Podlaskie AGRO

Urlop Mistrzom się należy!


Małgorzata i Jacek Chylińscy w swoim ogrodzie

Gospodarstwo Małgorzaty i Jacka Chylińskich to przykład na połączenie intensywnej produkcji i szacunku do przyrody


Na starcie mieli do dyspozycji dwa gospodarstwa po rodzicach. Postawili na bydło mleczne. i to był strzał w dziesiątkę! Wyznają zasadę, że pracują by godnie żyć, a nie po to by pracować. Dlatego Małgorzata i Jacek Chylińscy - Mistrzowie wojewódzkiego etapu Agroligi najbardziej chyba cieszą się z wygranych w konkursie wycieczek.

Swoje zwycięstwo przyjęli z autentycznym zdziwieniem. No, wiedzą, że gospodarstwo mają nie byle jakie, ale tyle jeszcze trzeba w nim zmienić... Choć nas powinien raczej dziwić fakt, że byli zdziwieni. Bo po wizycie w gospodarstwie Chylińskich nie ma się najmniejszych wątpliwości, że na tytuł Mistrzów zasługują.

Obecnie gospodarstwo Chylińskich z Mrówek w gm. Wizna, liczy sobie 58 ha. Stado stanowi 90 krów użytkowanych mlecznie. Sprzedaż za rok 2008 wyniosła 618 tys. litrów mleka. Średnia wydajność krów wynosi ok. 7 tys. litrów. Przetrzymywane są w oborze wolnostanowiskowej z halą udojową typu „Rybia ość”. W strukturze zasiewów przeważają użytki zielone i kukurydza.

Gospodarstwo spełnia wymagania dotyczące dobrostanu zwierząt i ochrony środowiska. W 2008r. została wybudowana przydomowa oczyszczalnia ścieków. Rolnicy korzystali z kredytów preferencyjnych i funduszy unijnych.

Jacek Chyliński wiedzą i doświadczeniem chętnie dzieli się z innymi rolnikami. Udziela się także społecznie – jest sołtysem wsi, delegatem Kółka Rolniczego w Wiźnie oraz członkiem Kółka Rolniczego w Mrówkach. Tyle dowiedzieć się można z oficjalnej notki konkursowej. Teraz zajrzyjmy głębiej...

Młodzi za sterami

Pierwotnie gospodarstwo w Mrówkach było dużo mniejsze. Jego powierzchnia wynosiła „zaledwie” 21 ha. Tata Chylińskiego uprawiał w nim ziemniaki sadzeniaki, miał też pasiekę złożoną z 80 uli. Uprawiane były trawy nasienne. Mama pracowała w miejscowej szkole jako dyrektor.

- Kształciłem się w kierunku odpowiednim, by przejąć gospodarstwo. Skończyłem technikum w Marianowie - mechanizację rolnictwa, później zaliczyłem wojsko, już wówczas gospodarstwo było przepisane było na mnie - opowiada pan Jacek. - Po wojsku wzięliśmy ślub i razem zaczęliśmy pracę w gospodarstwie. Nie o razu pojawił się pomysł co robić. Był to zresztą czas zmian - zaczęły padać PGR-y i inne zakłady. Szalała inflacja. Zaczęło przestać się opłacać uprawiać ziemniaki sadzeniaki, nie było popytu. To samo dotyczyło pszczół. Zaczęliśmy się zastanawiać co dalej.

Wtedy wpadł do głowy pomysł z krowami - kilka sztuk już było, jak to wówczas w każdym gospodarstwie.

- Na większą skalę zaczęliśmy działać od 2001r. Wtedy stopniowo zwiększaliśmy produkcję - wspomina pani Małgorzata. - Nie ograniczała nas powierzchnia siedliska, np. żeby zbudować oborę.

Bez obory ani rusz

Tyle, że trudno było myśleć o dalszej pracy z krowami mlecznymi bez nowoczesnej obory. Argumentów za budową nowego budynku było mnóstwo - przeciw jeszcze więcej. Było za mało miejsca dla krów, ale nie to przeważyło.

- Z biegiem czasu doszliśmy do wniosku, że w takich warunkach pracować się nie da. Było to po prostu niewygodne. Budynki były wąski, a zaczynała wchodzić mechanizacja w gospodarstwie. W tych budynkach jednak o mechanizacji, czy modernizacji nie mogło być mowy - podkreśla gospodyni z Mrówek.

Kilka lat rozważań i jeden decydujący moment, w którym zapadła decyzja o budowie. Pierwsze formalności, pozwolenia zaczęli załatwiać w 2002r. Nie było łatwo. Wówczas nowoczesne obory wolnostanowiskowe to nie była codzienność. Nie było kogo zapytać, u kogo podpatrzeć najbardziej korzystne rozwiązania.

Wybór z wygody

Środki finansowe na inwestycję pochodziły m.in. z preferencyjnego kredyty dla Młodego Rolnika. Papierkowe ceregiele zabrały pół roku. Budowa nowej obory rozpoczęła się więc już w 2003r. I jeszcze tego samego roku, w grudniu, do budynku wprowadzono zwierzęta.

- Czas budowy to był chyba najgorszy rok, nie dość, że przy tym jest dużo pracy, to jeszcze był i ten strach, jak to wyjdzie, czy budynek będzie funkcjonalny. Takich obór bowiem było wokół bardzo mało - wspominają rolnicy.

Zdecydowali się na oborę wolnostanowiskową z systemem rusztowym z materacami, co jest dość kosztowne, ale i wygodne. Na system ściółkowy dysponowali zbyt małą ilością słomy. Obora wolnostanowiskowa to wygodne zadawanie pasz, jak i dój, przy którym nie trzeba się schylać niezliczoną ilość razy. Uzupełnieniem obory jest hala udojowa typu”Rybia ość”.

- Z naszej wiedzy wynikało, że to najbardziej korzystne rozwiązanie. Krowy ustawione obok siebie czują się bezpiecznie, nie płoszą się nawet młode sztuki - podkreśla pan Jacek. - Posiadanie hali udojowej to też nieporównywalny komfort do doju tradycyjnego w oborze uwiązowej.

Czy idąc w stronę wygody postawiliby na robota udojowego? Chyba nie. Podczas zagranicznych wyjazdów pan Jacek miał kilkakrotnie okazję zobaczyć, jak w praktyce sprawdza się tak nowoczesne urządzenie.

