Podlaskie AGRO

Podlaski mistrzowski występ


Andrzej Kiełczewski, prezes przedsiębiorstwa Pepees cieszy się z otrzymanego pucharu

Dwa tytuły w ogólnopolskim konkursie AgroLiga powędrowały do przedstawicieli naszego województwa


Firma Pepess S.A. z Łomży została mistrzem, a Maria i Krzysztof Leśniewscy wicemistrzami krajowej edycji konkursu AgroLiga. Podlascy rolnicy i przedsiębiorstwa coraz częściej sięgają po laury w ogólnopolski konkursach.

Rolnicy...

Wicemistrzowie Leśniewscy to producenci mleka z miejscowości Konopki Jałbrzyków Stok. Pracują na około 65 hektarach, ich stado liczy sobie ponad 90 sztuk

Wyprodukowane w gospodarstwie mleko trafia spółdzielni do Mlekpol Grajewo.

- Średnia wydajność krowy to 7000 kg mleka, ale rekordzistki osiągają wynik 10.000 kg, a nawet więcej - mówi Krzysztof Leśniewski.

Rolnicy zdecydowali się również na budowę nowej obory, która stanęła tu zaledwie przed kilkoma laty. Została zbudowana w systemie wolnostojącym, wyposażona jest w halę udojową typu rybia ość 2x6. Obora jest przeznaczona dla 147 zwierząt, stanowisk na krowy dojne jest 98.

i firma

Tytuł Mistrza trafił w tym roku do firmy z tradycjami. Początki Pepees-u sięgają lat 60-tych, kiedy to rozpoczęto produkcję w jego protoplaście - Zakładach Przemysłu Ziemniaczanego. Od ponad 10 lat Pepees jest spółką giełdową.

To największy w Polsce producent skrobi ziemniaczanej, ale także glukozy krystalicznej, maltodekstryny, syropów glukozowych i białka ziemniaczanego. T

Grupa PEPEES to prawdziwy lider w swojej branży. Tworzą ją zakłady w Łomży i Lublinie, wytwarzające rocznie 34,7 tysiąca ton skrobi, choć ich możliwości produkcyjne sięgają 50 tysięcy (produkcja skrobi jest w UE limitowana). W Łomży mieści się również siedziba Polskiej Grupy Producentów Skrobi i Modyfikatorów, skupiająca 14 przedsiębiorstw.

W firmie zatrudnionych jest ponad 200 osób, w czasie sezonu, który rozpoczyna się wraz z początkiem września i trwa do końca listopada, dochodzi jeszcze setka pracowników.

Grupa plantatorów stale współpracująca z firmą to liczba ok. 1800 rolników, głównie z województwa podlaskiego, ale również z mazowieckiego, lubelskiego, warmińsko-mazurskiego, kujawsko-pomorskiego.

W planach przedsiębiorstwa jest stworzenie fabryki skrobi zbożowej wysokoprzetworzonej. Produkty uboczne w planach mają być wykorzystywane w fabryce bioetanolu.

Gala

13 marca i opisani wyżej rolnicy i firma Pepees uczestniczyli w uroczystej gali finałowej konkursu AgroLiga, która miała miejsce w Pałacu Prezydenckim (po raz pierwszy w 16-letniej historii konkursu ).

Laureaci otrzymali dyplomy i puchary oraz słowa pochwały, w tym od Lecha Kaczyńskiego, prezydenta RP. Andrzej Kiełczewski, prezes Pepees, jako szef zwycięskiej firmy, złożył podziękowania i gratulacje organizatorom i patronom konkursu, a także konkurentom firmy w rywalizacji o miano \"Mistrza\".

Wcześniej laureaci gościli w gmachu Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi, gdzie otrzymali imienne listy gratulacyjne Marka Sawickiego, ministra rolnictwa, wielu z nich zostało także nagrodzonych Honorową Odznaką \"Zasłużony dla Rolnictwa\". Wśród odznaczonych byli Krzysztof Leśniewski i Andrzej Kiełczewski.

Małgorzata Sawicka



Pan Krzysztof został uhonorowany odznaką „Zasłużony dla Rolnictwa”,

Komplet” naszych mistrzów ze Sławomirem Gromadzkim, dyrektorem PODR

Drób pod komputerowym nadzorem


Maria i Maciej Makarscy na tle nagród kolekcjonowanych, można już rzec, od pokoleń.

Maria i Maciej Makarscy: laureaci Złotego Jabłka


Choć w ich gospodarstwie hodowane były już przeróżne zwierzęta, to poniekąd dzięki kurczakom i gęsiom do ich rąk powędrowała nagroda w ogólnopolskim konkursie Rolnik-Farmer Roku. Wygrali w kategorii gospodarstw do 50 ha. Mowa o Marii i Macieju Makarskich.

Jatwieź Duża to wioska położona tuż pod Suchowolą. Tu właśnie gospodarują Makarscy. Producenci zbóż, uprawianych na paszę dla hodowanych kurczaków i gęsi. Nie od pokoleń, ale zaledwie od 1997 roku. A wcześniejsze losy tego gospodarstwa są niezwykle ciekawe…

- Tu się urodziłam i wychowywałam – wspomina pani Maria. – Moi rodzice prowadzili gospodarstwo wielokierunkowe. Było 14 krów, 80 sztuk trzody. Kiedy już było wiadomo, że po studiach wrócę na wieś, namawiałam rodziców na zmiany, bo bardzo mi zależało, żeby zrezygnować z krów. Nigdy nie podobała mi się praca przy nich.

Może owce?

I choć mama pani Marii – wielka tradycjonalistka, nie wyobrażała sobie, żeby w gospodarstwie zabrakło bydła, bardziej liberalny tata zgodził się na to, by prowadzoną hodowlę wzbogacić o owce. Szybko okazało się, że to przysłowiowy strzał w dziesiątkę (warto nadmienić, że mowa o latach 80-tych). Sprzedaż szła świetnie, stado rosło, Makarscy pozbyli się więc krów. Wyspecjalizowali się do tego stopnia, że po dziś dzień na półce w gabinecie stoi kilka nagród za wyniki hodowlane.

W 1985 roku, kiedy to już Makarscy gospodarowali razem, stado podstawowe owiec liczyło sobie sto matek.

- I tak to owce były podstawą naszej produkcji do 1989 roku, kiedy to nastąpiło załamanie rynku – mówi pan Maciej. – To nie były łatwe dla nas chwile. Na zimę zostaliśmy ze stadem podstawowym i odchowaną młodzieżą. Pozbywaliśmy się tego za pół darmo.

A może kaczki?

Jak już nastąpiło pożegnanie z owcami, trzeba było wymyślić coś, czym warto byłoby się zająć. To i się wymyśliło – za podszeptem znajomej, której znajomy hodował… kaczki.

- Pomysł nam się spodobał i pewnie byśmy go zrealizowali, gdyby nie ten znajomy, który przyjechał, ocenił i orzekł, że powinniśmy hodować gęsi, bo do tego mamy wspaniałe warunki – mówi Makarska.

Hodowcy przystąpili do działania. Szybko przystosowali posiadane zabudowania i przystąpili do produkcji. Nie było wcale łatwo. Było i tak, że na wypłatę za sprzedane ptaki czekali kilka miesięcy.

