska firma P.H. KONARD na zaproszenie kanadyjskiej firmy SEMEX, z którą współpracuje od 2005 roku, wyjechała na Królewskie Zimowe Targi Rolnicze w Toronto. Uczestnikami wycieczki byli również Klienci firmy KONRAD.

To był niezwykle pouczający wyjazd. Co roku córki buhajów firmy SEMEX uzyskują najwyższe noty. Tak było i w tym roku.

Inauguracja tegorocznych Królewskich Zimowych Targów Rolniczych (Royal Agricultural Winter Fair) miała miejsce 6 listopada w Toronto. Uroczystego otwarcia dokonał książę Karol wraz z żoną Kamilą – księżną Kornwalii.

Książę zaszczycił swoją obecnością stoisko firmy SEMEX i podziwiał stawki córek najlepszych buhajów (Aleja Sław firmy SEMEX – ang. Walk of Fame). Swoją opinię na temat stoiska wyraził słowami \"What a nice display”.

Podczas tychże targów krowa THRULANE JAMES ROSE po buhaju JAMES (Semex) zdobyła Grand Champion wśród krów rasy HF (ostatnia laktacja 305 dni 17 389 kg mleka, 685 kg tłuszczu (3,9%), 597 kg biała (3,4%). Super Championem wystawy została krowa rasy Jersey. Buhajem premierowym wystawy został Braedale GOLDWYN (Semex).

Ciekawostką tegorocznej Królewskich Zimowych Targów Rolniczych (Royal Agricultural Winter Fair) była krowa EASTSIDE LEWIS GOLD MISSY, córka znakomitego buhaja GOLDWYN (Semex). Dzięki swojej wysokiej wartości genetycznej w trakcie „Aukcji Gwiazd” (Sale of Stars) krowa uzyskała cenę 1,2 mln dolarów kanadyjskich (ok. 3,1 mln zł), i jest jedną z dwóch krów, które uzyskały tak wysoką cenę – na poziomie miliona. Średnia jej 2 laktacji to 19 810 kg mleka, 878 kg tłuszczu (4,4%) i 625 kg białka (3,2%).

Missy, czarno – biała HF, urodzona w 2006 roku, była własnością Alberta’s Morsan Farms. Kupiona została przez nabywców ze Stanów Zjednoczonych i Danii. Krowa zostanie jednak w miejscu swojego dotychczasowego zamieszkania. W czasie swojego życia Missy będzie mogła mieć jeszcze ponad 70 cieląt.

opr. mb, fot. Konrad


W zdrowym cielęciu, zdrowa krowa


Dobry start cielęcia to gwarancja jego zdrowego wzrostu. Warto się trzymać kilku zasad

II Konferencja – Wystawa Ferma Bydła w Łomży


Specjalnie dla hodowców bydła powołano do życia imprezę Ferma Bydła. W tym roku druga odsłona wystawy odbyła się w dniach 21-22 listopada w Wyższej Szkole Agrobiznesu w Łomży.

Ferma Bydła to przede wszystkim dwa dni przekazywania specjalistycznej wiedzy z zakresu hodowli krów mlecznych. I to wiedzy od największych autorytetów w poszczególnych dziedzinach. To też miejsce spotkań hodowców, przedstawicieli organizacji rolniczych i firm branżowych oraz naukowców.

W tym roku na uczestników imprezy czekało kilka bloków seminaryjnych, kompleksowo lustrujących wiele problemów, z jakimi na co dzień borykają się hodowcy. My wzięliśmy udział w większości z nich, by przekazać Czytelników najciekawsze informacje.

Dobrego hodowcę poznaję się po tym, jak zaczyna

Zatrzymajmy się na chwilę na początku. A początek krowy to jej żywot jako cielę. Jeden z wykładów poświęcony był zasadom prawidłowego odchowu cieląt właśnie. Tę niezwykle ważną kwestię przedstawiła dr inż. Marta Trędowicz z firmy EKOPLON SA.