- To nie chodzi o strach, lęk przed nowym, ale nie kupiłbym robota. - mówi rolnik. - Rolnik, z którym rozmawiałem podkreślał, że zainstalowanie robota daje wielką swobodę. Można wreszcie spokojnie pojechać na wakacje, ale jest też druga strona medalu. Po pierwsze takie rozwiązanie wiąże się z kosztami, nie tylko zakupu i montażu, ale też eksploatacji. Po drugie nie można dobrze obserwować jak krowy jedzą.

Umiesz liczyć - licz na siebie

Jak można się łatwo domyślić państwo Chylińscy są typem ludzi, co to biorą sprawy w swoje ręce i nie czekają na mannę z nieba. Jak się pojawiła okazja w postaci unijnego dofnansowania - skorzystali natychmiast.

- Zaczęliśmy od SAPARD-u. Za uzyskane w ten sposób pieniądze kupiliśmy paszowóz i ciągnik - wylicza Chyliński. - Poszło sprawnie, więc występowaliśmy o kolejne środki, które przeznaczyliśmy głównie na wyposażenie parku maszynowego.

Co roku coś w gospodarstwie poprawiają, ciągle mają mnóstwo pomysłów na ulepszenia. Choć to, co na pierwszy rzut oka wyróżnia to gospodarstwo wśród innych, to jego strona estetyczna. Tam jest po prostu bardzo ładnie. Budynki mają nowe elewacje, podwórko jest utwardzone polbrukiem, pozostała część to żmudnie koszony trawnik, krzewy, kwiaty, staw, huśtawka, altanka, w końcu oczyszczalnia ekologiczna obsługująca i dom, i oborę. Tyle, że ta oczyszczalnia wygląda bardziej na kwiecistą rabatę niż na oczyszczalnię.

Rolnicy przyznają - hodowla krów to prawdziwe uwiązanie. Dwukrotny dój nie pozwala wyjechać na urlop, wszelkie imprezy wymagają skrupulatnego planowania. Dla Chylińskich przyszły lata, że mogą sobie na to w końcu pozwolić - dzięki zaufanemu pracownikowi i dzieciom, które dorosły na tyle, by pod nieobecność rodziców przejąc stery w gospodarstwie. Nad porządkiem i w razie potrzeb czuwają też rodzice obojga małżonków.

Tym łatwiej będzie wyjechać na krajowy finał Agroligi w Warszawie, który będzie miał miejsce na początku przyszłego roku. To będzie trzeci wyjazd związany z konkursem. W etapie wojewódzkim w nagrodę otrzymali już dwie wycieczki. To jedna z cenniejszych nagród - taki wyczekiwany urlop.

Małgorzata Sawicka



Tak prezentuje się dom Chylińskich

Dofinasowanie unijne rolnicy w głównej mierze przeznaczyli na maszyny

W gospodarstwie zbudowana została ekologiczna oczyszczalnia ścieków. Obsługuje i dom, i oborę

Zwieńczenie ogrodu to altana i jezioro

Rolnicy mają stado liczące 90 sztuk krów

Pijmy mleko z Dodą


Do tego, że mleko jest zdrowe i smaczne przekonywali zwykli ludzie, jak i ... znani i lubiani, jak choćby Marian Lichtman z zespołu Trubadurzy. Do spożycia „białego złota” przekonywali też politycy: Krzysztof Putra i Józef Klim

Światowy Dzień Mleka okazją do dyskusji na tematy perspektyw rozwoju tego segmentu rynku


Z naszym mleczarstwem nie jest źle. Wprawdzie ceny skupu są dużo niższe niż przed rokiem, ale to rok 2007 był okresem rekordowo zawyżonych cen. Mamy szansę zwiększania produkcji mleka, lecz wciąż spożycie przetworów mlecznych przez Polaków jest zbyt małe.

O problemach branży mleczarskiej i perspektywach rozwoju polskiego mleczarstwa rozmawiali przedstawiciele tego segmentu rynku podczas krótkiej debaty na konferencji prasowej, zorganizowanej 5 lipca br. w Wysokiem Mazowieckiem z okazji odbywającego się tam Święta Mleka.

Mleczarze zastanawiali się dlaczego jest niedobrze. Oczywiście w pierwszym rzędzie wymieniany był ogólnoświatowy kryzys, który powoduje spadek popytu na artykuły mleczarskie. Nie bez winy jest też nasz rząd i Unia Europejska, kierujące euro do mniejszych zakładów, a nie do tych dużych, które mogą skuteczniej konkurować z rynkami zagranicznymi, szczególnie z „zalewającymi” ostatnio Europę produktami z Australii i Nowej Zelandii.

Zdaniem mleczarzy błędem jest tworzenie kolejnych centrów dystrybucji artykułów mleczarskich, gdyż takowe już istnieją! Prawie 75% artykułów mleczarskich i 55% „czystego” mleka sprzedawanych jest w hipermarketach, sklepach dyskontowych i z tym nie trzeba walczyć. Trzeba nauczyć się z nimi pracować. A obopólną korzyść może przynieść tylko konsolidacja, łączenie się spółdzielczych zakładów mleczarskich. Z pozycji dużego dostawcy łatwiej jest prowadzić partnerską rozmowę. Sprawa dotyczy szczególnie przejmowania przez sieciowców tzw. wartości dodanej, czyli dochodów nie tylko rolników, ale i zakładów mleczarskich. Polski rząd zaniedbał te sprawy. W przeciwieństwie rządy np. Francji, czy Niemiec powołały specjalnych pełnomocników, którzy administracyjnie, w formie interwencji państwowej, reagują na nadmierne „apetyty” sieci.

Sytuację na rynku komentowali uczestnicy konferencji zorganizowanej przy okazji tegorocznego Święta Mleka.

- Skup wzrósł w tym roku o 7%, są jeszcze rezerwy w chowie krów, czyli samej produkcji surowca – rozpoczął Dariusz Sapiński, prezes Mlekovity.

- Potrzebny jest więc w Polsce wzrost spożycia mleka i jego wyrobów. Życzeniem jest, aby sięgał on poziomu krajów starej Unii Europejskiej, czyli 250l na jednego mieszkańca rocznie (a jest u nas 190l) – dyktował statystyki Waldemar Broś, prezes Krajowego Związku Spółdzielni Mleczarskich. - Według danych światowej organizacji do spraw żywności FAO, produkcja artykułów mleczarskich na całym świecie wynosi obecnie 666 mld litrów. Przewiduje się, że wzrośnie o 20% i wkrótce sięgnie 800 mld litrów. Udział w tej produkcji krajów należących do Unii wynosi 147 mld (przewidywany wzrost- zaledwie 2%, czyli do ok. 150 mld litrów). Najbardziej swoją produkcję rozszerzą zatem Australia i Nowa Zelandia – o 50%, Ukraina – o 40% i Rosja – o 30%.