- W końcu udało mi się odzyskać te pieniądze, pamiętam do dziś, to było okrągłe 180 mln zł, przywiozłam do domu sporej wielkości paczkę – śmieje się Makarska.

Może jednak kurczaki?

- Jednak i te dobre czasy minęły, z powodów zdrowotnych musieliśmy zadbać o to, by prowadzona produkcja była mniej obciążająca – opowiada pan Maciej. – Postanowiliśmy wybudować nowy kurnik. Wtedy pojawiła się pewna nasza znajoma, która nam doradzała i orzekła, że nowy budynek świetnie nadawałby się na hodowlę kurczaków. Ta jej sugestia wkrótce zamieniła się w prawdę. Jednocześnie kontynuowaliśmy hodowlę gęsi.

Strusie to raczej nie

Na pytanie o to, czy mieli jeszcze jakiś pomysł na prowadzenie produkcji, oboje się uśmiechają.

- Przyznam szczerze, że był czas, kiedy „chorowałam” na hodowlę strusi – mówi Maria Makarska. – To było coś nowego, oryginalnego. Może nawet coś by z tego wyszło, gdyby w naszym gospodarstwie panowały odpowiednie warunki. Podłoże jakie tu jest, nie odpowiada strusiom, jest za mokre, bo one lubią piasek.

I tak na dzień dzisiejszy w gospodarstwie w Jatwiezi Dużej są dwa kurniki – pierwszy postawiony w 1997 roku o powierzchni 1.150 mkw. 60% środków na ten budynek pochodziło z preferencyjnego kredytu dla Młodego Rolnika. Drugi kurnik, o powierzchni 1.573 mkw, zbudowany został w 2006 roku w oparciu o dotacje z Sektorowego Programu Operacyjnego. To bardzo nowoczesne obiekty, spełniające wszelkie standardy. Tu warunki panujące w kurnikach są stale monitorowane. Zbyt wysoka wilgotność? Nie ma problemu, wystarczyć podkręcić wentylację.

Terminarz - podstawowe narzędzie pracy

Jak mówią Makarscy, może i hodowla kurczaków nie jest zbyt obciążająca fizycznie, ale trzeba tu stale trzymać rękę na pulsie. Najpierw kurnik obsadza się kurczątkami – 5-6 tys. sztuk, codziennie je dogląda, karmi, podaje leki, dwa razy dziennie usuwa się martwe sztuki. Cykl hodowlany może trwać od 28 do nawet 45 dni, w zależności od gatunku i potrzeb odbiorcy. Potem jest odbiór i przez kilka tygodni kurnik pozostaje pusty, po to by dokładnie go posprzątać. Trwa usuwanie obornika, czyszczenie myjką ciśnieniową, dezynfekcja. A wszystko to w budynkach o niemałej powierzchni. Jak już kurnik jest czysty – znów trafiają do niego małe kurczaki. I tak do ok. 8 wstawień w ciągu roku. Wszystko z góry zaplanowane i rozpisane w terminarzu. Tyle, że zdarzają się i nieprzewidziane sytuacje.

- Jak ta, kiedy jednemu z hodowców spłonął kurnik przygotowany do wstawienia – opowiada pani Maria. – Musieliśmy wówczas sprzątnąć nasz kurnik w iście ekspresowym tempie, bo kurczaki musiał ktoś wziąć.

- U nas dochód w dużym stopniu zależy od tego, jak szybko rosną kurczaki, a to z kolei zależy m.in. od paszy – mówi pan Maciej. – Odpowiednio skomponowana potrafi skrócić cykl w znaczącym stopniu. Dlatego w naszym gospodarstwie bardzo ceni się dobrych doradców żywieniowych, takich jak: Mariusz Rymkiewicz z Provimi Białystok oraz Krzysztof Renowicki z Ross Polska. Wiele im zawdzięczamy.

Efekty pracy Makarskich są doceniane przed laty, kiedy to zostali wicemistrzami Agroligi w podlaskiem, a teraz ponownie, kiedy to otrzymali Złote Jabłko. Nagrodę, jak śmieją się hodowcy, wielkiej wagi – aż dwójka nagrodzonych opuściła je z powodu ciężaru podczas finałowej gali konkursu.

Małgorzata Sawicka

fot. S. Rutkowski



Wszystkie parametry panujące w kurnikach, są automatycznie mierzone

Teraz życiem Makarskich „rządzą” kurczaki, ale wcześniej były to przeróżne zwierzęta.

Masła i kosiarki na medal


Ten rok zaczął się dla Mlekovity bardzo pomyślnie - zakończone zostały nowe inwestycje, a na konto firmy trafiły kolejne nagrody

Branża rolnicza, a Podlaska Marka Roku


Konkurencja była w tym roku niemała. Chętnych po „Liść Dębu” - laur w konkursie Podlaska Marka Roku - było aż 180. Pięciu z nich otrzymało główne nagrody, kolejne dziesięć otrzymało wyróżnienia. Wśród nich stanęła silna reprezentacja branży rolniczej.

W kategorii Podlaski Smak Roku 2008, którą w tym roku podzielono na dwie podkategorie: mały i duży producent, statuetka Liścia Dębu trafiła do Jana Ancypo, producenta kumpiaka podlaskiego oraz do Dariusza Sapińskiego, prezesa Spółdzielni Mleczarskiej Mlekovita, wytwórcy Masła Polskiego.

- Jest to doskonała forma promocji wyrobów naszego województwa i takie okazje trzeba wykorzystać. Mamy wiele bardzo dobrych wyrobów, które należy pokazać. Nasze produkty nie tylko pochodzą z czystych ekologicznie terenów, lecz są wytwarzane przy pomocy doskonałego parku maszynowego, który umożliwia przestrzeganie wszystkich reżimów sanitarnych i technologicznych. Dzięki temu mają one atesty i są zarejestrowane u bardzo wymagających klientów w wielu krajach świata - powiedział Dariusz Sapiński, prezes Mlekovity, odbierając nagrodę.

Nagrodzone masło o zawartości min. 82% tłuszczu, wyprodukowane jest ze świeżej śmietanki bez dodatku tłuszczu roślinnego, zawiera wyłącznie tłuszcz mleczny. Posiada doskonałą smarowność, która jest efektem nowej technologii produkcji i wieloletniego doświadczenia, zachowuje walory smakowo zapachowe tradycyjnego masła.

W tej kategorii wyróżniono również miód Lipiec białowieski Stowarzyszenia Pszczelarzy Rejonu Puszcza Białowieska oraz wódkę Żubrówkę białostockiego Polmosu.

W kategorii „produkt” wygrał zestaw kosiarek dyskowych GigaCUT firmy SaMASZ, która to już od 25 lat zajmuje się produkcją maszyn rolniczych. W swojej ofercie ma ok. 50 maszyn tego typu! Nagrodzony zestaw kosiarek GigaCut, to jedna z nielicznych konstrukcji tego typu, zarówno w Polsce, jak i na świecie. Kombinacja kosiarek GigaCUT składa się z kosiarki dwustronnej KDD 860 lub 940 zamontowanych na wspólnej ramie nośnej oraz kosiarki czołowej KDF, zamontowanej na czołowym TUZ ciągnika. Zestaw GigaCUT jest jest wyposażony alternatywnie, w spulchniacze lub walce pokosu. Dodatkowo można zamontować transportery pokosu (przenośniki taśmowe). Dzięki nim przyczepa samozbierająca lub sieczkarnia polowa potrzebuje 3-krotnie mniej przejazdów, aby zebrać skoszoną zielonkę. Zestaw ten został już wcześniej uhonorowany tytułem „Hit Roku 2008”, przyznawanym przez miesięcznik „Raport Rolny”.