Pierwsze miesiące życia cielęcia są bardzo ważne, szczególnie w przypadku jałówek. Od tego bowiem, jak odchowamy jałówki, zależy, jakie krowy mleczne będziemy mieć. Zapewnienie im prawidłowego rozwoju, to gwarancja wydajność mlecznej stada.

Szczególnie ważnym okresem jest czas od narodzin do odstawienia cielęcia. By zagwarantować sobie zdrowie cielę, trzeba spełnić kilka podstawowych zasad: zapewnić komfort i zniwelować stres, ograniczyć ekspozycję na patogenny, zrealizować potrzeby pokarmowe, zaopatrzyć zwierzę w immunoglobuliny (a więc w odporność). Realizacja dwóch pierwszych zasad, to przede wszystkim utrzymywanie cieląt w pojedynczych boksach z często zmienianą ściółką, zapewnienie czystości, zniwelowanie przeciągów, dobra wentylacja, systematyczność zadawania pasz i obsługi.

Jednak najważniejszym bodaj czynnikiem zapewniającym zdrowie cielętom jest „dostarczenie” im odporności. Łożysko krów nie przepuszcza przeciwciał, dlatego zwierzęta rodzą się właściwie bezbronne. Obecność przeciwciał stwierdza się w surowicy cieląt dopiero po napojeniu siarą. To niezwykle istotna kwestia – zarówno jakość siary, czas jej podania oraz ilość.

Jakość

- Żeby ocenić jakość siary hodowcy powinni korzystać z przyrządu określanego nazwą siaromierz. Pozwala on określić, jaki jest poziom immunoglobulin w siarze – mówi dr inż. Marta Trędowicz. – Obecnie coraz częściej wśród krów wysokowydajnych stwierdza się dostateczną, bądź tylko mierną jakość siary.

Jakość siary jest powiązana również z tym, która to jest laktacja krowy. Krowy w późniejszych laktacjach produkują lepszą siarę, ponieważ mają bardziej rozwiniętą własną odporność. U młodych jałówek, pierwiastek, na 6 i 2 tygodnie przed wycieleniem stosuje się szczepionki po to, aby po wycieleniu ich siara była bogatsza w immunoglobuliny.

Ilość

Bardzo ważna jest również ilość podawanej siary. Podawanie 1,5 litra siary podczas dwóch pierwszych godzin życia cielęcia może być ilością niewystarczającą, po to by poziom immunoglobulin w surowicy był właściwy. W związku z tym zaleca się podawanie nawet 3 litrów siary, nawet przy pomocy sondy przełykowej.

Moment podania

I trzeci z najważniejszych czynników w zapewnieniu cielęciu odporności biernej: moment podania siary. Można to podsumować krótko: „im wcześniej, tym lepiej”. W miarę upływu czasu zmniejsza się absorpcja immunoglobulin przez cielę. Podobnie jak wraz z upływem czasu zmniejsza się ilość przeciwciał zawartych w siarze.

- Po 6 godzinach od wycielenia w siarze stwierdza się tylko 50% początkowej ilości przeciwciał, a po 12 godzinach zaledwie 25% - mówi dr inż. Marta Trędowicz.

Cielę jest w stanie wchłaniać przeciwciała z jelita do 24 godzin. Po tym czasie ściana jelita się zasklepia. W jelitach funkcjonuje enzym, który zapobiega rozkładowi immunoglobulin. Po trzech dniach, aktywność tego enzymu wynosi 10% wartości początkowej.

- Jest to jest więc wyścig z czasem - dodaje Trędowicz.

Wykres – poziom immunoglobulin w organizmie cielęcia w zależności od momentu napojenia siarą

Od poziomu immunoglobulin w surowicy zależy później zachorowalność i śmiertelność cieląt. Nie należy więc tej kwestii lekceważyć. Tym bardziej, że cielęta są cały czas narażonego na działanie różnego rodzaju bakterii, które są obecne w środowisku.

Uważa się, że aby cielęta dobrze się odchowywały powinny mieć powyżej 10g immunoglobulin w litrze surowicy. W badaniowej grupie cieląt o takiej zawartości przeciwciał śmiertelność wynosi 4% (do 49 dnia życia). Jeśli ta ilość jest niższa, śmiertelność sięga 8%.