- Polski rząd popiera koncentrację i konsolidację w sektorze mleczarskim, a z drugiej strony rozprasza środki, rozdzielając dotacje unijne wszystkim po równo - zauważa Kazimierz Łoś, prezes Grupy kapitałowej „Lacpol”. – Do tego problem jest z naszymi służbami weterynaryjnymi: nie wiadomo po czyjej one są stronie. Przeprowadzają kontrole i wydają sprzeczne zalecenia, działają jakby na szkodę zakładów.

Dyskusję podsumował Stanisław Duch, prezes SM „Kurpie” w Baranowie.

- Czynem popieramy ideę konsolidacji i łączymy się z Mlekovitą. Taką decyzję podjęło 1 lipca br. Walne Zgromadzenie Członków naszej Spółdzielni - powiedział.

Zebrani na konferencji spekulowali też, że raczej nie mamy szans na duży wzrost eksportu polskich wyrobów mleczarskich. Dlatego ważne jest promowanie spożycia mleka i jego artykułów w naszym kraju. Rząd natomiast powinien zająć się sprawą marż handlowych. Nie może być tak, że ser opuszczając bramy spółdzielni kosztuje 10-12 zł/kg, a w sklepie już o 100% drożej.

I właśnie organizowane od dziewięciu lat Święto Mleka jest jednym ze sposób promocji spożycia produktów mleczarskich. W pierwszy weekend lipca tego roku, w Wysokiem Mazowieckiem – stolicy polskiego mleczarstwa, mleko było (w przenośni i dosłownie) na ustach wszystkich. O mleku mówiono, śpiewano, mleko pito i dla smaku, i na czas. W akcji bierze udział 35 krajów. Celem tej globalnej imprezy jest zwrócenie uwagi społeczeństwa na konieczność spożywania mleka i produktów mlecznych jako źródła zdrowia, gdyż w Polsce spożycie mleka jest znacznie mniejsze niż w innych krajach. Nie przestrzegając zalecanych dziennych norm spożycia mleka i jego produktów, zaniedbujemy swoje zdrowie, a wystarczą dwie szklanki mleka i dwa plasterki sera, by uzupełnić dzienne niedobory wapnia w naszym organizmie.

II Światowy Dzień Mleka w Polsce rozpoczął się już w sobotę 4 lipca – mleczną fetą dla najmłodszych. Podczas wesołych gier i zabaw dzieci poznawały zalety codziennego picia mleka. Prawdziwy rozmach imprezy nastąpił w niedzielę. Podczas części oficjalnej przyznano wiele nagród i wyróżnień m.in. odznaki zasłużony dla rolnictwa i zasłużony dla spółdzielczości mleczarskiej. Najbardziej emocjonujące były poprzedzone eliminacjami mistrzostwa w piciu mleka. Litr mleka w ciągu zaledwie 7,4 sekundy wypił 18-letni mieszkaniec wsi Gołasze Mościckie – Grzegorz Kulesza i zdobył tytuł Mistrza oraz skuter. Pobił także ubiegłoroczny rekord, który wynosił 10 sekund.

Ogólnopolskiemu Świętu Mleka towarzyszyły konkursy z atrakcyjnymi nagrodami oraz występy znanych gwiazd estrady. W specjalnie przygotowanych „mlecznych” koncertach wystąpili: zespół Focus i Trubadurzy, mleczny repertuar zaprezentował także kabaret Widelec, a gwiazdą wieczoru była DODA - czyli Dorota Rabczewska. Imprezę prowadzili Hanna Śleszyńska i Robert Rozmus.

Barbara Klem

Fot. A.Niczyporuk



W tym roku zwycięzcą został Grzegorz Kulesza, mieszkaniec wsi Gołasze Mościckie

Lepsze twarde elewacje


Docieplanie budynków gospodarczych metodą lekka-mokra nie sprawdza się. Rolnicy chwalą sobie solidne elewacje z silikatu.

Wznoszenie budynków inwentarskich z silikatów


Z silikatu buduje się obory i chlewnie. Z silikatowych kształtek układa się ich elewacje. Rolnicy chwalą ten materiał budowlany ze względu na jakość, łatwość obróbki i szybki dostęp do jego zakupu.

W poprzednim wydaniu Podlaskiego Agro prezentowaliśmy Czytelnikom parametry poszczególnych materiałów budowlanych, z których wznosi się obiekty inwentarskie. Po tej króciutkiej charakterystyce w kolejnych wydaniach „pokażemy” bardziej szczegółowo wykorzystanie konkretnych materiałów.

Najbardziej efektywne, z punktu widzenia ekonomii i parametrów cieplnych budynku, jest budowanie obiektów gospodarczych ze ścianami trójwarstwowymi. Ściana trójwarstwowa z silikatów jako warstwa konstrukcyjna i elewacja oraz odpowiedniej grubości warstwą ocieplenia gwarantuje najwyższe parametry cieplne. Wynikają one z wyjątkowych właściwości silikatu, który ma dużą zdolność akumulacji ciepła. Zapewnia też ochronę akustyczną. Korzystny z punktu widzenia fizyki budowli układ warstw w ścianie trójwarstwowej sprawia, że w porze letniej w pomieszczeniach jest stosunkowo chłodno, natomiast w sezonie zimowym ściany akumulują ciepło i oddają je w razie potrzeby z powrotem do wnętrza. Dodatkową zaletą jest doskonały mikroklimat, co podnosi komfort użytkowy. Ściana przepuszcza parę wodną lecz nie pozwala na jej kondensację w przegrodzie. Ściana nigdy nie jest zawilgocona, gdyż ciągle „oddycha”. Elewacja wykonana z silikatowych kształtek znaczne ogranicza niebezpieczeństwo powstania rys. Na taki sposób budowy zdecydowało się wielu inwestorów i chwalą sobie to rozwiązanie.

- Przyznam się, że pomysł podpatrzyłem u kolegi w sąsiedniej wsi – opowiada o budowie Jacek Wierciński z Wiercienia w gminie Boćki. – Wykończenie obory silikatem to dobre rozwiązanie. Ściany są wzniesione normalnie z materiału konstrukcyjnego, potem ocieplone styropianem, a zewnętrzną warstwę stanowią właśnie elementy silikatowe o grubości 12 cm. Są praktyczne i bardzo ładnie wyglądają po zafugowaniu. Kolega użytkuje swoją oborę już dwa lata i jest zadowolony, ja – jak dotychczas – też. Zużyłem ponad 6 tys. sztuk silikatowych bloczków.