W kategorii „produkt” wyróżniono niezwykle designerskie i pomysłowe opakowania na produkty kulinarne tworzone przez Monikę Ostaszewską.

Podlaskim Przedsięwzięciem Roku została Podlaska Oktawa Kultur Wojewódzkiego Ośrodka Animacji Kultury. Wyróżnienie otrzymał Regionalny Ośrodek Kultury i Sztuki w Suwałkach za Suwalski Blues Festiwal.

Miejscem roku zostało Muzeum „Fort” Strzelnicy Fort. Wyróżnienie zaś trafiło do Muzeum Okręgowego w Suwałkach za Centrum Sztuki Współczesnej - Galerię Andrzeja Strumiłły.

Podlascy konsumenci mieli okazję wyróżnić wybrane przez siebie produkty. Tu znów wygrała Mlekovita, swoim Masłem Ekstra Podlaskim, Anna Okulczyk zachwyciła kartaczami. Podlasianie najchętniej jeżdżą do restauracji „Dwór Dobarz”, położonej w otulinie Biebrzańskiego Parku Narodowego. Za najlepsze przedsięwzięcie konsumenci uznali Regaty o Puchar Żubra, organizowane przez Urząd Miejski w Michałowie, za najlepszy produkt - Białowieski Szlak Transgraniczny.

Marcin Gawryluk


Fot. archiwum



Wypasiona inwestycja


Uroczystego przecięcia wstęgi oficjalnie otwierającego nową linię w Mlekovicie dokonał m.in. Dariusz Sapiński (z lewej) i Zdzisław Kraszewski, jeden z największych dostawców wysokomazowieckiej spółdzielni
 

W SM Mlekovita pracuje najnowocześniejsza linia produkcyjna w skali Europy

 

Ponad 50 mln zł – taki był koszt budowy nowej linii produkcyjnej, uruchomionej pod koniec lutego w Spółdzielni Mleczarskiej „Mlekovita” w Wysokiem Mazowieckiem.

Otwarciu 18. już linii w tej spółdzielni towarzyszyła uroczystość, która zgromadziła wielu znamienitych gości.

- Pamiętam jak otwieraliśmy pierwszą linię – mówił Dariusz Sapiński, prezes SM Mlekovita. – A dziś możemy dziennie przerobić 2.200.000 litrów mleka! Dzięki naszym działaniom ukierunkowanym na koncentrację, jesteśmy w stanie co pół roku otwierać nową linię produkcyjną (ostatnią uruchomiliśmy w lipcu 2008r.).

Nowa inwestycja to najnowocześniejsza i najbardziej wydajna linia produkcyjna tego typu w Europie. W ciągu doby opuszcza ją 400 tysięcy kartoników pełnych mleczek smakowych oraz 300 tysięcy litrowych kartonów z mlekiem i to wyjątkowym.

- Można powiedzieć, że w ramach tej inwestycji powstała nowa marka mleka – „mleko wypasione” – dodał prezes. – To mleko o wyższej zawartości białka i witamin. Mleko, pochodzące od krów wypasanych na czystych ekologicznie terenach Podlasia. Nowoczesna technika, stosowana w gospodarstwach z tego regionu, w których produkuje się mleko, pozwala pozyskiwać surowiec najwyższej jakości.

Uroczystemu otwarciu towarzyszyła konferencja prasowa, w której udział wzięli m.in. Waldemar Broś, prezes Krajowego Związku Spółdzielni Mleczarskich, który podkreślił, że w Polsce jest wciąż za niskie spożycie mleka.

- Jesteśmy daleko za czołówką światową – powiedział. - Uważam jednak, że mamy szansę na wzrost spożycia mleka. Obecnie na rynek trafiają bardzo zdrowe, bezpieczne produkty, a poza tym nikt nie podważy roli wapnia, jakie zawiera.

Jednak nie tylko niskie spożycie mleka zaprząta obecnie myśli prezesów spółdzielni mleczarskich. Firmom tym, jak i dostawcom, przyszło funkcjonować w czasach dekoniunktury, a w przyszłości też zmiany organizacji rynku mleka. Na te kwestie nacisk położył obecny na spotkaniu Waldemar Łukasik, prezes Agencji Rynku Rolnego. Zasygnalizował on fakt zastanawiających dysproporcji cenowych mleka w różnych spółdzielniach – w niektórych zakładach dostawcy otrzymują poniżej 60 groszy za litr surowca, w niektórych grubo ponad złotówkę. Tymczasem Polsce potrzeba przetwórców, którzy potrafią utrzymać te stawki na odpowiednio wysokim poziomie, nawet w czasie kryzysu.

- Eksperci zachodni twierdzą, że po zniesieniu systemu kwotowania mleka, ceny mleka spadną, a co za tym idzie - produkcja tego surowca w Polsce również – powiedział Łukasik. – Miejmy nadzieję, że się tak nie stanie, ale trzeba brać i taką możliwość pod uwagę i zastanowić się nad konkurencyjnością polskiej produkcji.

- Gro produkcji powinno być w takich zakładach jak ten – dodał Waldemar Broś. – Tu są najniższe koszty produkcji, dzięki czemu rolnikom można zapłacić godne pieniądze.

Najlepszym podsumowaniem tego niezwykle emocjonującego spotkania była wypowiedź Marii Zwolińskiej, Radcy Generalnego w Ministerstwie Rolnictwa.

- Kiedy obserwowałam tę nową linię, to pomyślałam sobie: pełna automatyzacja, a co z tworzeniem miejsc pracy? – powiedziała. – A przecież te miejsca są – w produkcji surowca, transporcie, a w końcu handlu i dystrybucji. I bardzo się z tego cieszę. Bo jak jest sukces, to wszyscy się cieszą, jakby to był sukces każdego i chyba tak trochę jest.

Małgorzata Sawicka

Fot. A. Niczyporuk


Nowo otwarta linia to najnowocześniejszy tego typu obiekt w Europie

Dziennie nową linię opuszcza 700 tysięcy kartonów mleka
 
       
       
       

Sekundy nieuwagi


Przyczyną wypadku najprawdopodobniej było przypadkowe włączenie biegu, zanim rolnik wsiadł do kabiny

Groźny wypadek rolnika spod Augustowa


Złamaniem miednicy, kilku żeber oraz urazem jamy brzusznej skończyły się dla rolnika spod Augustowa prace przy wywozie obornika. Zawiniły rutyna i lekceważenie podstawowych zasad bezpieczeństwa. Tego wypadku można było uniknąć!