Co dalej?

W 4 tygodniu następuje szybkie zmniejszanie się odporności biernej u cieląt, dopiero od 6 tygodnia życia cielęta mogą w sposób czynny tworzyć własną odporność. 3-miesięczne cielęta natomiast mają całkowicie rozwiniętą odporność czynną. Moment, kiedy spada odporność bierna, a cielę jeszcze nie nabrało własnej odporności czynnej jest bardzo newralgiczny. Wówczas cielęta są bardzo wrażliwe na wszelkiego rodzaju infekcje.

Jeśli zapewnimy im już odpowiednią odporność bierną należy zaplanować właściwe żywienie. W tej kwestii najważniejszy jest szybki rozwój żwacza. Bo to żwacz odpowiada za trawienie wszystkich pasz stałych. Aby działał prawidłowo, muszą się w nim rozwinąć brodawki żwacza, które pochłaniają 60% energii z pasz. Na początku brodawki żwacza mają wielkość mniejszą niż 1 mm, a powinny mieć 5-7, a nawet 15 mm. Prawidłowy rozwój brodawek zależy od obecności w diecie pasz stałych, bogatych w skrobię. Jednak samo siano tu nie wystarcza.

- Podawanie pasz treściwych z całym ziarnem kukurydzy, owsa lub jęczmienia wpływa na szybszy rozwój przedżołądków, zmniejsza zapotrzebowanie na mleko i pasze mlekozastępcze oraz skraca czas żywienia mlekiem do 6 tygodni – dodaje Marta Trędowicz.

Tekst: Marcin Gawryluk

Fot. Małgorzata Sawicka

Problem z biegunką:

Dr inż. Marta Trędowicz na zakończenie swojego wystąpienia przedstawiła kilka wariantów karmienia cieląt w oparciu o produkty firmy EKOPLON. Poruszyła też kwestię najczęstszego schorzenia występującego w odchowie cieląt, a mianowicie biegunek. Jak podkreśliła, pojawienie się problemu może wynikać z kilku czynników: zła jakość paszy, niedobór enzymów, zakażenia bakteryjne, wirusowe, grzybicze, stres, alergie pokarmowe. Tym gorzej, jeśli pojawiają się zaniedbania w pojeniu cielęcia siarą – wówczas zwierzę ma słabą odporność. Jako pierwsze objawy pojawiają się: suchość śluzawicy, apatia, zwiększenie liczby stolców. Już wówczas trzeba podjąć odpowiednie kroki. Leczenie zależy od źródła zakażenia, ale i tak wymagane jest nawadnianie płynami wieloelektrolitowymi z dodatkiem glukozy i witamin. Jako przykład takiego środka został przedstawiony Osmocalf marki EKOPLON, który zawiera również witaminę E – stymulująca układ odpornościowy, witaminę C – łagodząca skutki stresu oraz witaminę A, która wspomaga odbudowę nabłonków przewodu pokarmowego.


Dr inż. Marta Trędowicz

Podczas uroczystego otwarcia wystawy wystąpił Waldemar Broś, prezes …

Dój z apetyczną przekąską


Agata i Kazimierz Przeździeccy to rolnicy promujący nowatorskie rozwiązania

Innowacyjne rozwiązanie w podlaskiej oborze


Zwykle uzupełnieniem żywienia krów w oborze wolnostanowiskowej są stacje paszowe rozmieszczone w budynku. Rozwiązanie takie wymaga jednak wyższych nakładów finansowych, jak i znajomości systemu zarządzania stadem.

Rolnicy poszukują optymalnych rozwiązań tak w zakresie doju, jak i żywienia swoich stad. Po nowości sięgają nie tylko na lokalny rynek, pomysły znajdują również za granicą. I bardzo dobrze, bo przecież warto sięgać po sprawdzone przez innych hodowców metody.