Tynkowanie obór nie sprawdza się. Rolnicy zgodnie podkreślają, że jest to budynek gospodarczy, nikt nie da rady uważać na ściany.

- Krowa trąci rogiem, manewrując ciągnikiem z maszynami też można uszkodzić cienką warstwę tynku. Izolacja styropian, czy to pianka potem się wykrusza. Oborę ocieploną systemem lekka-mokra trzeba koniecznie ogradzać. I w zasadzie nie ma innego rozwiązania. Silikat jest najlepszy – ocenia.

A poniżej przedstawiamy konkretne rozwiązania – podpowiedzi, z jakich elementów silikatowych można zbudować obiekt gospodarczy:

* Wersja I

Ściana trójwarstwowa:

- ściana konstrukcyjna: N25 (255×250×220mm) – klasa odporności ogniowej REI 240, wskaźnik izolacyjności akustycznej właściwej RA1R 50dB lub N24 (250×240×220mm) - klasa odporności ogniowej REI 240, wskaźnik izolacyjności akustycznej właściwej RA1R 48dB

- izolacja z twardego poliuretanu Recticel Eurowall, współczynnik przenikania ciepła λ=0,023 W/mK, wymiary płyt: 1.200x600mm, grubość 30-120mm, łączenia na pióro-wpust

- elewacja: N8 – klasa odporności ogniowej REI 45, wskaźnik izolacyjności akustycznej właściwej RA1R 41dB lub 3NFD, N12/500 – klasa odporności ogniowej EI 120, wskaźnik izolacyjności akustycznej właściwej RA1R 45dB.


* Wersja II

Ściana trójwarstwowa

- ściana konstrukcyjna: N18 i N18/500 - klasa odporności ogniowej REI 240 , wskaźnik izolacyjności akustycznej właściwej RA1R 45dB

- izolacja z twardego poliuretanu Recticel Eurowall, współczynnik przenikania ciepła λ=0,023 W/mK, wymiary: 1.200x600mm, grubość 30-120mm, łączenie na pióro-wpust

- elewacja: N8 – klasa odporności ogniowej REI 45, wskaźnik izolacyjności akustycznej właściwej RA1R 41dB lub 3NFD, N12/500 – klasa odporności ogniowej EI 120, wskaźnik izolacyjności akustycznej właściwej RA1R 45dB.

Barbara Klem

Fot. A.Niczyporuk


Wysokie loty, ale nie dla rolników


Strajk w Tykocinie nie przyniósł rezultatu. Zarząd Województwa podjął decyzję niesprzyjającą rolnikom

Zapadła decyzja: lotnisko będzie w Sanikach w gminie Tykocin


- Stracę sześć hektarów, do pozostałych kilku stracę dojazd, podobnie do magazynu zbożowego - wylicza Antoni Sowiński z Dobek. Jako jeden z kilkudziesięciu rolników walczy przeciw budowie lotniska w Sanikach. Bezskutecznie, bo Zarząd Województwa podjął decyzję niekorzystną dla nich. Jednak rolnicy zapowiadają, że się nie poddadzą.

Liczbowo wygląda to tak - by lotnisko powstało w gm. Tykocin potrzeba 300 hektarów prywatnych gruntów. Na nich znajduje się 11 domów i 37 budynków gospodarczych. Niewiele? Być może. Szczególnie w stosunku do interesu mieszkańców województwa. Tyle, że dla każdego z tych osób, których w sposób bezpośredni dotknie ta lokalizacja, to ogromna tragedia, z którą póki co nie chcą się pogodzić, ale też zupełnie nie wiedzą jak.

Ostatni tydzień lipca to był gorący czas zmagań ludzi z władzą. Wiadomo już było, że na dniach podjęta zostanie decyzja a propos lokalizacji lotniska. To mobilizowało rolników, którzy w czwartek 30 lipca, na godzinę przed spotkaniem w tej sprawie, zorganizowali protest w Tykocinie. Kilkadziesiąt oflagowanych ciągników z włączonymi klaksonami przejechało przez centrum miasta. Później wszyscy tłumnie udali się na spotkanie z przedstawicielami firm Ove i Ekoton, które to przygotowały report oceniający wpływ trzech lokalizacji na środowisko: Topolan, Nowych Chlebiotek i Sanik właśnie. Pod salą nie milkły dyskusje. Rolnicy opowiadali, jaki wpływ budowa będzie miała na ich gospodarstwo.

- Według mojej wiedzy kilkunastu rolników musiałoby być całkowicie wywłaszczonych, kolejni straciliby cześć ziem lub dojazd do pól, a przecież każdy ma jakieś plany, podjął jakieś przedsięwzięcia. Mamy kredyty do spłacenia. To dla nas prawdziwa tragedia - wyliczał wówczas Sowiński.

Inny rolnik wyjaśnia, że straci nową oborę, na którą zaciągnął kredyt. Kolejny zostanie praktycznie bez ziemi ornej. Żaden z nich nie jest w stanie wyobrazić sobie życia innego niż teraz. Nie chcą słyszeć o obietnicach odszkodowań, pracy na lotnisku. Na nic to dla nich, skoro właśnie teraz robią to, co potrafią.

Spotkanie rolnicy rozpoczynają w bojowych nastrojach. Odśpiewują Rotę. Do końca spotkania nie milkną komentarze.

Przedstawiciele firm Ove i Ekoton, które to przygotowały report stwierdzają jasno - najlepszą lokalizacją pod względem przyrodniczym są właśnie Saniki. Na drugim miejscu są Topolany, na końcu Nowe Chlebiotki. Z drugiej jednak strony okoliczna ludność tu właśnie przejawia największy opór społeczny. Podkreślają, że decyzja należy do inwestora. . A ten podjął ją następnego dnia. Na konferencję w Urzędzie Marszałkowskim w Białymstoku przyjechali rolnicy z polską flagą i transparentami.

W drodze głosowania zarząd województwa zdecydował, że lotnisko postanie w pobliżu miejscowości Saniki. Decyzja nie była jednogłośna. Czterech członków zarządu było za, jedna wstrzymała się od głosu.

- To decyzja ostateczna - podkreślił Jarosław Dworzański, marszałek województwa. - O wyborze lokalizacji przesądziły wyniki reportu.