14 kwietnia ok. godz. 16 rolnik rozpoczął prace, polegające na wywiezieniu na pole obornika składowanego w pryzmie poza terenem gospodarstwa. Używał w tym celu Ciągnika Ursus C-360, wyprodukowanego pod koniec lat siedemdziesiątych z jednoosiowym rozrzutnikiem obornika. Po ręcznym załadowaniu obornika na rozrzutnik wjechał na pole i rozpoczął roztrząsanie obornika. Po przejechaniu ok. 8 m, z powodu braku zabezpieczenia przed spadnięciem, odczepił się wał napędowy pracujący bez osłony zabezpieczającej. Rolnik, nie wyłączając silnika, wysiadł z ciągnika celem sprawdzenia co jest przyczyną awarii. Z oględzin miejsca wypadku można się domyślać, że poszkodowany przy próbie wsiadania do kabiny ciągnika przypadkiem włączył bieg, co spowodowało, że ciągnik ruszył. Poszkodowany stracił równowagę, stopa obuta w niewłaściwe obuwie ześlizgnęła się ze stopnia, a rolnik spadł pod duże koło ciągnika. W wyniku przejechania przez ciągnik, uszkodzona została miednica, rozrzutnik natomiast przejechał go po klatce piersiowej. Rolnik w stanie ciężkim został śmigłowcem przetransportowany do szpitala w Suwałkach. Badania lekarskie potwierdziły złamanie miednicy, kilku żeber oraz uraz w jamie brzusznej.

fot. i tekst: Bartłomiej Królik, Okręgowy Inspektorat Pracy w Białymstoku

opr. sam


Przyczyny wypadku były następujące:

- usuwanie awarii przy włączonym silniku ciągnika,

- zły stan techniczny wału napędowego (niesprawne zabezpieczenie zapobiegające spadaniu wału),

- nieodpowiednie obuwie - luźne „pepegi” (powycinane gumki), które przyczyniło się do ześlizgnięcia się stopy ze stopnia wejściowego do kabiny.

Należy pamiętać o:

- korzystaniu w czasie prac z maszyn sprawnych technicznie z mechanizmami zabezpieczonymi osłonami,

- wyłączaniu napędu ciągnika przed opuszczeniem jego kabiny,

- zadbaniu o ubranie robocze, które powinno być przylegające do ciała, mieć pozapinane rękawy i poły oraz pozbawione luźnych części tj. troki, ściągacze czy kaptury,

- używaniu w czasie pracy obuwia krytego wiązanego lub zapinanego do wysokości kostki,

- unikaniu pośpiechu w czasie pracy,

Pamiętaj! Praca pod wpływem alkoholu jest niebezpieczna dla życia i zdrowia!


Aby zapobiec w przyszłości podobnym wypadkom przy pracy rolniczej, Okręgowy Inspektorat Pracy w Białymstoku zwraca się z apelem do wszystkich rolników prowadzących wiosenne prace polowe o zwrócenie uwagi na bezpieczeństwo podczas wykonywanych prac.


Poszkodowany rolnik zamierzał naprawiał ten uszkodzony wałek bez wyłączania napędu



Niewiele trzeba, by spaść ze schodków ciągnika, szczególnie, gdy ma się obuwie ze śliskimi podeszwam

Stoiska, pokazy, wykłady


Pokazy maszyn do zbioru zielonek są obowiązkowym elementem „Zielonej Gali”

Sezon wystawowy czas zacząć!


Wiosna, która z każdym dniem coraz odważniej wkracza na podlaskie pola to również sygnał, że czas na plenerowe wystawy organizowane przez Podlaski Ośrodek Doradztwa Rolniczego w Szepietowie. Pierwsza z nich - Wiosenne Targi Ogrodnicze już się odbyła, ale przed nami wciąż te największe, z których słynie Podlasie.

Na drugi weekend majowy wycieczkę do Szepietowa powinni zaplanować ci, którzy choć odrobinę zainteresowani są budownictwem inwentarskim. To z myślą o nich już po raz drugi Ośrodek organizuje w dniach 9-10 maja Podlaskie Targi Budownictwa Wiejskiego. Tam zapoznać się będzie można ofertami firm z branży budowlanej, informatycznej i rolniczej. A, że do Szepietowa zawsze jedzie się też po wiedzę - organizatorzy zaplanowali ciekawe prelekcje oraz możliwość skorzystania z informacji doradców - choćby w zakresie pozyskiwania finansów na cele budowlane.

Już dwa tygodnie później - w dniach 23-24 maja - zaplanowana jest impreza, na którą czeka kilkadziesiąt tysięcy rolników (tyle corocznie ją odwiedza) - Zielona Gala. To wystawa poświęcona głównie maszynom zielonkowym: producentów krajowych i zagranicznych. Jak zwykle zwiedzający mają możliwość zapoznania się z ofertą firm z branży rolniczej i nie tylko. Tam na nich czekają liczne niespodzianki. Głodni wiedzy znajdą tu świetną okazję, by wysłuchać porad sław polskiej nauki, związanych m.in. z odpowiednim sporządzaniem pasz z zielonek. Znów też na pytania czekać będzie sztab doradców Ośrodka.

Na końcu wspomnę o czymś, co przyciąga najwięcej zwiedzających. Otóż „Zielona Gala” znana jest z tego, że w trakcie tej imprezy odbywają się pokazy maszyn przy pracy. Wszyscy trzymamy kciuki, by nie powtórzyła się sytuacja z roku ubiegłego, kiedy to aura spłatała figla i pokazy musiały być odwołane z powodu niesprzyjających warunków atmosferycznych.

Na pokaz PODR rok rocznie przeznacza kilka hektarów użytków zielonych. Tak będzie i w tym roku. Ta część „Zielonej Gali” rozpocznie się od skoszenia traw, a potem nastąpi przetrząsanie, zgrabianie, belowanie i owijanie folią. W sumie zaprezentuje się kilkadziesiąt maszyn. Będzie się działo!

O czerwcowych Targach Hodowlanych chyba już nikomu nie trzeba przypominać. Odbędą się w dniach 27-28 czerwca. O tej, jednej z bardziej liczących się w Polsce wystaw, szerzej w następnym numerze „Podlaskiego Agro”.

Małgorzata Sawicka


fot. M. Sawicka

Rewia z Mlekovitą w roli głównej


Dariusz Sapiński, prezes Sm Mlekovita został po raz drugi wybrany człowiekiem sukcesu tygodnika „Kontakty”

Kolejne nagrody uzupełniły i tak już bogatą kolekcję wysokomazowieckiej spółdzielni


Liczne nagrody i wyróżnienia, przyznane zarówno Mlekovicie jako firmie, jak i indywidualnie jej prezesowi - Dariuszowi Sapińskiemu, nie pozwoliły całemu zespołowi wysokomazowieckiej spółdzielni spocząć na laurach. Wręcz przeciwnie, trudny czas dekoniunktury na rynku, wykorzystują na ciągły rozwój i doskonalenie. W efekcie - indeks nagród ciągle się rozrasta.

Niezwykle owocny pod tym względem był występ Mlekovity na targach Mleczna Rewia, jakie odbyły się 12 kwietnia w Gdańsku. Spółdzielnia zdobyła najbardziej prestiżowe nagrody: Puchar Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi za ciągłe doskonalenie i wdrażanie nowych technologii oraz całokształt działalności, Puchar Krajowego Związku Spółdzielni Mleczarskich za „zestaw jogurtów smakowych z dodatkiem omega 3”. Nagrody „Złota Mleczna rewia” przyznano za mleka „Wypasione” oraz za serek „Wiejski Polski”.