Agata i Kazimierz Przeździeccy z miejscowości Lendowo Budy w styczniu 2008r. dokonali uroczystego otwarcia nowo wybudowanej wolnostanowiskowej obory. Wielu Czytelników pamięta to wydarzenie. Nie co dzień bowiem budowana jest w naszym regionie obora, konstruowana w oparciu o prefabrykaty. Jednak rolnicy byli zdania, że jak stawiać nowy budynek to szybko, bo przecież funkcjonująca obora zarabia na siebie. Dziś swojej decyzji nie żałują. Obora z prefabrykatów spełnia swoje zadanie. Wyposażona została w halę udojową typu rybia ość 2x8. Obecnie Przeździeccy mają 80 krów dojnych, zaś całe stado liczy 160 sztuk.

- To był dla nas olbrzymi krok do przodu - ocenia Kazimierz Przeździecki. - Dotychczas utrzymywaliśmy krowy w oborze uwiązowej. Karmienie i dój były więc uciążliwe. A dziś mogę powiedzieć, że pracy mamy mniej o jakieś dwie trzecie.

Nadal jednak pozostawała kwestia karmienia bydła. Wóz paszowy, jaki zakupili Przeździeccy, ułatwił sprawę, ale nie rozwiązywał wszystkich problemów, a raczej zróżnicowanych potrzeb energetycznych krów.

- Żeby żywić krowy prawidłowo, należało je podzielić na grupy żywieniowe - wyjaśnia pan Kazimierz. - Co prawda, obora jest do tego dostosowana poprzez odpowiednie zagrody. I wcześniej tak funkcjonowało żywienie. Wiązało się to jednak z kilkoma negatywnymi czynnikami. Po pierwsze to: czas zadawania. Każdą grupę żywić trzeba byłoby oddzielnie, dosypywać paszy. Podobnie z dojem. Krowy musiały być dojone w tych samych grupach, przy zachowaniu podziału żywieniowego.

Dlatego gospodarze poszukiwali pomysłu, jak usprawnić karmienie zwierząt. Standardowo stosowanym - tak w naszym regionie, jak i w całej Polsce – rozwiązaniem, jest umieszczanie stacji paszowych na terenie obory. Krowy same muszą zdecydować, czy mają ochotę na dodatkowe jedzenie. Oczywiście zazwyczaj mają, ale w tym wyścigu „do żłoba” przegrywają słabsze sztuki, które nie potrafią walczyć o swoje.

- Nasz syn - student zootechniki - podpatrzył w Irlandii inne rozwiązanie, które tam jest powszechnie stosowane - opowiada Agata Przeździecka. - Polega ono na umieszczaniu karmników w hali udojowej. I na taki pomysł się zdecydowaliśmy.

Montaż urządzeń gospodarze powierzyli dealerowi GEA Farm Technologies (WestfaliaSurge) - firmie, która wyposażyła wcześniej oborę w halę udojową. Każde stanowisko udojowe w pomieszczeniu ma oddzielny karmnik, które są połączone z silosem na paszę na zewnątrz obory. Paszę dosypuje dojarz przez pociągnięcie specjalnej rączki. Porcja jednorazowa wsypywana do karmnika może być ustalana wedle zamysłu hodowcy poprzez wielokrotność pociągnięć.

- Oczywiście istnieje możliwość zautomatyzowania całego procesu, ale wszystko z czasem - śmieje się Przeździecki. - Obecnie wszystkie krowy karmię najmniejszą dawką żywieniową. Dokarmiane są przy doju, wedle indywidualnych potrzeb.

Jak podkreślają gospodarze, przy takim rozwiązaniu wykorzystanie paszy jest właściwie stuprocentowe. Zyskuje się jeszcze więcej. Krowy to inteligentne zwierzęta i szybko uczą się „korzystania” z hali udojowej. Co nie oznacza, że zawsze chętnie do niej wędrują. Jeśli jednak zamontuje się tam karmniki, zyskuje się gwarancję, że wszystkie chętnie będą wchodziły do hali udojowej, pamiętając, że czeka tam na nie pyszna niespodzianka.

- Poza tymi korzyściami odkryłem, że po trzech miesiącach od założeniu bazy paszowej w hali udojowej, ilość wydojonego mleka wzrosła mi o 300 litrów - mówi Przeździecki.