Podkreślił, że zadecydowała lokalizacja centralna w województwie oraz lepsze skomunikowanie z całym regionem.

Władze mają rozmawiać z każdym, kogo bezpośrednio dotyczy budowa lotniska w tej lokalizacji. W sukurs idzie im tzw. specustawa, która pozwala na szybkie wywłaszczenie ziemi pod lotniska, właściciele mają 40 dni na opuszczenie dom od dnia podjęcia decyzji. Wszelkie procesy sądowe właścicieli nie mają wpływu na przebieg prac.

- Są Topolany, gdzie nie ma sprzeciwu społecznego. Dlaczego wybrano właśnie ten wariant? - pyta Sowiński. - Co z pieniędzy za ziemię, skoro ona potrzebna by dalej pracować? A co zrobić ze zwierzętami, maszynami, bez ziemi? Nie poddajemy się, będziemy dalej walczyć.

Małgorzata Sawicka


Antoni Sowiński mieszka w Dobkach,gospodarstwo ma również w Sawinie. Lotnisko stanie mu na drodze

Na spotkaniu rolnicy analizowali mapy z lokalizacją lotniska.

Polna lustracja


Po raz kolejny odbyły się Podlaskie Dni Pola `2009


Jaka odmiana rzepaku ozimego jest najlepsza? Jak uprawiać orkisz? Co zrobić, żeby ziemniaki pięknie wyrosły? Na te i inne pytania odpowiedzi można było poznać podczas cyklu seminariów terenowych pod nazwą „Podlaskie Dni Pola”, zorganizowanych wzorem lat ubiegłych przez Podlaski Ośrodek Doradztwa Rolniczego.

Zbiorowe lustracje pól odbyły się w następujących powiatach: 22.06 – Sokółka, 23.06 – Łomża, 24.06 – Augustów, 25.06 – Białystok. Podczas Dni z Doradztwem Rolniczym w Szepietowie w dn. 27-28.06.2009 r. rolnicy zwiedzali doświadczenia również na Polu Doświadczalnym. Oprócz rolników uczestnikami seminariów byli doradcy oraz pracownicy instytucji i firm obsługujących rolnictwo. W trakcie tych spotkań lustrowano doświadczenia polowe i wdrożenia prowadzone w gospodarstwach rolników indywidualnych. Średnia liczba uczestników na powiat wyniosła 47 osób.

Celem Dni Pola było zapoznanie zwiedzających z problematyką doświadczalną, zaprezentowanie najnowszych technologii uprawy roślin ze szczególnym uwzględnieniem doboru odmian oraz ochrony poszczególnych gatunków.

Prowadzący seminaria specjaliści ds. doświadczalnictwa najpierw przedstawiali tematykę doświadczeń i wdrożeń prowadzonych na terenie powiatu, a następnie cel prowadzonych badań, schemat, szczegóły technologiczne oraz uzyskane wyniki danego doświadczenia z lat poprzednich.

Największym zainteresowaniem cieszyły się doświadczenia odmianowe zbóż PDO prowadzone w ramach ogólnopolskiego programu Porejestrowego Doświadczalnictwa Odmianowego. W tym roku po raz drugi prowadzono doświadczenia z pełnym zestawem odmian jęczmienia ozimego, co rolnicy odebrali z dużym zaciekawieniem. Otrzymywane corocznie wyniki tych doświadczeń oraz uzyskanych w SDOO Krzyżewo i Marianowo stanowią podstawę dla Wojewódzkiego Zespołu ds. PDO do ustalenia listy zalecanych odmian (LZO) w woj. podlaskim. W ramach PDO założone są doświadczenia z ziemniakami wczesnymi i średniowczesnymi, które również wywołały żywe zainteresowanie rolników.

Zwiedzający mieli także możliwość obejrzenia doświadczeń z agrotechniką pszenicy Orkisz oraz pszenicy twardej odmiany Komnata.

Duże zainteresowanie wśród uczestników wzbudziły doświadczenia z nowymi odmianami rzepaku ozimego. Bardzo pozytywnie oceniono również doświadczenia odmianowe ze zbożami w warunkach gospodarstw ekologicznych. Celem tych doświadczeń jest ustalenie doboru odmian najlepiej przydatnych do tego sposobu gospodarowania.

Oprócz doświadczeń lustrowano także wdrożenia ze zbożami. Uprawę roślin prowadzono zgodnie z zasadami zintegrowanej produkcji. We wdrożeniach uprawiano odmiany, które w doświadczeniach PDO uzyskały najlepsze wyniki. Lustracja wdrożeń umożliwiła uczestnikom ocenę nowych odmian na podstawie większego łanu.

Sponsorem Dni Pola była firma Bayer, której przedstawiciel wyjaśniał rolnikom problemy związane z ochroną roślin.

Podlaskie Dni Pola są sprzyjającą okazją do wymiany myśli i jednocześnie nawiązania kontaktów pomiędzy rolnikami, a przedstawicielami instytucji i firm obsługujących rolnictwo. Dzięki temu możliwe będzie rozwiązywanie konkretnych problemów w gospodarstwach poszczególnych rolników.

Krzysztof Zawojski, PODR Szepietowo

opr. sam


fot. PODR Szepietowo


Bliżej do Klienta


Teraz mieszkańcy okolic Wasilkowa będą mieli blisko po zakupy

Otwarty został Fabryczny Punkt Sprzedaży PRONAR w Wasilkowie


Ciągniki o najnowocześniejszej konstrukcji, porównywalne z ich odpowiednikami zagranicznych marek, przyczepy rolnicze i specjalistyczne, sprzęt komunalny oraz wiele wiele innych - produktów firmy Pronar z Narwi nie trzeba nikomu specjalnie zachwalać. Teraz zainteresowani zakupem będą mieć znacznie bliżej. Firma bowiem otwiera kolejne punkty sprzedaży, ostatnio - w Wasilkowie.

- Dzięki inwestowaniu w punkty bezpośredniej sprzedaży możemy zagwarantować naszym Klientom konkurencyjne niższe ceny, ponieważ oszczędzamy znacznie na pośrednikach - podkreślał podczas otwarcia Sergiusz Martyniuk, prezes firmy Pronar. - Wszystko to robimy z myślą o naszych Klientach. Dla nich też zamierzamy sieć naszych punktów sprzedaży rozbudowywać.

Podobny punkt sprzedaży działa już w Jaszczołtach, kolejny zostanie uruchomiony w Grajewie.