W ostatnim czasie wyróżniony też został Dariusz Sapiński, prezes SM Mlekovita. Już po raz drugi został on wybrany człowiekiem sukcesu tygodnika „Kontakty”.

To nie koniec najnowszych wieści z Mlekovity. 31 marca podczas Walnego Zgromadzenia podjęto szereg uchwał, z których najważniejsza w strategii firmy to uchwała dotycząca przyłączenia w struktury Mlekovity na zasadzie prawa spółdzielczego Spółdzielni Mleczarskiej „Sudowia” z Suwałk. Sudowia jest kontynuatorką tradycji pierwszej spółdzielni mleczarskiej powstałej na Suwalszczyźnie w 1925r. Obecną nazwę przyjęła w 1986r. Średnioroczne zatrudnienie w spółdzielni wynosi 260 osób. Atutem Sudowi, pozwalającym na produkcję bardzo szlachetnych i wyszukanych wyrobów, jest jej położenie na obszarze Zielonych Płuc Polski. Spółdzielnia Sudowia jest producentem szerokiej gamy produktów, przede wszystkim serów, napojów mlecznych UHT i masła. Specjalizuje się w wytwarzaniu serów twardych, głównie typu holenderskiego, takich jak: gouda, edamski, suwalski, warmiński, morski, podlaski i piwny typu parmezan. Jako jedyna w kraju, produkuje mleko UHT oraz masło ekstra z dodatkiem Omega 3.

Po połączeniu firm, nazwa i logo suwalskiej mleczarni ulegną zmianie. Produkowane w Suwałkach wyroby mleczarskie opatrzone będą nazwą Spółdzielnia Mleczarska Mlekovita oddział w Suwałkach oraz logiem Mlekovity.

Planowana jest także rozbudowa hurtowni nabiałowej. Sieć dystrybucji obejmie rejon płn.-wsch. Polski. W zakresie produkcji nastąpi specjalizacja w dziedzinie najlepszych wyrobów, co przyczyni się do zwiększenia dochodowości i rentowności. Na przejęciu skorzystają także rolnicy – dostawcy surowca. Gwarancja odbioru mleka oraz stabilne ceny to pewność bytu dla nich i ich rodzin.

opr. sam


fot. A. Niczyporuk

Pożegnać się z kryzysem


Zainteresowanie rolników konferencją świadczy o tym, że wiedza na ten temat jest ważna i pożądana

Jak prowadzić opłacalną produkcję mleka w warunkach panującego kryzysu - można się było dowiedzieć podczas konferencji w Sokołach. Ta tematyka okazała się niezwykle interesująca dla rolników - na spotkanie przybyło kilkuset słuchaczy.

Odmieniane przez wszystkie przypadki słowo kryzys trapi w szczególności rolników, którym przyszło pracować w warunkach topniejących dochodów, a rosnących kosztów produkcji. By im pomóc, Andrzej Remisiewicz, właściciel firmy Trans-Rol w Kruszewie Wypychach k. Sokół zorganizował, we współpracy z Cukrownią BSO w Glinojecku, konferencję, na którą zaprosił sławy polskiej nauki - profesora Macieja Zygmunta Kowalskiego z Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie oraz doktora Zbigniewa Lacha z Ośrodka Hodowli Zarodowej w Osięcinach. Pierwszy z nich wygłosił wykład na temat zaburzeń metabolicznych i rozrodu krów oraz ich zależności od żywienia. Zbigniew Lach poruszył natomiast kwestię kwasicy żwacza - przyczyn, skutków i sposobów zapobiegania tego schorzenia.

- Sytuacja na rynku dynamicznie się pogarsza, spadają ceny mleka, zboża i innych płodów rolnych, zaś środki do produkcji rolnej drożeją - mówi Andrzej Remisiewicz. - W takiej sytuacji wiele podlaskich gospodarstw traci płynność finansową, ich właściciele szukają oszczędności choćby w ograniczeniu stosowania odpowiednich dawek pokarmowych. Jednak skutki takich działań są niewspółmierne do efektów - do pogorszenia wydajności i zdrowotności zwierząt. Firmie Trans-Rol i BSO Glinojeck zależy nie tylko na sprzedaży melasy, wysłodków, pasz, ale na współpracy z rolnikami, również poprzez profesjonalne doradztwo - stąd pomysł konferencji.

Więc gdzie szukać oszczędności? W paszy - przede wszystkim. W panujących trudnych warunkach, rolników nie stać na to, by karmić krowy byle jak. Bardzo wysoka wydajność zwierząt wymaga stosowania zaawansowanych technologii żywienia. Bo złe żywienie pociąga za sobą dużo niebezpieczeństw - m.in. choroby metaboliczne, zaburzenia rozrodu. A pieniądze oszczędzone na gorszej, źle zbilansowanej dawce żywieniowej, zostaną stracone wskutek spadku wydajności, nawet utraty krowy, czy wydatków na opiekę weterynaryjną.

Zebrani rolnicy mieli również okazję obejrzeć i wysłuchać prezentacji przedstawiciela BSO - Mirosława Ruszczyńskiego, który opowiedział o ofercie swojej firmy. Jedną z marek handlowych tego przedsiębiorstwa jest Co-products, w ramach której sprzedawane są takie produkty jak m.in.: wapno nawozowe, melasa, pasze Tofi i Tofi+ oparte na wysłodkach buraczanych, śruta rzepakowa, czy produkty do zoohigieny zwierząt. Warto podkreślić, że firma Trans-Rol jako jedna z nielicznych w woj. podlaskim ściśle współpracuje z BSO Polska, dzięki czemu za jej pośrednictwem podlascy rolnicy mogą kupować popularne i poszukiwane wysłodki buraczane.

sam


Więcej informacji nt. seminarium znajdziecie Państwo w dalszej części magazynu.


Fot. B.Klem

Wiosna podlaskich triumfów


Jolanta (pierwsza z lewej) i Adam (trzeci z lewej) Kochańscy tuz po odebraniu Złotego Jabłka.

Jolanta i Adam Kochańscy – jedni z laureatów konkursu Rolnik - Farmer Roku


Aż trzy główne nagrody w prestiżowym ogólnopolskim konkursie Rolnik - Farmer Roku powędrowały do właścicieli podlaskich gospodarstw. Wydaje się więc, że możemy już powoli przyzwyczajać się do sukcesów w branży rolniczej - i to nie tylko wśród producentów mleka.

Ogólnopolski konkurs Rolnik - Farmer Roku, organizowany przez Stowarzyszenie „Polski Klub Rolnik - Farmer Roku” ma długą tradycję - w tym roku odbyła się jego XV edycja.

Wygrali, bo są pracowici

Finałowa gala, która odbyła się 20 marca w Warszawie, zakończyła się wielkim sukcesem podlaskich rolników, którzy „zgarnęli” połowę nagród i to do ich rąk trafiły statuetki Złotego Jabłka. Ponadto w finale konkursu znalazły się jeszcze dwa gospodarstwa z naszego regionu.