A pieniądze? Mały wydatek to nie jest. Założenie tego systemu to koszt kilkudziesięciu tys. zł.

- Ale wart zachodu - dodaje gospodarz z Lendowa. - U mnie w oborze i tak musiałbym zamontować stację paszową – ok. 5-6 karmników. Wydatek więc byłby porównywalny lub wyższy, a jestem pewien, że przy zastosowanym przeze mnie rozwiązaniu, korzyści jest znacznie więcej.

tekst: Małgorzata Sawicka

fot. S. Rutkowski, GEA Westfalia

Jarosław Wilkowski, Dyrektor Regionalny:

System zadawania paszy treściwej na hali udojowej jest może mniej popularny w Polsce, bardziej w krajach anglosaskich. System ten oparty jest o zamontowanie karmnika ze stali nierdzewnej na każdym stanowisku udojowym. Karmnik jest połączony ze zbiornikiem na paszę treściwą poprzez paszociąg lub bezpośrednio (zbiornik nad halą). Można go stosować na wielu rodzajach hal udojowych – rybia ość, tandem, karuzela.

Wyróżniamy trzy sposoby zadawania paszy w tym systemie:

- ręczny – za pomocą dźwigni – wielkość dawki jest ustalona na 400 lub 700 gramów jednorazowo, całkowita porcja jest ustalana poprzez wielokrotność pociągnięć dźwignią.

- elektryczny – dawka racjonowana grupowo lub indywidualnie poprzez czas dawkowania regulowany przez zegar elektryczny

- automatycznie – indywidualnie żywienie na stanowisku udojowym sprzężone z systemem zarządzania stadem, pomiarem mleka i identyfikacją na hali udojowej.

System zadawania pasz treściwych na hali udojowej jest drugim po stacjach paszowych systemem wspomagającym zadawanie pasz treściwych w oborze. Dzięki niemu krowy szybko wchodzą na halę udojową i zajmują miejsca na stanowisku udojowym. Nawet te tzw. flegmatyczne chcą jak najszybciej wejść na halę udojową. Problemy mogą wyniknąć przy wychodzeniu gdyż może to być proces lekko utrudniony, jednak przy wprowadzeniu odpowiedniej rutyny doju można tego uniknąć. Dodatkowym atutem jest szybki wzrost wydajności mlecznej zarówno jednostkowej jak i z całego stada. Ręczny system zadawania pasz jest najtańszym sposobem zwiększenia produkcyjności stada a co za tym idzie poprawie opłacalności produkcji mleka.


Widać wyraźnie, że krowy aż garną się do wejścia na halę udojową

Tak wygląda system karmników zamontowany w hali udojowej


Podczas doju krowa dostaje swoją porcję pokarmu jest pewność że nie zostanie odepchnięta przez inną

Konkurencja dla „hf-ek”


W Polsce brakuje jeszcze czystorasowych przedstawicieli rasy NRF 9na zdj.), ale to kwestia czasu. Rośnie za to liczba mieszańsców.

Rasa Czerwona Norweska zdobywa uznanie wśród polskich hodowców


Wracamy do tematu krów rasy Czerwonej Norweskiej, bo temat ten może być interesujący dla naszych Czytelników. Wyniki badań nad rasa NRF są obiecujące.

Obecnie w Polsce nie ma jeszcze wielu czystorasowych sztuk rasy NRF, co spowodowane jest dwoma aspektami:

1. czystorasowe jałowice rasy NRF nie były importowane do Polski;

2. proces krzyżowania wypierającego trwa 3 pokolenia, co przy najbardziej sprzyjających okolicznościach trwa około 7 lat.

R ♀ 100% HF x ♂ 100% NRF 9 miesięcy ciąży

F1 ♀50%-50% x ♂ 100% NRF 15 miesięcy odchowu + 9 miesięcy ciąży

F2 ♀75%NRF-25%HF x ♂ 100% NRF 15 miesięcy odchowu + 9 miesięcy ciąży

F3 ♀87%NRF-13%HF x ♂ 100% NRF 15 miesięcy odchowu + 9 miesięcy ciąży

Jest to schemat książkowy, przy założeniu urodzenia się tylko i wyłącznie jałowic, braku upadków cieląt i wzorowego rozrodu bydła.