W wasilkowskim punkcie, znajdującym się za stacją paliw Pronar, można obejrzeć wspominane już ciągniki, które mimo potężnych gabarytów i nie mniejszej mocy, prowadzi się bez wysiłku i w pełnym komforcie (mógł się o tym przekonać obecny na otwarciu nasz dziennikarz, który kierownicę takiego giganta obracał jednym palcem). Na placu stoją też m.in. przyczepy, kosiarki, wozy paszowe, prasy belujące - jak widać oferta Pronar-u z roku na rok jest większa, a chcących się o tym przekonać na własne oczy - zarząd firmy zaprasza do Wasilkowa i innych punktów sprzedaży.

sam


fot. M. Sawicka


Sergiusz Martyniuk, prezes Pronar-u (z prawej) oraz Antoni Pełkowski, burmistrz Wasilkowa

Imponujący plac w Wasilkowie robi ogromne wrażenie

Mistrzowska elita


Choć państwo Chylińscy byli szczerze zaskoczeni zwycięstwem, wyzwanie podjęli i zamierzają powalczyć

W finale podlaskim Agroligii `2009 wybrana została...


- Laureaci tego konkursu stanowią elitę rolnictwa i agrobiznesu - podkreślił Marek Skarżyński, przewodniczący Komisji Konkursowej wojewódzkiego etapu Agroligii, podczas finału, który odbył się 7 lipca. Do tej elity oficjalnie przystąpili tegoroczni podlascy Mistrzowie: Małgorzata i Jacek Chylińscy z Mrówek w gm. Wizna oraz Barbara i Henryk Kraszewscy, właściciele firmy Primator z Czyżewa Osady.

Zwycięzcy w kategorii rolników – państwo Chylińscy - byli niezwykle zaskoczeni po odczytaniu wyników.

- Stawialiśmy na innych, ale bardzo cieszymy się, że to nas dostrzeżono - podkreśliła pani Małgorzata. - Systematycznie pracujemy nad rozwojem naszego gospodarstwa, co roku staramy się coś zmienić, udoskonalić.

- Najważniejsze jednak, że lubimy to, co robimy - dodał pan Jacek. - To nam naprawdę sprawia satysfakcję, mimo, że to ciężka praca i wciąż przybywa papierkowej roboty.

Jedną z nagród ufundowanych przez sponsorów jest wycieczka zagraniczna. Na szczęście Chylińscy mają dwóch synów, którzy godnie zastąpią ich w gospodarstwie. Jak widzą swoje szanse w ogólnokrajowym finale?

- Trudno powiedzieć - powiedział ostrożnie gospodarz. - Jednak z tego co wiem, jest sporo mistrzów i wicemistrzów z naszego województwa, więc czemu nie...

Podobnie optymistycznie na kwestię zwycięstwa w finale patrzą Barbara i Henryk Kraszewscy, właściciele firmy Primator w Czyżewie Osadzie. Przedsiębiorstwo to z nową siedzibą, otwartą w tym roku, ma wielkie szanse, by zawalczyć o najwyższe laury.

- Wiele się w naszej firmie zmieniło, ale mamy jeszcze kilka pomysłów - mówią zgodnie właściciele. - Szczególnie zależy nam na udoskonaleniu serwisu.

Obydwoje w swojej firmie spędzają po wiele godzin, ale gołym okiem widać, że warto było.

Komisja Konkursowa i w tym roku miała nie lada problem z wybraniem tych najlepszych. Poziom czołówki kandydatów był bardzo wyrównany. Na postawie ścisłych kryteriów, wśród których jest m.in. organizacja produkcji, posiadane certyfikaty, ochrona środowiska, spełnianie wymogów cross-compliance, estetyka gospodarstwa, ład i porządek, wybrano zwycięzców, ale słowa pochwały należą się wszystkim.

- Laureaci dotychczasowi Agroligii udowodnili, że pracowitość, systematyczność, dobre relacje z otoczeniem, umiejętności przygotowania następców, pokora wobec praw przyrody to gwarancja sukcesu. Wymienione cechy są przymiotami wszystkich tegorocznych kandydatów - dodał Marek Skarżyński.

Nasi Mistrzowie na początku przyszłego roku zawalczą w finale ogólnopolskim, z pewnością z pozytywnym skutkiem.

Małgorzata Sawicka

Lista laureatów podlaskiego etapu konkursu Agroliga `2009

Kategoria - rolnicy:

Komisja konkursowa przyznała również dwa równorzędne II miejsca i tytuły Wicemistrza Podlaskiej Agroligii `2009 gospodarstwom:

Barbary i Marka Kumpiałowskich z miejscowości Przystawka, gmina Janów, powiat sokólski

Renaty i Sławomira Roszkowskich z miejscowość Chobotki, gmina Knyszyn, powiat moniecki.

Równorzędne tytuły laureata Podlaskiej Agroligii `2009 w kategorii rolnicy otrzymali:

Joanna i Mieczysław Suchoccy, Monkinie, gmina Nowinka, powiat augustowski

Danuta i Stanisław Chmielewscy, Oszkinie, gmina Puńsk, powiat sejneński

Bożena i Adam Iwaszkowie, Krukówek, gmina Raczki, powiat: suwalski

Elżbieta i Janusz Kondratowie, Bodaczki, gmina: Boćki, powiat: bielski

Antoni i Krystyna Lemańscy, Zabiele Zakaleń, gmina Kolno, powiat kolneński

Wiesława i Bogdan Zajkowscy, Targonie Wielkie, gmina Zawady, powiat białostocki


Kategoria firma:

II miejsce i tytuł I Wicemistrza Podlaskiej Agroligii 2009 przyznano firmie PHU „ZORZA” Krystyny i Wojciecha Jastrzębskich z Zambrowa.

III miejsce i tytuł II Wicemistrza Podlaskiej Agroligii 2009 otrzymała firma ZPM „Europa” Stanisława i Zdzisława Zielińskich z Rajgrodu.

IV miejsce i tytuł Laureat Podlaskiej Agroligii 2009 przyznano firmie PUH „ROL-MECH” - Michał Denisiuk z Dubiczy Osocznych z powiatu hajnowskiego.


Barbara i Henryk Kraszewscy, właściciele firmy Primator

Sam poprowadź!