Jedno z jabłek powędrowało do Marii i Macieja Makarskich z miejscowości Jatwieź Duża gm. Suchowola (otrzymali je w kategorii produkcyjne gospodarstwa rodzinne do 50 ha). Rolnicy ci uprawiają zboża z przeznaczeniem dla brojlerów - kur i gęsi, których chów jest dominującym kierunkiem w gospodarstwie. Główną nagrodę otrzymali również państwo Jolanta i Adam Kochańscy z miejscowości Jasionóweczka gm. Jasionówka. Zwyciężyli w kategorii gospodarstwa rodzinne od 50 do 100 ha. Główny kierunek produkcji w ich gospodarstwie to hodowla trzody chlewnej. Uprawiają też zboża z przeznaczeniem na produkcję pasz. Złote jabłko w kategorii gospodarstwa o alternatywnych źródłach dochodu powędrowało do Mirosława Jana Angielczyka ze wsi Koryciny gm. Grodzisk, w którego gospodarstwie uprawiane są zioła.

W gronie finalistów konkursu z województwa podlaskiego, znaleźli się również Bogusława i Mirosław Olender z Cieloszki oraz Jadwiga i Zdzisław Sidorek z Żywej Wody.

Nic dziwnego, że dominacja podlaskich rolników zwróciła uwagę, uczestniczącego w finałowej gali, Artura Ławniczaka, wiceministra rolnictwa. Podkreślił on, że podlaskie jest dynamicznym regionem, w którym żyją pracowici ludzie.

Skazani na wybór

W bieżącym wydaniu „Podlaskiego Agro” prezentujemy Państwu dwa różne, ale podlaskie gospodarstwa, których właściciele od niedawna są posiadaczami statuetki Złotego Jabłka. Jako pierwszych przedstawiamy Jolantę i Adama Kochańskich z Jasionóweczki.

Już od pierwszych chwil pobytu w gospodarstwie Kochańskich – ujmuje jego ład, porządek, piękna okolica, okazały dom i jego przemili gospodarze. Gospodarze, którzy z pasją pracują, ale i z pasją o swojej pracy potrafią opowiedzieć. Absolutnie nie dziwi, że zaszczytna nagroda trafiła w ich ręce.

Tym bardziej, że początki tego niezwykle nowoczesnego dziś gospodarstwa nie odbiegają zbytnio od wielu innych w naszym regionie. Do rodziny należy ono od dziada-pradziada, gospodarują na nim już cztery pokolenia Kochańskich. Kiedy to w 1988 roku pani Jolanta i pan Adam przejęli gospodarstwo – nie było one ukierunkowane na konkretną produkcję. Młodzi rolnicy postanowili jednak ten fakt zmienić. Wybór dotyczący tego, co hodować, w naszym województwie jest w zasadzie dość prosty.

Decyzja o produkcji

- Postawiliśmy na trzodę chlewną – wspomina Adam Kochański. – O większej produkcji mleka w naszym przypadku nie mogło być mowy, ze względu na to, że posiadamy zbyt mało użytków zielonych, a w okolicy takich terenów brakuje. W 1993 roku zbudowana została pierwsza chlewnia.

Systematycznie rosło też pogłowie, tak, by 2006 roku konieczna była budowa kolejnej chlewni. Obecnie Kochańscy skupiają się na wyposażeniu parku maszynowego, w tym celu złożyli wniosek od tzw. unijne dofinansowanie, na działanie „Modernizacja Gospodarstw Rolnych”. W ten sposób gospodarstwo wzbogaci się m.in. o elementy paszociągu, wóz asenizacyjny. Na tym ambitni gospodarze nie poprzestają. Już planują koleją modernizację i zakup nowych maszyn, w oparciu o dotacje, o jakie zamierzają wystąpić.

- Dużą zasługę w rozwoju naszego gospodarstwa mają pracownicy Zespołu Doradztwa Rolniczego w Mońkach - podkreśla Kochański. - Wielokrotnie korzystaliśmy z ich fachowych porad i jesteśmy za to wdzięczni.

Warto podkreślić, że pan Adam jest członkiem grupy producenckiej, zrzeszającej sześciu hodowców trzody chlewnej.

- Można powiedzieć, że to grupa wyselekcjonowana przez lata współpracy, dlatego działa nam się razem świetnie, no i mamy świetnego prezesa - mówi rolnik.- I mogę zapewnić, że zysków takiej współpracy jest niemało: po pierwsze to dotacje unijne, wspólne zakupy paszy, wspólna sprzedaż, a co za tym idzie wyższa cena.

Szalony kulig rwie...

Kolejną gałęzią działalności Państwa Kochańskich jest agroturystyka, którą to zajęli się w 2004r.

- Z tą myślą budowany był ten dom - podkreśla pani Jolanta.

Szybko okazało się, że warunki, jakie oferują gościom, piękno okolicy, wysoki standard bazy noclegowej - wszystko to sprawiło, że bez trudu miejsca są rok rocznie zapełniane, do tego stopnia, że niektórym trzeba odmawiać. Tym bardziej, że rodzina Kochańskich powiększyła się, a dom nie „jest z gumy”.

- Jednak zdecydowanie zamierzamy kontynuować naszą „przygodę” z agroturystyką - zapewnia pan Adam. - Zresztą ja lubię to zajęcie, dla mnie to odskocznia od pracy w chlewniach.

Grzechem byłoby zmarnować potencjał, jaki ma gospodarstwo Kochańskich. Oprócz tych warunków przyrodniczych, które już zostały wymienione, to również i zaplecze w postaci pięciu koni zimnokrwistych oraz pięknych bryczek, furmanek i sań, o które pieczołowicie dba pan Adam.

- Sanie były w gospodarstwie, trzeba było jedynie je odnowić - mówi Adam Kochański, który sam w sobie jest częścią tej swoistej stylizacji, kiedy sięga po kożuch, oficerki i czapkę z gronostajem.

Na gości Państwa Kochańskich czeka więc nie tylko gościnny dom, ale również moc atrakcji - w tym polana z zadaszoną wiatą, pod którą można się ogrzać przy kominku. W tym miejscu organizowane są ogniska oraz przeróżne zabawy.

Małgorzata Sawicka

fot. Archiwum rodzinne


Piękna okolica, cisza, spokój i wysoki standard bazy noclegowej - to tylko niektóre z powodów, dla k

Ze szczególnym zaangażowaniem Kochańscy organizują kuligi.

Polana z zadaszoną wiatą z kominkiem, to idealne miejsce na ogniska.

Nakarmić kolbę


By marzyć o dobrym plonie kukurydzy trzeba odpowiednio wcześnie zastanowić się nad dobrym jej nawożeniem

Nawożenie kukurydzy na kiszonkę


Kukurydza jest rośliną o dużych wymaganiach cieplnych. Równomierne wschody uzyskuje się dopiero w temperaturze 9-10 st. C, ale kiełkuje już w glebie o temperaturze 6 st. C, a w fazie 2-3 liści wytrzymuje przymrozki do -3 st. C. Jest rośliną o małych wymaganiach wodnych w porównaniu do innych roślin, jednak na wyprodukowanie tak dużej masy plonu wymaga dużo wilgoci. Mając bardzo głęboki i silnie rozwinięty system korzeniowy potrafi dobrze znosić okresowe niedobory wody. Może być uprawiana w monokulturze przez kolejne 3-4 lata.