W Polsce wzrasta liczba hodowców, którzy posiadają w swoich stadach populację bydła o wysokim dolewie rasy NRF, będących pod kontrolą wartości użytkowej bydła. Na jednej z takich obór przedstawiamy pozytywne wyniki uzyskiwane przez bydło rasy NRF w Polsce.

Obora liczy 45 krów mlecznych: 24 HO, 19 mieszańców HO x NRF oraz dwie pierwiastki NRF.


Tabela przedstawia wyniki produkcyjne.

W laktacjach dni Liczba sztuk Kg mleka % tłuszczu Kg tłuszczu % białka Kg białka

HO 100 dla pierwiastek 100 2 2486 4,69 117 3,04 76

HO 305 dla pierwiastek 305 4 6376 4,54 289 3,24 207

HO 305 krowy 2 laktacja 305 1 7545 3,82 288 3,34 252

MM 100 dla pierwiastek 100 2 2237 4,62 103 3,34 75

MM 305 dla pierwiastek 305 1 7085 5,14 364 3,39 240

MM 305 krowy 2 laktacja 305 3 6873 4,37 300 3,70 254

NRF 100 dla pierwiastek 100 1 2495 3,64 91 3,13 78

NRF 305 dla pierwiastek 305 Brak - - - - -

NRF 305 krowy 2 laktacja 305 Brak - - - - -

HO rasa HF

MM mieszańce mleczne NRF x HF


Patrząc na wyniki zawarte w tabeli można śmiało stwierdzić, że zarówno mieszańce, jak i jedna pierwiastka NRF wg wyników produkcyjnych niczym nie odbiegają od zwierząt w rasie HF, mimo iż wszyscy na świecie są zgodni co do faktu, iż HF jest rasą która produkuje najwięcej mleka.

Co wg hodowcy (właściciela obory z której otrzymaliśmy wyniki) przemawia za stosowaniem bydła NRF? Otóż:

łatwe porody – zarówno po buhajach NRF jak i u córek tych buhajów (w formie „anegdoty” krąży zdjęcie przyrządu do wycieleń pokrytego grubą warstwą kurzu i pajęczyn od czasu kiedy rolnik przeszedł na nasienie NRF);

mniej zapaleń wymienia u krzyżówek, a jeżeli takowe wystąpią to w łagodniejszej formie – zwierzęta zdecydowanie szybciej powracają do zdrowia;

mniejsze upadki cieląt i lepsze przyrosty – co wiąże się z większą zdrowotnością;

mniejsze wymagania pokarmowe zwierząt „czyszczą koryta do końca, resztki po HF także”;

aspekt ekonomiczny – szybsza sprzedaż zwierząt i po bardziej atrakcyjnych cenach, ze względu na ich odmienne umaszczenie (inne niż HF).

Na statystyczne wyniki dotyczące bydła NRF w Polsce trzeba jeszcze poczekać. Jednak w mikroskali potwierdzają się badania przeprowadzone w wielu krajach na krzyżowaniu HF x NRF. W naszej opinii bydło NRF jest alternatywą dla obór:

chcących produkować mleko w oparciu o niskie koszty produkcji;

mających trudne warunki środowiskowe oraz

chcących produkować także żywiec wołowy (w indeksie rasy NRF aspekt ten jest także uwzględniony).

Rasa Czerwona Norweska ma wiele zalet. Najważniejszą z nich jest gwarancja większych zysków dzięki niskiemu odsetkowi utraty cieląt, wyższej płodności oraz odporności na choroby. Szczególną zaletą tej rasy jest dziedziczny gen bezrożności. NRF to po prostu rasa zapewniająca super produkcję, ponadprzeciętną płodność i zdrowotność.

Marzena Bęcłowicz

Jesteś tutaj: Strona główna Artykuły Hodowla