Fot. JOHN DEERE Na praktyczne części jazdy składały się operowanie ciągnikiem i narzędziem uprawowym

Nietypowe pokazy pracy maszyn rolnych w ramach Akademii Polowej John Deere


Pod koniec czerwca grupa 400 rolników z całej Polski przekonała się co potrafią nowoczesne maszyny rolne. Grupa John Deere w Zdunach koło Kutna zorganizowała cykl nietuzinkowych spotkań, podczas których można było samodzielnie poprowadzić maszyny John Deere, Kverneland, Poettinger i Unia Group.

Do praktycznego testowania „wystawiono” maszyny zagregowane ze sprzętem uprawowym renomowanych firm: Kverneland Group Polska, Poettinger oraz Unia Group. Na stacji poświęconej oponom przybliżono temat ogumienia rolniczego Trelleborg - co spotkało się z dużym zainteresowaniem, gdyż to zagadnienie jest bardzo rzadko prezentowane w trakcie pokazów. Ale oczywiście najważniejszym punktem Akademii było osobiste doświadczenie każdego uczestnika, dlatego wszyscy goście, w podziale na kilkuosobowe grupki, testowali maszyny w polu z różnymi maszynami uprawowymi. Były to m.in. agregaty uprawowe, agregaty uprawowo-siewne i pługi,w tym pług zagonowy AB 100 4k, pług zawieszany obracalny ES 100 5k, czynna kombinacja uprawowo-siewna NGM+DA 3.0m, kultywator ścierniskowy CLM 3.0m. W gamie John Deere znalazły się ciągniki rolnicze od 80 do 190 KM, prasy rolujące 582, 568, Multicrop, ładowacz czołowy 633 i 583, opryskiwacze zaczepiane 840i, 732 oraz najnowszy model pojazdu użytkowego Gator XUV.

Najważniejsze cechy Akademii Polowej to stawianie na praktykę, czyli rolnicy sami pracują maszyną. Ważna jest również kompleksowość informacji, mowa jest o maszynach, oponach, olejach i finansowaniu. Do projektu przyłączyły się firmy, którym - podobnie jak dla John Deere - najbardziej zależy na zadowoleniu klientów i zapewnieniu im jak najbardziej fachowych informacji.

oprac. BK

To Fach, Metal-Fach


Jacek Kucharewicz, właściciel Metal Fachu (trzeci z lewej) oraz Mirosław Baszko, marszałek województwa (piąty z lewej) wraz z pracownikami Metal Fachu odznaczonymi przez ministra rolnictwa

Huczne obchody 20-letniego jubileuszu firmy z Sokółki


Dziś ta sokólska firma produkuje mnóstwo maszyn rolniczych, w swojej ofercie ma także także kotły c.o. i konstrukcje stalowe. Świadczy też wiele specjalistycznych usług. Wiekowo - gdyby porównać firmę do człowieka - od dwóch lat Metal Fach ma prawo do lampki wina. W tym roku obchodzi, bagatela, 20-lecie istnienia.

Z tej okazji 24 czerwca w siedzibie firmy odbyła się impreza, w której uczestniczyli goście zarówno firmy Metal-Fach maszyny rolnicze jak i goście Metal-Fach kotły grzewcze. Obecni byli także przedstawiciele władz samorządowych, instytucji naukowo-badawczych oraz finansowych.

Goście mieli okazję zwiedzić zakład, który jest w trakcie rozbudowy. Dzięki temu była to świetna okazja, by zapoznać się z technologią najnowocześniejszego w kraju kompleksu malarni z przegotowaniem powierzchni- nanoceramiką, malowaniem kataforetycznym KTL, malowaniem proszkowym i natryskowym. Oczywiście przygotowano też ekspozycję całej plejady produktów firmy, w tym szereg nowości, które dopiero zeszły z linii produkcyjnych. W trakcie wycieczki cała produkcja pracowała pełną parą. Goście mogli obserwować procesy technologiczne, pracę maszyn i ludzi.

Po wycieczce wszyscy obejrzeli film jubileuszowy przygotowany specjalnie na tę okazję, złożyli też gratulacje Katarzynie i Jackowi Kucharewiczom, właścicielom Metal Fachu. Wieloletni pracownicy sokólskiej otrzymali odznaczenia ministra rolnictwa „Zasłużony dla Rolnictwa”.

Po części oficjalnej przyszedł czas na występ artystyczny. Atrakcją wieczoru, był kabaret „Koń Polski”, który do łez rozbawił zebranych gości. Zagrał im też zespół „Ewa Bend”, który w ten sposób umilał czas uroczystej kolacji i biesiady do białego rana.

opr. sam

Fot. METAL-FACH



Goście Metal Fachu mieli okazję zwiedzić „pracujący” zakład.

Występ gwiazdy wieczoru - kabaretu „Koń Polski” - rozbawił gości do łez...

Rolnicy się chronią


Zdjęcia zalanych terenów koło Bociek, wykonane z samolotu na polecenie Wydziału Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego Urzędu Wojewódzkiego w Białymstoku

Rośnie świadomość ubezpieczeniowa rolników


Trwa szacowanie szkód na Podlasiu spowodowanych przez anomoalie pogodowe tego lata. Na razie komisje pracują, więc nie można jeszcze podsumować start – informuje Jolanta Gadek, rzecznik prasowy wojewody podlaskiego.

Rolnicy cały czas zgłaszają szkody, a komisje urzędu wojewódzkiego objeżdżają pola i wsie, oceniając wilekość wyrządzonych przez przyrodę krzywd. Najwięcej rolników zgłasza zalania i szkody na znacznym obszarze upraw rolnych i użytków zielonych, a także w budynkach gospodarczych wywołane długotrwałymi i intensywnymi opadami deszczu. I tak np. w gminie Zawady szkody wystapiły na terenie 26 sołectw, objęły 1.250 ha użytków zielonych i ok. 400 ha upraw rolnych. Na terenie gminy Czeremcha zalanych jest ponad 4 tys. ha użytków. W gminie Sokółka ucierpiało co najmniej pięć wsi – 1.400 ha użytków zielonych. W gminie Korycin poszkodowanych jest 26 sołectw, 700 ha podtopionych użytków zielonych i ok. 116.5 ha zniszczonych gradem upraw rolnych. Nawalne deszcze wyrządziły szkody w kulkunastu gminach m.in. Narew, Brańsk, Rutki, Boćki, Łapy, Jaświły, Suraż. Majowe wichury spowodowały straty w budynkach inwentarskich i gospodarczych oraz uprawach na terenach gmin: Grodzisk, Radziłów, Sztabin, Śniadowo i inne.