Wymagania glebowe

Kukurydza nie lubi gleb podmokłych, zimnych, bardzo ciężkich ilastych i zbyt suchych. Z powodzeniem udaje się na glebach lekkich oraz torfach niskich, gdzie często występuje niedobór miedzi. Może być uprawiana na glebach kompleksów pszennych i żytnich (klasa I-IVb). Na glebach lekkich, na których udają się ziemniaki, w warunkach prawidłowego nawożenia, daje wyższy plon od innych zbóż. Na słabszych glebach, w wysokiej kulturze nie powinno się stosować uproszczeń i zbyt oszczędnych technologii. Gleba powinna mieć uregulowany odczyn (pH w 1M KCl powyżej 5,5), zawierać jak najwięcej próchnicy i co najmniej średnią zasobność przyswajalnych form fosforu, potasu i magnezu.

Wiosną zaleca się jak najbardziej ograniczyć uprawki, by uniknąć strat wody, a zniszczyć kiełkujące chwasty. Następnie wyrównujemy pole włóką lub broną i stosujemy przedsiewne dawki nawozów, przykrywając je broną z wałem strunowym. Wysiew nasion powinien się odbyć możliwie jak najwcześniej, w płn-wsch rejonie Polski - do 10 maja. Im wcześniej kukurydza jest zasiana, tym lepiej się ukorzeni i rozkrzewi, a więc i lepiej plonuje.

Wymagania pokarmowe

Kukurydza pobiera duże ilości składników pokarmowych i wodę z gleby. Z dobrym plonem 50 t zielonki przeciętnie pobiera: 190 kg azotu (N), 70 kg fosforu (P2O5), 225 kg potasu (K2O), 100 kg wapnia (CaO), 60 kg magnezu (MgO), 25 kg siarki (S) lub w przeliczeniu na SO3 – 60 kg oraz 85 g boru (B), 65 g miedzi (Cu), 750 g manganu (Mn), 7 g molibdenu (Mo) i 750 g cynku (Zn). Wykazuje dużą wrażliwość na niedobór cynku oraz średnią na niedobór boru, manganu i miedzi.

Kukurydza uprawiana na zielonkę powoduje znaczne ubożenie gleby z próchnicy, dlatego dysponując obornikiem i gnojówką lub gnojowicą, należy je w pierwszej kolejności stosować pod kukurydzę na silos. Jest to roślina najlepiej wykorzystująca składniki pokarmowe z nawozów naturalnych.

Nawożenie

Jeżeli gleba jest bardzo kwaśna, po zbiorze przedplonu trzeba zastosować wapno węglanowe na ścierń. W przypadku bardzo niskiej zasobności gleby w magnez zaleca się stosować wapno magnezowe, nawet niewielkie ilości - 300-600 kg/ha dolomitu. Kukurydza pobiera bardzo dużo magnezu i wyjątkowo źle rośnie na glebach ubogich w magnez.

Nawożenie organiczne

Najlepszym terminem stosowania obornika jest jesień, ale dobrym jest także wiosna. Z dawką 30 t obornika bydlęcego wprowadzamy 150 kg azotu, 90 kg fosforu i ok. 200 kg potasu. Z tego kukurydza wykorzysta ok. 60-70 kg azotu, 25 kg fosforu i 120 kg potasu. W obecnej sytuacji, gdy nawozy mineralne są drogie, należy te składniki skrupulatnie przeliczyć. Obornik pokrywa wymagania pokarmowe kukurydzy na poziomie ok. 35% azotu i fosforu oraz ponad 50% potasu.

Jeżeli dysponujemy jeszcze gnojówką, to zastosowanie 20 msześc./ha w kwietniu (na niezbyt wilgotną glebę, bo nie wolno jej podtopić) daje nam dodatkowo 80 kg azotu i 160 kg potasu. Gnojówka prawie nie zawiera fosforu. Łącznie daje to dawkę 140-150 kg azotu i 280 kg potasu, czyli zapewnia ok. 75% dawki azotu, 35% fosforu i całą dawkę potasu.

W gospodarstwach dysponujących gnojowicą zastosowanie dawki 25 msześc. jesienią i 25 msześć. późną wiosną pokrywa wymagania kukurydzy względem fosforu i potasu. Uzupełnienia wymaga tylko nawożenie azotem, a na glebach o niższej zasobności w fosfor, także startowo, współrzędnie do 100 kg/ha Polidapu.

Nawożenie mineralne

W gospodarstwach, gdzie od lat jest duża obsada bydła, gleby są zasobne w fosfor, a często także w potas, tak więc nawożenie mineralne można znacznie ograniczyć, bez obawy o słabsze plony. Ze względu na duże wymagania pokarmowe kukurydzy nawożenie musi być bardzo dokładnie zbilansowane. Podstawą zbilansowanego nawożenia jest znajomość zasobności gleby. Konieczne w związku z tym jest systematyczne, co 4-5 lat badanie zasobności gleby. Okręgowa Stacja Chemiczno-Rolnicza (np. w Białymstoku, przy ulicy Ogrodowej 10) wykonuje takie analizy gleb. Rolnik otrzymuje informację o odczynie gleby i potrzebie wapnowania, zasobności w przyswajalny fosfor, potas i magnez za równowartość niecałych 2 kg fosforu lub potasu.

Nawozy kompleksowe najlepiej jest stosować pod uprawki przedsiewne, 7-14 dni przed siewem ziarna, bo fosfor i potas najlepiej działa wymieszany z 10-20 cm warstwą gleby. Im droższe są nawozy, tym należy zwrócić większą uwagę na ich jakość, a więc głównie ich przyswajalność. Trzeba czytać informacje na opakowaniu o zawartości form rozpuszczalnych w wodzie!

Stosując obornik (30 t/ha) zaleca się zastosować dodatkowo ok. 300 kg/ka Polifoski 5 lub Polifoski M-Maks, albo 225 kg Polifoski 6 lub 100 kg Polidapu i 100-150 kg soli potasowej.

Zastosowanie oprócz obornika dodatkowo wiosną gnojówki w dawce 20 msześc./ha daje możliwość ograniczenia nawożenia nawozami kompleksowymi tylko do dawki ok. 100 kg/ha Polidapu, najlepiej startowo, współrzędnie.

Jeżeli nie stosujemy pod kukurydzę na silos nawozów naturalnych, co jest dużym błędem, wówczas zaleca się stosować ok. 500 kg/ha Polifoski 5 lub 450 kg/ha Polifoski M-Maks, albo 350 kg/ha Polifoski 6. Z tych zaleceń wynika, że chcąc tanio produkować pasze objętościowe w gospodarstwie, należy w nawożeniu kukurydzy maksymalnie wykorzystać nawozy naturalne.

W warunkach niskich wiosennych temperatur kukurydza bardzo słabo pobiera fosfor, co powoduje jej zaczerwienienie i zahamowanie wzrostu. Takie warunki często występują na Podlasiu. Zaleca się więc nawożenie startowe w ilości ok. 100 kg/ha fosforanu amonu, czyli Polidapu, wykorzystując specjalne siewniki do współrzędnego siewu ziarna i nawozu. Dla bezpieczeństwa wschodzących roślin współrzędnie powinno stosować się tylko mało ruchome w glebie składniki, czyli amonową formę azotu i fosfor. Obecnie firmy prześcigają się w zalecaniu do nawożenia współrzędnego wiele stosunkowo nisko skoncentrowanych nawozów, w dawkach nawet ponad 200 kg/ha, a takie dawki ruchomych składników stanowią poważne źródło lokalnego zasolenia gleby i mogą wywoływać lokalną suszę fizjologiczną. Efektywne i bezpieczne jest zatem stosowanie tylko małych dawek fosforanu amonu.