W ramach pomocy rolnicy mogą korzystać z preferencyjnych kredytów dotowanych przez budżet państwa na odnowienie produkcji. A o ile prościej byłoby ubezpieczyć mienie i uprawy? Dzięki wprowadzeniu obowiązkowych polis na uprawy, coraz więcej gospodarzy widzi sens w ubezpieczaniu trudów swojej pracy. Obecnie z 11 mln hektarów terenów uprawowych już 3,5 mln objętych jest ochroną.

Kapryśna pogoda ostatnich tygodni udowodniła rolnikom słuszność ich decyzji o zakupie polisy lub uświadomiła potrzebę ubezpieczenia się na przyszłość. Nękające Polskę gradobicia spowodowały silne szkody w dojrzewających uprawach. Jednocześnie towarzystwa ubezpieczeniowe zalały setki zgłoszeń szkód.

- Występują takie dni, gdy po przejściu gradu w danym rejonie Polski otrzymujemy nawet ok. 500 zgłoszeń - komentuje Andrzej Janc, dyrektor Biura Ubezpieczeń Rolnych Grupy Concordia.

Napawającym optymizmem jest fakt, że coraz więcej rolników ubezpiecza się w coraz to szerszym zakresie. Pomimo tego, że obowiązkowe ubezpieczenie upraw zakłada konieczność ubezpieczania się od przynajmniej jednego ryzyka, np. gradu, to dużym zainteresowaniem cieszyły się polisy od przymrozków oraz ujemnych skutków przezimowania. Dodatkowo na atrakcyjnych warunkach rolnicy ubezpieczają się od ognia, który może wystąpić również po zebraniu plonów.

Prawdziwy test polisy przychodzi niespodziewanie, w postaci szkody deszczu lub gradu. Przetaczające się przez Polskę nawałnice bardzo często powodują znaczne ubytki w uprawach spowodowane głównie przez opady gradu. W takiej sytuacji ubezpieczony rolnik może zgłosić szkodę do towarzystwa – likwidator szkód oceni dokładnie ubytek w plonie, a odszkodowanie pokryje poniesione straty. Warto jednak podkreślić, że koszt ubezpieczenia upraw zbóż często kształtuje się na poziomie równowartości 2 euro za 1 ha, czyli kwoty stanowiącej ustawową karę za brak ubezpieczenia. Warto więc zastanowić się nad wykupem polisy, by w przypadku zaistnienia niespodziewanej sytuacji nie ponosić dodatkowych kosztów.

- Zauważmy, że zainteresowanie polisami rośnie z każdym rokiem. W 2009 odnotowaliśmy trzykrotny wzrost ubezpieczanego areału, w porównaniu z rokiem poprzednim – dodaje Janc.

Polacy zdają się wyznawać zasadę, że lepiej być mądrym przed szkodą. Świadczy o tym rosnące zainteresowanie ubezpieczeniami. Jak pokazują ostatnie tygodnie, jest to jak najbardziej uzasadniony trend, szczególnie w rolnictwie. Wysokość sumy wypłaconych odszkodowań dochodzić bowiem będzie do kilkudziesięciu milionów złotych.

oprac. BK


Zadbaj aby wszyscy bezpiecznie wrócili do domu!


W starciu z kombajnem kierujący samochodem osobowym nie ma żadnych szans!

Zbliża się czas intensywnych prac polowych. Czas, w którym będziecie wielokrotnie jeździć i wracać z pola. Czas, w którym o wypadek wyjątkowo łatwo. Okręgowy Inspektorat Pracy w Białymstoku oraz Wydział Ruchu Drogowego KWP w Białymstoku przypomina, że brawura i pośpiech mogą być przyczyną nieszczęśliwych zdarzeń. Niestety co roku popełniamy te same - błahe zdawać by się mogło, a tragiczne w skutkach błędy.

Każdego roku w okresie prac polowych ponad 60 osób ulega wypadkom w czasie drogi na i z pól. Szczególnie niebezpieczny jest przewóz osób:

- na załadowanych i pustych przyczepach,

- na błotnikach, stopniach i belkach maszynowych ciągnika,

- dyszlach i burtach przyczep.

Niestety ten rodzaj „transportu osób” jest chętnie stosowany. A przecież w takiej sytuacji naprawdę nietrudno o upadek, w wyniku którego tylko w ubiegłym roku 3 osoby zginęły, 7 doznało urazów kręgosłupa, a 37 osób połamało ręce lub nogi. Wśród ofiar było sześcioro dzieci!

Pamiętajmy, że na drodze jesteśmy jednym z użytkowników, podlegającym tym samym przepisom. W 2008 roku na terenie woj. podlaskiego ogółem wydarzyło się 1129 wypadków drogowych, w wyniku których 162 osób zginęło a 1474 zostało rannych. W tym 22 wypadki z udziałem pojazdów rolniczych, w wyniku których 4 osoby zginęły,a 25 zostało rannych.

Główne przyczyny wypadków spowodowanych przez kierujących pojazdami to: nie dostosowanie prędkości jazdy do warunków panujących na drodze, nie ustąpienie pierwszeństwa przejazdu, zły stan techniczny pojazdu.

Zanim wyjedziesz na drogę sprawdź:

Oświetlenie

Lusterka wsteczne

Stan ogumienia

Stan Hamulców

Wydział Ruchu Drogowego KWP w Białymstoku przypomina, że maksymalna szerokość pojazdu poruszającego się po drodze tj. pojazdu wolnobieżnego, ciągnika rolniczego z maszyną zawieszaną oraz przyczepy specjalnej nie może przekraczać 3 m. Kombajny mogą się poruszać po drodze publicznej tylko z zespołem żniwnym złożonym na wózku transportowym. Pamiętaj do prowadzenia kombajnu po drodze publicznej upoważnia Cię prawo jazdy kat. B lub T.


Rolnik lat 73 zamieszkały na trenie powiatu sokólskiego jechał na przyczepie załadowanej kostkami siana. W czasie wyjeżdżania z drogi polnej na szosę przyczepą kilka razy szarpnęło, w wyniku czego rolnik spadł uderzając o dyszel. Kierujący ciągnikiem syn nie zauważył upadku ojca i wyjechał na szosę przejeżdżając go. Poszkodowany zmarł



Zorganizuj bezpieczny przejazd dla swoich bliskich w kabinie ciągnika lub innym środkiem transportu

Zadbaj o stan techniczny swojego ciągnika – niech nikt przez Ciebie nie zginie!

Zadbaj o swoje zdrowie i życie – przestrzegaj zasad i przepisów ruchu drogowego!
Jesteś tutaj: Strona główna