Nawożenie azotem

O ile fosfor i potas możemy nawet w całości zabezpieczyć w formie nawozów naturalnych, to azot, jako najbardziej plonotwórczy składnik dobrze jest zastosować dodatkowo w postaci nawozów mineralnych. Wykorzystuje się tutaj bardzo efektywne zjawisko współdziałania azotu z nawozów organicznych i mineralnych. Kukurydza z plonem 50 t zielonki o zawartości ponad 30% suchej masy pobiera co najmniej 190 kg azotu. W początkowych fazach rozwoju azot pobierany jest w niewielkich ilościach. Intensywniej pobierany jest dopiero od fazy 4-5 liścia, a przede wszystkim w lipcu oraz sierpniu. Wysoka temperatura w tym okresie sprzyja uwalnianiu się (mineralizacji) dużej ilości azotu z obornika i materii organicznej gleby, który jest przez kukurydzę wyjątkowo dobrze wykorzystany, ale wtedy gdy nie zabraknie wody. Można przyjąć, że stosując obornik, dawka azotu powinna wynosić od 70 kg/ha na glebach próchnicznych, dobrze nawożonych do 120 kg/ha na stanowiskach słabych. W przypadku stosowania dodatkowo wiosną gnojówki (20 msześc.) lub tylko gnojowicy (2 razy po 25 msześc./ha) dawkę azotu można zmniejszyć do 50-70 kg/ha.

Ze względu na początkowo wolny wzrost kukurydzy, ale z reguły dobre uwilgotnienie gleby - przedsiewnie należy stosować do 80 kg azotu - najlepiej w formie nawozów wieloskładnikowych i mocznika lub PoliAzotu, ewentualnie saletry amonowej. Do nawożenia kukurydzy najlepszym nawozem azotowym jest mocznik oraz zawierający dodatkowo siarkę PoliAzot. Niskie temperatury i powolny jeszcze wzrost roślin, a w związku z tym powolne pobieranie azotu powoduje, że azot z mocznika i PoliAzotu jest dłużej dostępny.

Gdy nie stosujemy nawozów naturalnych lub dawka azotu jest wyższa jak 80 kg/ha, szczególnie na glebach lżejszych, przepuszczalnych, pozostałą część azotu powinno się stosować pogłównie, w miarę późno, kiedy wysokość roślin umożliwia jeszcze technicznie wykonanie tego zabiegu - od fazy 4-5 liścia do wysokości nawet 40 cm, krótko przed spodziewanym deszczem. Pogłównie zaś stosuje się azot na suche rośliny, tylko w formie mocznika. Stosowanie saletry amonowej powoduje uszkodzenie (poparzenie) roślin. Poza nawożeniem doglebowym kukurydza dobrze reaguje na dokarmianie dolistne azotem w postaci 6% wodnego roztworu mocznika z magnezem i mikroskładnikami. Nie zapominajmy o dodaniu boru i manganu, a w uprawie bez obornika, także miedzi i cynku. Okres dokarmiania dolistnego jest krótki i praktycznie można tę roślinę dokarmiać od fazy 7 liści przez ok. 3 tygodnie, co 6-8 dni.

Im wcześniej wiosną zabezpieczymy kukurydzy wszystkie składniki pokarmowe i „wpompujemy” je w okresie dobrej wilgotności gleby, tym większa szansa na dobry plon, nawet, gdy w późniejszych fazach rozwojowych wystąpią niedobory wody.

Wpływ nawożenia na jakość zielonki

Prawidłowe nawożenie fosforem i potasem zwiększa odporność kukurydzy na stres termiczny i niedobory wody oraz poprawia skład aminokwasowy białek. Fosfor i magnez decydują także o równomiernym oraz przyspieszonym dojrzewaniu, co powoduje wzrost zawartości suchej masy i cukrów w plonie. Największy wpływ na jakość zielonki wykazuje nawożenie azotem, które zwiększa masę plonu oraz zawartość białka. Azot powoduje nieznaczny spadek zawartości cukrów, tłuszczów i włókna surowego oraz wzrost strawności zielonki.

Adam Grześkowiak

fot. A. Niczyporuk

 


Zakład Chemiczny „Police” S.A.

Łąka w naprawie


Renowacja użytków zielonych jest niezbędna dla zachowania wysokiej jakości paszowej. Jednak tradycyjny sposób- czyli orka i nowy zasiew - jest kosztowany. Dlatego warto zastanowić się nad kompromisem - i zastosować podsiew.

W renowacji użytków zielonych najważniejszy jest odpowiedni termin siewu


Użytki zielone to najlepsze źródło wartościowych pasz dla bydła. Uprawiane trawy i motylkowate są podstawą w żywieniu krów. Wzrostowi produkcji bydła musi więc towarzyszyć zwiększanie powierzchni użytków zielonych oraz podniesienie wydajności i jakości paszy.

Plonowanie użytku zależy przede wszystkim od składu botanicznego runi, nawożenia i odpowiedniego uwilgotnienia gleby. Większość użytków zielonych dla uzyskania wysokiej jakości paszowej plonu musi być odnawiana metodą pełnego obsiewu lub podsiewu odpowiednimi mieszankami łąkowo-pastwiskowymi. Obecnie metoda podsiewu wypiera tradycyjną metodę pełnej uprawy. Jednakże decydując się na metodę renowacji należy zawsze uwzględnić stopień degradacji runi, jej skład botaniczny, stan darni, powierzchnię i rodzaj gleby oraz stosunki wodne w okresie wegetacji.

Czynnikiem decydującym o powodzeniu renowacji jest optymalny termin wysiewu. Za najlepszy okres do przeprowadzenia tego zabiegu uważa się wczesną wiosnę. Nasiona wysiewane wiosną korzystają z zapasów wody glebowej pozimowej i opadów. Problemem jest jednak wtedy tempo wzrostu starej runi łąkowo-pastwiskowej. Dlatego wybierając gatunki do podsiewu należy wybierać takie, które szybko kiełkują i rozwijają się po zasiewie, aby zapewnić konkurencyjność względem starej darni. Po upływie 2-3 tygodni od momentu wzejścia takich nasion powinno się przeprowadzić koszenie odchwaszczające, które udostępni nowym roślinom dostęp do światła, ograniczy wzrost roślin ze starej darni a przyśpieszy rozwój młodych siewek.

Wykonanie podsiewu nasionami odpowiednich gatunków i odmian traw i motylkowych zapewnia względnie szybkie przywrócenie produktywności użytków zielonych. Do zalet renowacji metodą podsiewu zaliczyć należy niskie koszty wykonania. Bez względu na sposób przeprowadzenia podsiewu jest on zabiegiem tańszym o ok. 60 % od tradycyjnej metody renowacji poprzez orkę i nowy zasiew.

opr. sam

fot. APV

Jesteś tutaj: Strona główna